W drugiej połowie lipca marynarki wojenne Rosji i Chin przeprowadził tegoroczną edycję morskiej części dwustronnych ćwiczeń „Interakcja” (Xibu/Wzaimodiejstwije). Po ich zakończeniu manewrów uczestniczące okręty udały się w dalszy rejs. W przeciwieństwie do ostatnich lat nie okrążyły jednak Japonii, lecz pożeglowały dalej na północny-wschód i dotarły do wybrzeży Aleutów i Alaski. Jeżeli Pekin i Moskwa liczyły, że tym sposobem uda się sprowokować Waszyngton, spotkał je zawód. Reakcja amerykańskiej administracji była bardzo spokojna, żeby nie powiedzieć – złośliwa.

Morska część ćwiczeń „Interakcja” trwała od 19 do 25 lipca na wodach Morza Japońskiego. Ze strony rosyjskiej uczestniczył stały zestaw okrętów: niszczyciele (według nomenklatury rosyjskiej: duże okręty ZOP) Admirał Pantielejew i Admirał Tribuc projektu 1155 Friegat, korwety Gieroj Rossijskoj Fiedieracyi Ałdar Cydienżapow i Griemiaszczij projektu 20380/85 Stierieguszczij oraz tankowiec floty Peczenga typu Dubna. Ze strony chińskiej przybyły niszczyciele typu 052D Guiyang i Qiqihar oraz para fregat typu 054A Zaozhuang i Rizhao. Towarzyszył im okręt zaopatrzeniowy Taihu typu 903A.



Program ćwiczeń był bardzo bogaty i – analogicznie do podobnych manewrów prowadzonych przez państwa Zachodu – symulował pełnoskalowy konflikt z równorzędnym przeciwnikiem. Zespół ćwiczył obronę przed atakami lotnictwa i kutrów rakietowych, wykrywanie i zwalczanie bezzałogowców, zwalczanie okrętów podwodnych i działania przeciwminowe. Jako ciekawostki można wskazać strzelania artylerii okrętowej kalibrów 100 i 130 milimetrów „na dystans ponad 5 kilometrów” oraz symulowane przeganianie obcej jednostki, która naruszyła strefę ćwiczeń.

W oficjalnym komunikacie stwierdzono, że manewry „nie są wymierzone w żadną stronę trzecią i nie mają nic wspólnego z obecną sytuacją międzynarodową i regionalną”. Jak zawsze jednak tego typu ćwiczenia są uważnie obserwowane przez „stronę trzecią”, w tym wypadku – japońskie Morskie Siły Samoobrony, które oddelegowały do tego zadania niszczyciel śmigłowcowy Hyūga, niszczyciel Chikuma i morskie samoloty patrolowe P-3C Orion ze stacjonującego w Hachinohe 2. Skrzydła Lotnictwa Morskiego.

Dalszy rejs

Tokio ma dobre powody do obserwowania rosyjsko-chińskich ćwiczeń. Nie chodzi tutaj tylko o rywalizację miedzy mocarstwami. Ubiegłoroczną edycję „Interakcji” przeprowadzono na wodach japońskiej wyłącznej strefy ekonomicznej. W tym roku rosyjskie i chińskie okręty konsekwentnie trzymały się wód międzynarodowych. Spodziewano się, że podobnie jak w poprzednich latach manewry zakończą się opłynięciem Japonii.

Chikuma, do której dołączyły kuter rakietowy Wakataka i Oriony, kontynuowały więc obserwację uczestników ćwiczeń, tym bardziej że zaobserwowano jeszcze w okolicy chiński okręt rozpoznania elektronicznego Kaiyangxing typu 815A. Rosyjsko-chiński zespół skierował się w stronę oddzielającej japońskie Hokkaido od rosyjskiego Sachalinu Cieśniny La Pérouse’a, którą przekroczył nocą z 28 na 29 lipca. Okręty przeszły przez Morze Ochockie i dotarły na Pacyfik. Tam jednak, zamiast skręcić na południe, ruszyły dalej na wschód, by następnie skręcić na północny-wschód.



Od 31 lipca śledzenie rosyjsko chińskiego zespołu przejęły stacjonujące w Japonii niszczyciele US Navy USS Benfold (DDG 65) i USS John Finn (DDG 113). Na wodach w pobliżu Aleutów i Alaski dołączyły do nich USS John S. McCain (DDG 56) i USS Chung-Hoon (DDG 93). Z powietrza obserwację prowadziły morskie samoloty patrolowe P-8A Poseidon. Jako ciekawostkę można dodać, że Benfold operował wcześniej na Morzu Filipińskim. 28 lipca w ramach ćwiczeń z Morskimi Siłami Samoobrony u wybrzeży Honsiu pobrał paliwo z japońskiego zaopatrzeniowca Tokiwa i ruszył na północny-wschód.

Obszernie o obecności chińskich i rosyjskich okrętów u brzegów Alaski wypowiedzieli się w oświadczeniu z 5 sierpnia reprezentujący ten stan senatorowie Lisa Murkowski i Dan Sullivan (oboje z ramienia Republikanów). Co ciekawe, politycy mówili o jedenastu okrętach, a nie dziesięciu. Kto dołączył? Być może Kaiyangxing albo też udało się zaobserwować towarzyszący zespołowi okręt podwodny. Może też równie dobrze chodzić o chińską lub rosyjską jednostkę samodzielnie operującą w regionie. Ogólnie Murkowski i Sullivan chwalili postawę US Navy.

Pojawianie się rosyjskich i chińskich okrętów w pobliżu Aleutów i Alaski to nic nowego. Takie wizyty są regularne. Wcześniejsze reakcje Waszyngtonu były jednak bardzo wstrzemięźliwe, co zdaniem obojga senatorów ośmielało Pekin i Moskwę. Politycy wyrazili duże zadowolenie z wysłania aż czterech niszczycieli i aktywnego udziału lotnictwa. Amerykańskie Dowództwo Północne (NORTHCOM) w swoim oświadczeniu stwierdziło, że rosyjskie i chińskie okręty pozostały na wodach międzynarodowych i nie były traktowane jako zagrożenie.

Tymczasem bliżej równika

Oczywiście rosyjskie i chińskie trolle zawyły, jak to teraz „Hameryka poznaje smak własnego lekarstwa”, co ma być odniesieniem do operacji swobody żeglugi (FONOP) prowadzonych przez USA na wodach międzynarodowych Cieśniny Tajwańskiej i Morza Południowochińskiego. Przypomnijmy, że gdy w 2015 roku po raz pierwszy „wiatry zagnały” chińskie okręty w pobliże Aleutów, US Navy oficjalnie pogratulowała im „przeprowadzenia profesjonalnego i zgodnego z prawem przejścia przez wody Stanów Zjednoczonych”.

Stonowana reakcja USA stoi w ostrym kontraście z tym, co Chiny robiły niemal w tym samym czasie na Morzu Południowochińskim. 6 sierpnia w sieci pojawiło się wideo, na którym kuter chińskiej straży wybrzeża polewa z armatki wodnej filipińską jednostkę. Na zwołanej następnego dnia konferencji prasowej straż wybrzeża Filipin przedstawiła oficjalne nagrania i zdjęcia z zajścia.

Co się stało? Para kutrów straży wybrzeża eskortowała dwie cywilne jednostki wynajęte przez tę formację w celu dowiezienia zaopatrzenia dla garnizonu Second Thomas Shoal (Ayungin w oficjalnym filipińskim nazewnictwie), jednej z filipińskich placówek na spornym archipelagu Spratly. Miniaturowy konwój został przechwycony przez zespół chińskiej straży wybrzeża złożony z sześciu jednostek i otrzymanej od marynarki wojennej korwety typu 056. Przy użyciu armatek wodnych Chińczycy zmusili filipiński zespół do odwrotu.

Szybko zaczęły pojawiać się nowe informacje obciążające Chiny. Manila chciała wykorzystać „gorącą linię” ustanowioną w celu ułatwienia komunikacji w takich właśnie sytuacjach. Według informacji pozyskanych przez CNN Philippines telefon w Pekinie pozostał jednak głuchy. Filipińska straż wybrzeża opublikowała ponadto nagrania sugerujące udział w incydencie chińskich milicji morskich i ich ścisłą współpracę ze strażą wybrzeża.

Natomiast w chińskiej wersji wydarzeń straż wybrzeża przepędziła filipińskie jednostki „przewożące nielegalne materiały budowlane i przepływające przez chińskie wody”. W tym miejscu trzeba odwołać się do Konwencji ONZ o Prawie Morza (UNCLOS) z roku 1982, notabene ratyfikowanej przez Pekin. W myśl prawa nieszkodliwego przepływu statek lub okręt dowolnej bandery zmierzający z punktu A do punktu B może, z wyjątkiem pewnych sytuacji, swobodnie przepłynąć przez morze terytorialne, wody archipelagowe, a wyjątkowo nawet morskie wody wewnętrzne państwa. Z prawa tego korzystają Amerykanie podczas swoich operacji swobody żeglugi, korzystają też Chińczycy, pływając w pobliżu Alaski.



Czy prawo nieszkodliwego przepływu ma zastosowanie w przypadku spornych obszarów Morza Południowochińskiego (lub Zachodniofilipińskiego w nazewnictwie stosowanym przez Manilę)? Nie. W myśl UNCLOS w oparciu o ławice, rafy, atole i sztuczne wyspy nie można bowiem wytyczyć wód terytorialnych. Chińskie władze bardzo to uwiera, w związku z czym kilka lat temu wymyśliły koncepcję morza jurysdykcyjnego, czyli wód, na których obowiązuje prawo danego państwa. Jak łatwo się domyślić, terminem tym zostały objęte i Morze Południowochińskie, i Cieśnina Tajwańska. Oczywiście pretensji Pekinu nikt nie uznał. Chiny oczywiście starają się wymuszać swoje bezprawne pretensje na słabszych państwach, jednak przeciw USA czy nawet Japonii to już nie bardzo wychodzi.

W chińskim kierownictwie coraz wyraźniej widać objawy paranoi przypominającej Związek Radziecki za Stalina, nie mogło więc obejść się bez zarzutów wobec Stanów Zjednoczonych. Pekin oskarżył Waszyngton o wspieranie „bezprawnego, prowokacyjnego zachowania” Filipin na Morzu Południowochińskim. Wszak nie od dziś wiadomo, że wszelkie problemy przodującego ustroju i władzy ludowej są winą knowań podłych kapitalistów i imperialistów.

Zobacz też: Stany Zjednoczone wzmacniają siły na Guamie

Ministierstwo oborony Rossijskoj Fiedieracyi