Po rezygnacji z budowy systemu Aegis Ashore Tokio zdecydowało się wypełnić powstałą w ten sposób lukę, zamawiając parę dodatkowych niszczycieli z systemem Aegis. Tym samym ciężar obrony przeciwrakietowej spocząłby przede wszystkim na barkach Morskich Sił Samoobrony (Kaijō Jieitai), zaś komponent lądowy tarczy uległby marginalizacji. Według materiałów opublikowanych przez dziennik Asahi Shimbun może być to fatalna w skutkach decyzja.
Gazeta powołuje się na rozmowy z urzędnikami ministerstwa obrony. Już w listopadzie ubiegłego roku resort miał po rozmowach z Amerykanami i japońskim przemysłem stoczniowym dość jasny obraz sytuacji. Główne pytania, które zadało Tokio, brzmiały: czy można użyć elementów zamówionych z myślą o lądowej wersji Aegis na pokładzie okrętów oraz w jakim wymiarze czasu dodatkowe niszczyciele będą w stanie zapewnić satysfakcjonujące funkcjonowanie tarczy rakietowej?
Odpowiedź na pierwsze pytanie była twierdząca, aczkolwiek z zastrzeżeniem, że będzie to wymagać dużych nakładów. Natomiast odpowiedź na drugie pytanie ukazuje obraz bardzo dziurawej tarczy. Według szacunków ministerstwa obrony okręty każdego roku będą musiały spędzać trzy miesiące na przeglądach i remontach bieżących. Po doliczeniu czasu koniecznego na szkolenie i trening załóg oznacza to, że na służbę w ramach obrony przeciwrakietowej dla każdego okrętu zostaje tylko 126 dni w roku.
Ograniczony stopień dostępności operacyjnej był jednym z od początku podnoszonych argumentów przeciwko opieraniu japońskiej tarczy o komponent morski. Sprawy nie rozwiązuje nawet to, że Kaijō Jieitai posiada już osiem niszczycieli z systemem Aegis. Okręty te pełnią przede wszystkim służbę w ramach skupionych wokół niszczycieli śmigłowcowych czterech Flotylli Eskortowych, stanowiących trzon Morskich Sił Samoobrony. Z tego względu jednostki typów Kongō, Atago i Maya (na zdjęciu tytułowym) muszą wypełniać liczne zadania – z dozorowaniem Korei Północnej i patrzeniem na ręce Chińczykom włącznie.
Z tego względu para dodatkowych niszczycieli miała być optymalizowana pod kątem obrony przeciwrakietowej. Nadal jednak trudno było o znalezienie rozwiązania pozwalającego zrównoważyć główną zaletę systemów lądowych, czyli zdolności do pełnienia dyżuru 24 godziny na dobę, 365 dni w roku. Z drugiej strony okręty jako mobilne platformy umożliwiają przemieszczanie się stanowisk obrony, ale jednocześnie pokrywają mniejszy obszar niż Aegis Ashore. Do tego przewidywany koszt obu jednostek to 4,8 miliarda dolarów, czyli prawie miliard dolarów więcej niż Aegis Ashore.
Jeden z rozmówców Asahi Shimbun stwierdził, że resort ukrywa niewygodne fakty i z tego powodu nie upublicznił wyników prac studyjnych. Pomysł budowy pary dodatkowych niszczycieli zyskał jednak poparcie ministra obrony Nobuo Kishiego, a także Taku Otsuki, szef zespołu zajmującego się polityką obronną w rządzącej Partii Liberalno-Demokratycznej (Jimintō). W takiej sytuacji zatwierdzenie projektu przez rząd, co nastąpiło w grudniu ubiegłego roku, było jedynie formalnością. Głównym argumentem za okrętami okazał się czas. Pierwszy z nich mógłby być gotowy już w roku 2024. Realizacja innych rozwiązań potrwałaby dłużej.
Japonia zawiesiła proces pozyskania systemu Aegis Ashore w czerwcu 2020 roku. Oficjalnym powodem było poważne ryzyko, że przyspieszacze startowe pocisków SM-3 odpalanych z wyrzutni lądowych będą spadały na tereny zabudowane. Nieoficjalnie mówi się jednak, iż ówczesny minister obrony Tarō Kōno podjął decyzje po przeczytaniu raportów krytycznie oceniających spodziewaną skuteczność systemu obrony przeciwrakietowej opartego na Aegis Ashore i Patriot PAC-3.
Oprócz budowy dwóch dodatkowych niszczycieli z systemem Aegis pod uwagę brano jeszcze inne opcje. Aegis Ashore miał zostać rozmieszczony na pływających wyspach lub platformach wiertniczych. Jeszcze inny wariant proponował budowę lądowych stanowisk radarów, ale przeniesienie wyrzutni na przebudowane statki cywilne. Wszystkie te opcje odrzucono jako zbyt czasochłonne, kosztowne i wymagające technicznie. W grę wchodziło także funkcjonowanie platform w warunkach sztormowych, odporność struktur na siły i temperatury działające w trakcie startów pocisków czy wreszcie ochrona i obrona takich obiektów.
Co istotne, Japonia nadal nie zrezygnowała z radarów SPY-7 dla Aegis Ashore. Były minister obrony Gen Nakatani zaproponował nawet, aby rozmieścić je od strony Pacyfiku i wykorzystywać do monitorowania chińskiej aktywności na oceanie. Wraz z dość licznym gronem ekspertów wzywa on do budowy zintegrowanego systemu obrony przeciwrakietowej, a nie dokładania kolejnych, oddzielnie funkcjonujących elementów.
Zobacz też: Karrar (po raz kolejny) o krok od wejścia do służby
(asahi.com)