3 stycznia doszło do ataku na rozpoczynające się przyjęcie weselne w Bounti w Mopti w centralnym Mali. Według naocznego świadka niezidentyfikowany śmigłowiec otworzył ogień w kierunku weselników i zabił co najmniej dziewiętnaście osób, w tym kilkoro dzieci. Francuzi potwierdzili że zlikwidowali kilkudziesięciu terrorystów w Mopti, lecz stanowczo zdementowali doniesienia o omyłkowym ostrzelaniu cywilów.
Wieś, w której doszło do zdarzenia, leży daleko od większych ośrodków, dlatego zweryfikowanie większości wiadomości jest prawie niemożliwe. Szczegóły zostały ujawnione przez naocznych świadków, który odnieśli niezagrażające życiu obrażenia.
Według ich relacji do weselników przyjechali na motocyklach uzbrojeni mężczyźni. Zażądali oni, żeby weselnicy podzielili się według płci – tak aby mężczyźni świętowali w swoim towarzystwie, a kobiety w swoim. Podczas spotkania zauważono niezidentyfikowany śmigłowiec lecący na małej wysokości. Maszyna niespodziewanie otworzyła ogień, a przerażeni goście się rozbiegli. Mieszkańcy wsi byli zaskoczeni nie tylko samym atakiem, ale również jego zaciekłością. Załoga śmigłowca kilkukrotnie przelatywała nad miejscem wesela i otwierała ogień do uciekających.
Wiadomo, że zginęło dziewiętnaścioro Malijczyków, jednak ofiar może być nawet kilkukrotnie więcej. Wiadomości o zdarzeniu potwierdzili przedstawiciele Tabital Pulakuu – organizacji zajmującej się promowaniem kultury i zwyczajów malijskich Fulanów.
#Mali army issues its first official statement on the airstrike in #Bounti. Says 30 militants were killed; no women or children among them and no wedding was taking place. @MSF_WestAfrica said in its own statement that it treated mostly elderly men with gunshot injuries. pic.twitter.com/BaVw9jDplI
— Beverly Ochieng (@BeverlyOchieng) January 7, 2021
Francuzi potwierdzili, że owszem, tego dnia doszło do ataku na dużą grupę bojowników, jednak stanowczo wykluczyli, że zaatakowano uczestników cywilnej uroczystości. Operacja miała być poprzedzona kilkudniową obserwacją. Pułkownik Frédéric Barbry oświadczył, że opierając się na dokładnych danych wywiadowczych, zdecydowano się zaatakować grupę ludzi zidentyfikowanych jako malijscy terroryści. Stwierdził również, że decyzję podjęto na podstawie ich zachowania, stroju i wyposażenia.
Ataki z powietrza przeprowadzane są najczęściej przez stacjonujących w kraju Francuzów, a jeśli nie przez nich, to przez malijskie siły zbrojne. Trudno oczekiwać, w przypadku jednoznacznego potwierdzenia ataku na wesele, aby ostrzał mógł zostać przeprowadzony przez kogokolwiek innego.
Dokładne zestawienie śmigłowców przydzielonych do operacji „Barkhane” jest tajne, ale wiadomo, że w Mali cały czas stacjonuje kilka śmigłowców Tigre oraz wielozadaniowych Caïman TTH i/lub rodziny Puma. W 2019 roku trzynastu żołnierzy zginęło w wypadku, w którym zderzyły się dwa wiropłaty: transportowy AS 532UL Cougar i uderzeniowy Tigre HAP.
Oczywiście nie jest to pierwszy przypadek ataku na cywilną uroczystość podczas walki z terrorystami. 3 listopada 2008 roku Amerykanie ostrzelali wesele we wsi Wech Baghtu w (kontrolowanej wówczas przez talibów) prowincji Kandahar. Dom, w którym świętowano, znajdował się blisko pozycji zajmowanych przez bojowników. Zginęło trzydziestu siedmiu cywilów, w tym dwadzieścioro troje dzieci. Pomyłka wywołała falę oburzenia w Afganistanie, którego prezydent Hamid Karzaj wezwał Waszyngton do zaniechania dalszych ataków z powietrza w obawie o bezpieczeństwo cywilów.
Sahelska beczka prochu
Operacja w Mopti nastąpiła w czasie drastycznego pogorszenia się sytuacji w Sahelu. W wyniku eksplozji ukrytych przy drodze ładunków wybuchowych poległo pięcioro Francuzów, a w Nigrze podczas ataku bojowników zginęło ponad 100 osób. Obecnie Paryż ma około 5100 żołnierzy w Sahelu, którzy od ponad dekady walczą przeciwko afrykańskim bojownikom i usiłują zapobiec upadkowi niestabilnych rządów w regionie. Wraz z coraz większymi stratami Francja rozważa jednak redukcję zaangażowania w chronienie swoich byłych kolonii.
Niemal rok po szczycie w Pau, gdzie postanowiono o wysłaniu dodatkowych 600 żołnierzy do Afryki, Paryż zamierza wycofać się ze swojej decyzji i zredukować liczebność sił w Sahelu. Doniesienia te niepokoją rządy korzystające z francuskiego wsparcia w walce z ekstremistami. Przed podjęciem ostatecznej decyzji Francuzi czekają na objęcie władzy w Białym Domu przez Joego Bidena i przedstawienie przez nową administrację strategii wobec Afryki Zachodniej. Jednoczesne wycofanie sił amerykańskich i francuskich oznaczałoby katastrofę dla regionu.
Paryż od lat ściśle współpracuje ze swoimi dawnymi koloniami. Francja w wielu przypadkach zdołała utrzymać faktyczną kontrolę nad kluczowymi sektorami, takimi jak energetyka czy bezpieczeństwo. Widoczne jest to szczególnie w przypadku Mali i Czadu. Jest to pokłosie polityki Jacques’a Foccarta (doradcy do spraw afrykańskich służącego wielu francuskim prezydentom i premierom), który w okresie dekolonizacji zbudował sieć zależności zapewniającą Paryżowi kontrolę nad kilkunastoma państwami na kontynencie.
Zobacz też: Izraelczycy kontrolują siły bezpieczeństwa Kamerunu
(bbc.com, theguardian.com, apnews.com)