Mimo iż wojna domowa w Etiopii została zakończona, kraj nadal ma poważny problem natury wojskowej. Krwawy konflikt z Tigrajem nie osłabił ambicji Addis Abeby, która nadal próbuje budować scentralizowane państwo kosztem niezależności prowincji. Obecnie podejmowane są próby rozwiązania lokalnych bojówek i utworzenia wieloetnicznych sił zbrojnych, w których mają służyć przedstawiciele wszystkich społeczności zamieszkujących Etiopię. Propozycje te budzą jednak opór nie tylko przeciwników politycznych rządu centralnego, ale również jego niedawnych sojuszników.

Ogłoszony zamiar zintegrowania lokalnych oddziałów z państwowymi siłami zbrojnymi doprowadził do wybuchu walk w Amharze — regionie do tej pory sprzyjającym Addis Abebie. Amharskie Siły Specjalnie niemal natychmiast odmówiły złożenia broni i rozpoczęcia rozmów w kwestii integracji z siłami zbrojnymi. Zamiast tego doszło do zamieszek, które według rządu spowodowane były niezrozumieniem i błędnym odczytaniem intencji władz. Jednocześnie premier Abiy Ahmed Ali w dość jasny i precyzyjny sposób określił, że nie zamierza tolerować nieposłuszeństwa i decyzja o rozwiązaniu lokalnych oddziałów jest niepodważalna.



W przypadku tak sformowanych celów politycznych trudno jednak mówić o niezrozumieniu. Jasno pokazuje to zamiary rządu centralnego, nieporzucającego ambicji budowy scentralizowanego państwa, w którym nie ma miejsca na dalece posuniętą autonomię. Wobec porażki w wojnie teraz działania podejmowane są w sposób bardziej zrównoważony i mniej zwracający uwagę społeczności międzynarodowej. Jest to racjonalna strategia, szczególnie wobec poważnych problemów wewnętrznych.

Sytuacja w Etiopii od lat pozostaje napięta do granic możliwości, a rząd często sprawuje władzę nad prowincjami jedynie w wymiarze symbolicznym. Otwarta wrogość w relacjach z Tigrajem doprowadziła do wybuchu w 2020 roku wojny domowej. Z perspektywy Amhary stanięcie po stronie rządu było jedynie taktycznym sojuszem. Wieloletni konflikt z Tigrajczykami o dostęp do żyznych ziem uprawnych sprawił, że oba regiony od dawna pozostawały w sporze, który jedynie zaognił się przy okazji wojny domowej. Obecnie tereny te są w pełni kontrolowane przez Amharczyków, którzy obawiają się, że realizacja układu pokojowego zmusi ich do wycofania się i oddania niedawnych zdobyczy.

Tigraj – oznaczony kolorem czerwonym, na północy kraju. Amhara – kolor żółty, na południe od Tigraju.
(NordNordWest / SMU1 / Creative Commons Attribution-Share Alike 4.0 International)

Największym problemem dla rządu centralnego stali się jego dotychczasowi sojusznicy. Tak zwana FANO — koalicja czterech amharskich bojówek – nadal jest siłą, której nie można lekceważyć. Jakiekolwiek rokowania z jej członkami utrudnia fakt, iż koalicja jest bardzo luźna i nie ma zwartego kierownictwa. Podczas wojny w Tigraju oddziały te cieszyły się sympatią władz centralnych. Widziano w nich tańszą i łatwiejszą w użyciu siłę mającą odciągać separatystów od skoncentrowania większych oddziałów na uderzeniu w kierunku stolicy. Gdy podpisano rozejm, FANO z bliskiego sojusznika stało się problemem, który należy zlikwidować.



Dowódca oddziału bojowników z Wal w północnej Etiopii twierdzi, że rząd udzielał im jedynie wsparcia politycznego. Uzbrojenie, wyposażenie i przeszkolenie leżało całkowicie po stronie partyzantów. Wezwania Addis Abeby do rozbrojenia odrzucił regionalny rząd Amhary, który boi się zbrojnego oporu ze strony grupy postrzeganej do tej pory jako gwarant bezpieczeństwa prowincji. Jest to model powszechny w Etiopii, który ze swojej natury sprzyja destabilizacji i wybuchom walk wewnętrznych. Rząd scedował na regiony odpowiedzialność za zapewnienie sobie bezpieczeństwa, nie dostrzegając zagrożenia ze strony powstających regionalnych milicji, często będących de facto bojówkami etnicznymi.

Złamany opór i żądania bojowników

W tle wojny Addis Abeby z Tigrajem tli się konflikt między Amharą a Oromią. Prowincje oskarżają się wzajemnie o prowadzenie wojny podjazdowej, której podstawą mają być starcia na pograniczu i operacje noszące znamiona czystek etnicznych. W takich realiach nie może być mowy o dobrowolnym rozwiązaniu regionalnych sił zbrojnych. Innym punktem spornym w relacjach Amhary z rządem jest kwestia potencjalnego sądzenia członków FANO mogących odpowiadać za przestępstwa popełnione w trakcie wojny.

Bojownicy domagają się jasnej gwarancji, że nie zostaną wydani do Tigraju w razie ewentualnych procesów. Przedstawiciele rządu nie odnieśli się do warunków Amharczyków, jednak trudno wyobrazić sobie takie ustępstwo władz dążących do budowy silnego, scentralizowanego państwa.



Jest jednak region, w którym udało się przeprowadzić częściowe rozbrojenie. W złamanym wojną Tigraju bojownicy oddali ciężką broń, nie mogąc dłużej walczyć w obliczu klęski humanitarnej i głodu. Proces zainicjowano 10 stycznia pod nadzorem Unii Afykańskiej. Nie oznacza to jednak końca nienawiści między stronami. W Mekelie powołana została do życia Tigrajska Rada Weteranów, mająca wspierać rodziny „męczenników”, którzy polegli podczas wojny domowej.

Stosowana w lokalnych mediach retoryka jasno wskazuje, że nie może być mowy o pojednaniu i budowaniu harmonijnego społeczeństwa. Zjednoczenie i centralizacja w przypadku Etiopii będzie długim i skomplikowanym procesem. Przykład Tigaju dowodzi, że wiele regionów nie zrzeknie się dobrowolnie swojej niezależności, a każda daleko posunięta próba ograniczania ich swobód zakończy się kolejną wojną domową i katastrofą humanitarną.

Zobacz też: Czy możliwy jest afgański scenariusz w Etiopii?

Office of the Prime Minister – Ethiopia