Atmosfera wokół ostatnich wydarzeń związanych z F-35 cały czas jest gorąca. W odpowiedzi na doniesienia o porażce F-35 z F-16 w manewrowej walce powietrznej producent samolotu i Departament Obrony argumentowały, że samolot był niekompletny, a poza tym ma on wygrywać walki powietrzne, wykorzystując przewagę w swojej awionice i technice stealth, a nie dzięki zwrotności. Jednak nie zawsze tak było. Kilka lat temu pojawiały się bardziej optymistyczne wypowiedzi na temat walki manewrowej. Na blogu War is Boring, gdzie wcześniej pojawił się artykuł, od którego rozpoczęło się zamieszanie wokół manewrowości F-35 (zobacz też: Lemoine: Artykuł o zwycięstwie F-16 nad F-35 to stek bzdur), opublikowano niedawno zestawienie komentarzy na ten temat, zmieniających się na przestrzeni lat.
W 2003 roku John Kent, rzecznik prasowy Lockheeda do spraw programu JSF, powiedział: – Założenia dla F-35 są ambitne. Samolot będzie jednomiejscowym myśliwcem możliwym do wykorzystania od pierwszego dnia wojny, zdolnym do ataku w każdych warunkach pogodowych, który używa szerokiego wachlarza uzbrojenia powietrze-ziemia i powietrze-powietrze i który potrafi się bronić w manewrowej walce powietrznej. – Czyli, mimo że walka powietrzna nie była jego głównym zadaniem, F-35 powinien móc wymanewrować swoich przeciwników.
Rok później w rocznym sprawozdaniu na temat postępów programu JSF Dyrektor Testów i Ewaluacji z ramienia Departamentu Obrony powiedział jednak, że samolot będzie zdolny do zwalczania szerokiego wachlarza celów w każdych warunkach pogodowych i o każdej porze doby. Tu już nie było mowy o manewrowej walce powietrznej i być może wiązało się to z uzyskanymi już wtedy danymi o nie najlepszych właściwościach samolotu w tym zakresie.
W 2007 roku podpułkownik Pete Zuppas, wtedy dowódca 35. Grupy Operacyjnej w Japonii, powiedział: – Wyzwania, rycerskość i dreszcz związane z walką tylko na działka z pewnością należą do minionych czasów. – Niedługo później dodał jednak: – Kto wie, kiedy będziemy musieli wykorzystać ten element lotniczego rzemiosła. Więc na razie stosujemy zbalansowany trening, aby móc toczyć walki manewrowe teraz i w przyszłości. W końcu F-35 będą na wyposażeniu większości amerykańskich eskadr, więc jeśli on nie będzie mógł walczyć w ten sposób, to cały USAF nie będzie w stanie tego robić.
W 2012 roku w informacji prasowej stworzonej przez biuro programu JSF stwierdzono, że samolot wykonywał manewry z kątami natarcia dochodzącymi do pięćdziesięciu stopni. Tłumaczono to tym, że pilot F-35A musi być w stanie agresywnie nim manewrować. Jak widać, w 2003 roku F-35 miał być choćby w części zwrotnym myśliwcem, a do 2012 roku siły powietrzne starały się uściślić to określenie.
Już w 2014 roku generał Mike Hostage, dowódca Air Combat Command, stwierdził jednakże: – Pilot, który wplącze się w walkę manewrową, prawdopodobnie popełni błąd. – W dalszej części wypowiedzi generał dodał jednak, że jeśli F-35 zostanie złapany bez eskorty, będzie mógł manewrować równe dobrze co F-16. Jest to więc już niemal taka sama wypowiedź, jaką mogliśmy usłyszeć w ostatnich dniach od generała Jeffreya Harrigiana, który powiedział, że F-35 ma mieć zwrotność porównywalną z dzisiejszymi myśliwcami, ale został zoptymalizowany pod kątem właściwości stealth, dzięki czemu będzie mógł operować w środowisku, w którym F-16 by nie przetrwał.
Niestety dla pilotów latających na F-35, pomimo że Departament Obrony i Lockheed przewidują dla samolotu określony model walki powietrznej – lub najlepiej jej całkowite uniknięcie – nie znaczy to, że przeciwnicy się do tego dostosują i będą działać tak, aby F-35 mógł zaprezentować swoje zalety. Będzie raczej odwrotnie i wiedząc, że samolot ma problemy w walce manewrowej, zrobią wszystko, aby stworzyć taką sytuację taktyczną, w której tego typu walki nie da się uniknąć. W jeszcze gorszej sytuacji mogą znaleźć się zagraniczni użytkownicy F-35, dla których będzie to jedyny typ samolotu bojowego i nie będą mieli F-22 do ich wspierania.
(medium.com/war-is-boring, fot. United States Air Force)