Przywódcy FARC, kolumbijskiej lewicowej partyzantki, mimo wcześniejszych sugestii dotyczących gotowości do podjęcia rozmów z rządem w Bogocie w dalszym ciągu pozostają w opozycji i kontynuują swoją działalność rewolucyjną. Gotowość do walki zadeklarował niedawno Iván Márquez, jeden z komendantów.

Jeszcze kilka miesięcy temu FARC wydawało się być kompletnie rozbite, a możliwość podjęcia rozmów z władzami oraz złożenia broni jawiły się jako ostatnia deska ratunku dla postawionej pod ścianą organizacji. W ubiegłym roku bowiem w walkach z siłami rządowymi zginął przywódca partyzantki Alfonso Cano. Rok wcześniej zgładzono jego poprzednika Mono Jojoya.

Komunistyczni partyzanci pozostają znacznie słabsi niż w poprzednich latach, a prezydent Kolumbii José Manuel Santos jest bezwzględny wobec guerilli. W wyniku sukcesów sił rządowych postanowił wprowadzić nową strategię w walkach z rebeliantami, intensyfikując działania mające na celu dalsze osłabienie FARC. Tylko w marcu tego roku siły rządowe zabiły ponad 60 bojowników.

W minionym tygodniu doszło jednak do kolejnych ataków rewolucjonistów. Na południowym zachodzie kraju zabili pięciu żołnierzy, a mieście Puerto Rico w stanie Caqueta zdetonowali ładunek bombowy na posterunku policji zabijając trzy osoby, w tym dziecko.

FARC (Fuerzas Armadas Revolucionarias de Colombia, Rewolucyjne Siły Zbrojne Kolumbii) jest największą i najstarszą lewicową organizacją partyzancką w kraju. Powstało w 1964 roku jako zbrojne skrzydło Kolumbijskiej Partii Komunistycznej.

(bbc.co.uk)