W drugiej połowie lipca marynarki wojenne Rosji i Chin przeprowadził tegoroczną edycję morskiej części dwustronnych ćwiczeń „Interakcja” (Xibu/Wzaimodiejstwije). Po ich zakończeniu manewrów uczestniczące okręty udały się w dalszy rejs. W przeciwieństwie do ostatnich lat nie okrążyły jednak Japonii, lecz pożeglowały dalej na północny-wschód i dotarły do wybrzeży Aleutów i Alaski. Jeżeli Pekin i Moskwa liczyły, że tym sposobem uda się sprowokować Waszyngton, spotkał je zawód. Reakcja amerykańskiej administracji była bardzo spokojna, żeby nie powiedzieć – złośliwa.
Morska część ćwiczeń „Interakcja” trwała od 19 do 25 lipca na wodach Morza Japońskiego. Ze strony rosyjskiej uczestniczył stały zestaw okrętów: niszczyciele (według nomenklatury rosyjskiej: duże okręty ZOP) Admirał Pantielejew i Admirał Tribuc projektu 1155 Friegat, korwety Gieroj Rossijskoj Fiedieracyi Ałdar Cydienżapow i Griemiaszczij projektu 20380/85 Stierieguszczij oraz tankowiec floty Peczenga typu Dubna. Ze strony chińskiej przybyły niszczyciele typu 052D Guiyang i Qiqihar oraz para fregat typu 054A Zaozhuang i Rizhao. Towarzyszył im okręt zaopatrzeniowy Taihu typu 903A.
#Russia and #China hold drills in Sea of #Japan. Moscow says it has dispatched warships just a day after China said its navy was preparing for joint exercises with Russia. According to the Kremlin, the exercises are taking place between the 20th and 23rd of July in a bid to boost… pic.twitter.com/ADCyyc06OW
— 🛰️ War in Ukraine 🍉 (@EUFreeCitizen) July 22, 2023
Program ćwiczeń był bardzo bogaty i – analogicznie do podobnych manewrów prowadzonych przez państwa Zachodu – symulował pełnoskalowy konflikt z równorzędnym przeciwnikiem. Zespół ćwiczył obronę przed atakami lotnictwa i kutrów rakietowych, wykrywanie i zwalczanie bezzałogowców, zwalczanie okrętów podwodnych i działania przeciwminowe. Jako ciekawostki można wskazać strzelania artylerii okrętowej kalibrów 100 i 130 milimetrów „na dystans ponad 5 kilometrów” oraz symulowane przeganianie obcej jednostki, która naruszyła strefę ćwiczeń.
W oficjalnym komunikacie stwierdzono, że manewry „nie są wymierzone w żadną stronę trzecią i nie mają nic wspólnego z obecną sytuacją międzynarodową i regionalną”. Jak zawsze jednak tego typu ćwiczenia są uważnie obserwowane przez „stronę trzecią”, w tym wypadku – japońskie Morskie Siły Samoobrony, które oddelegowały do tego zadania niszczyciel śmigłowcowy Hyūga, niszczyciel Chikuma i morskie samoloty patrolowe P-3C Orion ze stacjonującego w Hachinohe 2. Skrzydła Lotnictwa Morskiego.
Dalszy rejs
Tokio ma dobre powody do obserwowania rosyjsko-chińskich ćwiczeń. Nie chodzi tutaj tylko o rywalizację miedzy mocarstwami. Ubiegłoroczną edycję „Interakcji” przeprowadzono na wodach japońskiej wyłącznej strefy ekonomicznej. W tym roku rosyjskie i chińskie okręty konsekwentnie trzymały się wód międzynarodowych. Spodziewano się, że podobnie jak w poprzednich latach manewry zakończą się opłynięciem Japonii.
Chikuma, do której dołączyły kuter rakietowy Wakataka i Oriony, kontynuowały więc obserwację uczestników ćwiczeń, tym bardziej że zaobserwowano jeszcze w okolicy chiński okręt rozpoznania elektronicznego Kaiyangxing typu 815A. Rosyjsko-chiński zespół skierował się w stronę oddzielającej japońskie Hokkaido od rosyjskiego Sachalinu Cieśniny La Pérouse’a, którą przekroczył nocą z 28 na 29 lipca. Okręty przeszły przez Morze Ochockie i dotarły na Pacyfik. Tam jednak, zamiast skręcić na południe, ruszyły dalej na wschód, by następnie skręcić na północny-wschód.
Od 31 lipca śledzenie rosyjsko chińskiego zespołu przejęły stacjonujące w Japonii niszczyciele US Navy USS Benfold (DDG 65) i USS John Finn (DDG 113). Na wodach w pobliżu Aleutów i Alaski dołączyły do nich USS John S. McCain (DDG 56) i USS Chung-Hoon (DDG 93). Z powietrza obserwację prowadziły morskie samoloty patrolowe P-8A Poseidon. Jako ciekawostkę można dodać, że Benfold operował wcześniej na Morzu Filipińskim. 28 lipca w ramach ćwiczeń z Morskimi Siłami Samoobrony u wybrzeży Honsiu pobrał paliwo z japońskiego zaopatrzeniowca Tokiwa i ruszył na północny-wschód.
The U.S. Navy sent four Destroyers to the coast of Alaska last week, in response to an “unprecedented” joint operation between China and Russia, including nearly a dozen warships that were spotted in nearby international waters. pic.twitter.com/yRvcU1r02p
— CBS Mornings (@CBSMornings) August 7, 2023
Obszernie o obecności chińskich i rosyjskich okrętów u brzegów Alaski wypowiedzieli się w oświadczeniu z 5 sierpnia reprezentujący ten stan senatorowie Lisa Murkowski i Dan Sullivan (oboje z ramienia Republikanów). Co ciekawe, politycy mówili o jedenastu okrętach, a nie dziesięciu. Kto dołączył? Być może Kaiyangxing albo też udało się zaobserwować towarzyszący zespołowi okręt podwodny. Może też równie dobrze chodzić o chińską lub rosyjską jednostkę samodzielnie operującą w regionie. Ogólnie Murkowski i Sullivan chwalili postawę US Navy.
Pojawianie się rosyjskich i chińskich okrętów w pobliżu Aleutów i Alaski to nic nowego. Takie wizyty są regularne. Wcześniejsze reakcje Waszyngtonu były jednak bardzo wstrzemięźliwe, co zdaniem obojga senatorów ośmielało Pekin i Moskwę. Politycy wyrazili duże zadowolenie z wysłania aż czterech niszczycieli i aktywnego udziału lotnictwa. Amerykańskie Dowództwo Północne (NORTHCOM) w swoim oświadczeniu stwierdziło, że rosyjskie i chińskie okręty pozostały na wodach międzynarodowych i nie były traktowane jako zagrożenie.
Tymczasem bliżej równika
Oczywiście rosyjskie i chińskie trolle zawyły, jak to teraz „Hameryka poznaje smak własnego lekarstwa”, co ma być odniesieniem do operacji swobody żeglugi (FONOP) prowadzonych przez USA na wodach międzynarodowych Cieśniny Tajwańskiej i Morza Południowochińskiego. Przypomnijmy, że gdy w 2015 roku po raz pierwszy „wiatry zagnały” chińskie okręty w pobliże Aleutów, US Navy oficjalnie pogratulowała im „przeprowadzenia profesjonalnego i zgodnego z prawem przejścia przez wody Stanów Zjednoczonych”.
P.S., when five 🇨🇳 navy ships transited the Aleutians in 2015, they conducted an innocent passage under international law. The US navy congratulated them on conduction a professional and legal passage in US waters for the first time.https://t.co/7LzR7IuuCL
— John Culver (@JohnCulver689) August 7, 2023
Stonowana reakcja USA stoi w ostrym kontraście z tym, co Chiny robiły niemal w tym samym czasie na Morzu Południowochińskim. 6 sierpnia w sieci pojawiło się wideo, na którym kuter chińskiej straży wybrzeża polewa z armatki wodnej filipińską jednostkę. Na zwołanej następnego dnia konferencji prasowej straż wybrzeża Filipin przedstawiła oficjalne nagrania i zdjęcia z zajścia.
Co się stało? Para kutrów straży wybrzeża eskortowała dwie cywilne jednostki wynajęte przez tę formację w celu dowiezienia zaopatrzenia dla garnizonu Second Thomas Shoal (Ayungin w oficjalnym filipińskim nazewnictwie), jednej z filipińskich placówek na spornym archipelagu Spratly. Miniaturowy konwój został przechwycony przez zespół chińskiej straży wybrzeża złożony z sześciu jednostek i otrzymanej od marynarki wojennej korwety typu 056. Przy użyciu armatek wodnych Chińczycy zmusili filipiński zespół do odwrotu.
The #Philippines Coast Guard has released a new video showing #China Coast Guard's “dangerous maneuvers” and “illegal use of water cannons” against PH Coast Guard vessels going to to resupply its Ayungin Shoal outpost on August 5.pic.twitter.com/yPXUqN6F0o
— Indo-Pacific News – Geo-Politics & Defense News (@IndoPac_Info) August 7, 2023
Szybko zaczęły pojawiać się nowe informacje obciążające Chiny. Manila chciała wykorzystać „gorącą linię” ustanowioną w celu ułatwienia komunikacji w takich właśnie sytuacjach. Według informacji pozyskanych przez CNN Philippines telefon w Pekinie pozostał jednak głuchy. Filipińska straż wybrzeża opublikowała ponadto nagrania sugerujące udział w incydencie chińskich milicji morskich i ich ścisłą współpracę ze strażą wybrzeża.
The @coastguardph has recorded evidence of the Chinese Maritime Militia working in conjunction with the Chinese Coast Guard to obstruct the resupply boat's passage towards Ayungin Shoal. pic.twitter.com/q3IA7QdpOC
— Jay Tarriela (@jaytaryela) August 7, 2023
Natomiast w chińskiej wersji wydarzeń straż wybrzeża przepędziła filipińskie jednostki „przewożące nielegalne materiały budowlane i przepływające przez chińskie wody”. W tym miejscu trzeba odwołać się do Konwencji ONZ o Prawie Morza (UNCLOS) z roku 1982, notabene ratyfikowanej przez Pekin. W myśl prawa nieszkodliwego przepływu statek lub okręt dowolnej bandery zmierzający z punktu A do punktu B może, z wyjątkiem pewnych sytuacji, swobodnie przepłynąć przez morze terytorialne, wody archipelagowe, a wyjątkowo nawet morskie wody wewnętrzne państwa. Z prawa tego korzystają Amerykanie podczas swoich operacji swobody żeglugi, korzystają też Chińczycy, pływając w pobliżu Alaski.
Czy prawo nieszkodliwego przepływu ma zastosowanie w przypadku spornych obszarów Morza Południowochińskiego (lub Zachodniofilipińskiego w nazewnictwie stosowanym przez Manilę)? Nie. W myśl UNCLOS w oparciu o ławice, rafy, atole i sztuczne wyspy nie można bowiem wytyczyć wód terytorialnych. Chińskie władze bardzo to uwiera, w związku z czym kilka lat temu wymyśliły koncepcję morza jurysdykcyjnego, czyli wód, na których obowiązuje prawo danego państwa. Jak łatwo się domyślić, terminem tym zostały objęte i Morze Południowochińskie, i Cieśnina Tajwańska. Oczywiście pretensji Pekinu nikt nie uznał. Chiny oczywiście starają się wymuszać swoje bezprawne pretensje na słabszych państwach, jednak przeciw USA czy nawet Japonii to już nie bardzo wychodzi.
W chińskim kierownictwie coraz wyraźniej widać objawy paranoi przypominającej Związek Radziecki za Stalina, nie mogło więc obejść się bez zarzutów wobec Stanów Zjednoczonych. Pekin oskarżył Waszyngton o wspieranie „bezprawnego, prowokacyjnego zachowania” Filipin na Morzu Południowochińskim. Wszak nie od dziś wiadomo, że wszelkie problemy przodującego ustroju i władzy ludowej są winą knowań podłych kapitalistów i imperialistów.
Zobacz też: Stany Zjednoczone wzmacniają siły na Guamie