Wczoraj w Kairze podpisano porozumienie w sprawie współpracy między południowokoreańskim koncernem Korea Aerospace Industries a państwową Arabską Organizacją do spraw Industrializacji. Umowa dotyczy w pierwszej kolejności transferu technologii i rozpoczęcia produkcji w Kraju Faraonów samolotów szkolno-treningowych T-50 Golden Eagle i lekkich samolotów bojowych FA-50.
Zapotrzebowanie egipskich wojsk lotniczych szacowane jest na sto maszyn szkolenia zaawansowanego. Obecnie w służbie jest około 120 chińskich Hongdu JL-8 (Karakorum-8) i pięćdziesięciu Aero L-59 Super Albatrosów. Te drugie mają już trzydzieści lat i kwalifikują się do pilnej wymiany, nie tyle dlatego, że są zużyte (choć są), ile dlatego, że nie nadają się do szkolenia pilotów nowoczesnych samolotów bojowych. Część zapotrzebowania mają jednak pokryć włoskie M-346. Egipt planuje zamówić dwadzieścia cztery maszyny tego typu.
Egypt's Arab Organization for Industrialization inks a cooperation agreement with Korean Aerospace Industries (KAI) to localize the manufacturing technology of T-50/FA-50 Golden Eagle advanced trainer jet & LCA in order to fulfill the EAF needs and export to third countries. pic.twitter.com/ZmDDbOA6Py
— Mahmoud Gamal (@mahmouedgamal44) December 1, 2022
Tymczasem Egipt prowadzi właśnie kompleksową modernizację sił powietrznych. Do służby wprowadzane są francuskie samoloty bojowe Dassault Rafale DM/EM. Po zwiększeniu zamówienia w maju ubiegłego roku docelowa liczebność egipskiej floty maszyn tego typu wzrosła do pięćdziesięciu czterech egzemplarzy.
Na razie nie ujawniono, ile koreańskich samolotów pozyska Egipt ani jaki odsetek będzie reprezentować wersję bojową FA-50. Zresztą prawdopodobnie Kair wciąż jeszcze nie zdecydował. Nie ma jednak wątpliwości co do tego, że nie ograniczy się do samolotów szkolno-treningowych. Egipcjanie od pewnego czasu wykazywali zainteresowanie filozofią lekkich samolotów bojowych i prowadzili w tej sprawie negocjacje z Indiami. Kilka miesięcy temu indyjski minister obrony Rajnath Singh podczas wizyty w Kairze oferował rozpoczęcie nad Nilem produkcji lekkich samolotów bojowych Tejas Mk 1A i śmigłowców ze „stajni” HAL.
Privileged to call on the President of Egypt, H.E. Abdel Fattah Al-Sisi in Cairo today. India and Egypt continue to work on enhancing mutual trust and confidence. It was reaffirmed that both the countries are committed to expanding our multi-faceted cooperation. pic.twitter.com/dFJkMswXJi
— Rajnath Singh (@rajnathsingh) September 19, 2022
Koreańczycy intensywnie promowali swój produkt w Egipcie. Zadbali nie tylko o warstwę merytoryczną oferty, ale także o należytą otoczkę propagandową. Na pokazy do Egiptu przybył z ramach swojego międzynarodowego tournée zespół akrobacyjny Black Eagles. Mało tego, stał się on pierwszym w historii zagranicznym zespołem akrobacyjnym, który wystąpił ponad piramidami w Gizie.
W indyjskich mediach branżowych sprowokowało to zresztą serię nieprzychylnych komentarzy pod adresem tamtejszych decydentów. Zarzucano im, że nie przykładają się należycie do promowania rodzimych produktów na rynkach zagranicznych.
Prawda jest jednak taka, że Tejas od początku stał na przegranej pozycji. Jako lekki samolot bojowy, owszem, może stawać w szranki z FA-50. Ale jako samolot szkolenia zaawansowanego jeszcze de facto nie istnieje. Dostawy pierwszej partii ośmiu Tejasów Trainerów dla indyjskich wojsk lotniczych mają ruszyć dopiero w przyszłym roku. Trudno więc było się spodziewać, żeby Egipcjanie chcieli kupować kota w worku, kult bogini Bastet dawno wymarł, a do tego Indusi sami sobie zrobili antyreklamę wieloletnimi kłopotami trapiącymi program Tejasa.
FA-50 pokonał Tejasa już drugi raz w ciągu kilku miesięcy. Poprzednio indyjski samolot przegrał w Malezji, gdzie gra toczyła się o zamówienie na osiemnaście lekkich samolotów bojowych. W przetargu startowały również MiG-35, Hongdu L-15, M-346 i Hürjet.
Generał dywizji Muchtar Abd al-Latif, szef Arabskiej Organizacji do spraw Industrializacji (która obecnie jest instytucją ściśle egipską, ale powstała za czasów Anwara Sadata jeszcze na fali naserowskiego panarabizmu) podkreślił, że umowa z KAI obejmuje wymianę doświadczeń i szkolenie personelu w zakresie produkcji i obsługi technicznej. Obie strony powołają komitet koordynujący, który będzie odpowiadać za implementację wspólnych projektów.
Egipskie lotnictwo dysponuje wyjątkowo różnorodną flotą samolotów. Poza Rafale’ami w uzbrojeniu znajdują się amerykańskie F-16A–D (według raportu World Air Forces 2022 – 218 sztuk), rosyjskie MiG-i-29 (44 sztuki) oraz Mirage’e 5 i 2000 (łącznie około 100). Do niedawna wydawało się, że w najbliższym czasie ruszą dostawy Su-35, ale jeszcze przed bandycką napaścią Rosji na Ukrainę Amerykanie starali się przekonać Kair do porzucenia zakupów broni w Rosji. Teraz, kiedy trwa wojna, można już z przekonaniem stwierdzić, że transakcja upadła raz na zawsze.
Z jednej strony taka różnorodność jest wyzwaniem dla systemu logistycznego i podnosi koszty utrzymania, ale z drugiej strony daje zabezpieczenie, że w razie sankcji nałożonych przez jednego dostawcę cała flota samolotów nie zostanie uziemiona. Zakup Golden Eagle’i pozwala też Kairowi zagrać na dwa fronty – jest to niewątpliwie maszyna funkcjonująca w globalnym amerykańskim systemie zbrojeniowym, ale nie amerykańska sensu stricto.
Wreszcie nie ma wątpliwości, że Egipt będzie się starał zainteresować „swoimi” samolotami także inne kraje Bliskiego Wschodu i Afryki. Dla biedniejszych krajów afrykańskich, zwłaszcza tych niezagrożonych obecnie konfliktem zbrojnym albo tych, których potencjalnym przeciwnikiem będzie kraj bez lotnictwa bojowego, Golden Eagle może być idealnym samolotem szkolno-bojowym. Da im znaczną część korzyści płynących z posiadania pełnokrwistego samolotu bojowego (takiego jak, powiedzmy, F-16 Block 70) za dużo niższą cenę. Kilka lat temu zakupem koreańskich maszyn zainteresowana była Botswana.
Przypomnijmy, że to nie pierwszy egipski zakup w Korei Południowej. W lutym tego roku podpisano umowę o wartości 1,9 miliarda dolarów w sprawie zamówienia haubic samobieżnych K9 Thunder. Egipt pozyska około 200 haubic, a do tego wozy amunicyjne K10 i inne pojazdy wsparcia dla pododdziałów. W tym wypadku również umowa między Hanwha Defense a ministerstwem produkcji wojskowej przewiduje produkcję na licencji. Lokalny wariant haubicy ma mieć oznaczenie K9A1 EGY.
Zobacz też: USAF szuka nowych celów latających, które będą symulować J-20 i Su-57