Wydawało się, że o zestrzeleniu libijskich Su-22 przez amerykańskie F-14 nad Wielką Syrtą w 1981 roku wiemy już prawie wszystko. Jak się okazuje, istnieje jednak alternatywna, libijska wersja tych wydarzeń, którą 11 lipca na portalu War Is Boring odtworzył autor opracowań na temat walk lotniczych na Bliskim Wschodzie, Austriak Tom Cooper. Ujawnione przez Coopera materiały stawiają wydarzenie w całkiem innym świetle. Z niewielkiej, przypadkowej potyczki przemieniają je w bitwę w stylu finałowych scen „Top Gun”.
Samoloty z lotniskowców USS Forrestal (CV 59) i USS Nimitz (CVN 68) rozpoczęły intensywne loty nad Zatoką Wielka Syrta 18 sierpnia 1981 roku. Choć o planowanych ćwiczeniach US Navy wiadomo było dużo wcześniej, na ich czas libijski dyktator Mu’ammar al-Kaddafi, być może w obawie o własne życie, opuścił kraj. Przed wyjazdem na zagraniczną wizytę wydał jednak rozkaz zdecydowanej obrony libijskiej przestrzeni powietrznej.
Pierwszego dnia, gdy w pobliżu pojawili się Amerykanie, libijskie samoloty startowały trzydzieści pięć razy. Podrywane w powietrze były głównie MiG-i-23MS, MiG-i-25P i Mirage’e F1. Aby wzmocnić skromne siły myśliwców, do patroli bojowych wyznaczano także szturmowe Su-22 uzbrojone w pociski powietrze–powietrze R-3S i R-13M, zaś MiG-i-25RB bezskutecznie próbowały zlokalizować nieprzyjacielskie lotniskowce.
Większość ze zbliżeń kończyła się wycofaniem libijskich maszyn do baz, mimo iż niejednokrotnie wydawano jasne rozkazy ostrzelania amerykańskich intruzów. Libijczycy, latający na starszych, mniej zwrotnych lub zubożonych wersjach radzieckich maszyn i zdecydowanie gorzej wyszkoleni, mieli jednak problemy z osiągnięciem pozycji do otwarcia ognia, zaś ich środki łączności były przez Amerykanów zagłuszane.
Według wersji libijskiej o świcie 19 sierpnia 1981 roku naziemne radary wykryły zbliżającą się formację ośmiu samolotów, z których dwa naruszyły libijską przestrzeń powietrzną. Na ich spotkanie wysłano parę Su-22 z 1022. Eskadry, które pilotowali kapitan Belkacem Emsik Az-Zintani i porucznik Mochtar El-Arabi Al-Dżafari.
Wiedząc, że nie będą w stanie wymanewrować F-14, libijscy piloci postanowili znaleźć się na ogonach amerykańskich myśliwców, kładąc się w głębokim wirażu. Podstęp ponoć się udał, gdyż kapitan Zintani odpalił pocisk R-13M, który trafił prowadzącego pary F-14. Libijczykom nie dane było jednak cieszyć się zwycięstwem, gdyż za chwilę osaczeni zostali przez szóstkę Tomcatów. Wyłowiły ich potem śmigłowce ratownicze.
Na potwierdzenie swojej wersji wydarzeń Libijczycy posiadają zdjęcia panelu obsługowego działka F-14, wyłowionego rzekomo przez rybaków kilka miesięcy później. Źródła libijskie szerzyły także teorię spiskową, jakoby zestrzelenie biorącego udział w starciu Tomcata i śmierć pilota były przez Amerykanów ukrywane.
Mimo rzetelności Toma Coopera, będącego autorem unikatowych na skalę światową publikacji o lotnictwie wojskowym, libijska wersja starcia nad Wielką Syrtą wydaje się propagandowo przesadzona i mało wiarygodna. Choć z drugiej strony kiedyś nikt nie wierzył także w sukcesy Tomcatów w wojnie iracko-irańskiej.
Te same źródła donoszą, że libijskie siły powietrzne były mocno zawiedzione jakością zarówno szkolenia ich pilotów przez radzieckich instruktorów, jak i dokumentacji dostarczanej im przez Rosjan. Z tego powodu libijscy piloci szkoleni byli przez instruktorów z Jugosławii, Czechosłowacji i Włoch, zaś instrukcję użytkowania w locie MiG-ów-23 napisali dla nich, po dokładnym oblataniu maszyn… dwaj Amerykanie.
Zobacz też: Hornet kontra MiG-25. Nowe fakty z „Pustynnej Burzy”
(warisboring.com)