Tematem dnia w światku lotnictwa wojskowego są dziś pierwsze zdjęcia dwumiejscowej wersji najnowocześniejszego samolotu bojowego sił powietrznych Chińskiej Armii Ludowo-Wyzwoleńczej – Chengdu J-20. Spekulacje o istnieniu takiej maszyny krążyły od dawna, jednak na ich potwierdzenie czekaliśmy aż do teraz. Na lotnisku zakładowym Chengdu Aerospace Corporation wreszcie uwieczniono dowód na istnienie tego lotniczego potwora z Loch Ness. Maszyna wyjechała niepomalowana – płatowiec pokryto jedynie żółtym podkładem. Co ciekawe, nie wiadomo jeszcze, jakie oznaczenie jej nadano. Według różnych publikacji może to być J-20B, J-20AS lub J-20S.

Samolot taki może znaleźć dużo więcej zastosowań niż tylko klasyczne zadania szkolne i treningowe. Ba, nawet w maszynach reprezentujących szeroko rozumianą czwartą generację pożądane jest, aby dwustery służyły nie tylko uczniom. Drugi członek załogi powinien wypełniać funkcje związane z realizacją zadań bojowych. Może on być oficerem systemów uzbrojenia lub oficerem walki radioelektronicznej, podobnie jak choćby w EA-18G Growlerze, czy też odpowiadać za ugrupowanie półautonomicznych dronów, tak zwanych lojalnych skrzydłowych, towarzyszących myśliwcowi.



W ubiegłym roku krążyły pogłoski, jakoby Chińczycy chcieli uczynić z dwumiejscowego J-20 samolot jednocześnie bojowy oraz wczesnego ostrzegania i kontroli przestrzeni powietrznej. Na dokładkę maszyna taka miałaby mieć kabinę w układzie, w którym lotnicy siedzą obok siebie, zamiast układu tandem. Rozmieszczenie załogi tak jak w Su-34 istotnie pozwala na lepszą komunikację pilota oraz operatora systemów uzbrojenia i łączności. Ta ostatnia hipoteza, jak już wiemy, nie miała pokrycia w faktach. Trudno też przypuszczać, żeby jeden lotnik (nawet wspomagany rozwiązaniami z dziedziny sztucznej inteligencji) zdołał wziąć na siebie zadania, które na przykład w amerykańskim E-2C Hawkeye’u wykonuje trzech, a do tego jeszcze zajmował się łącznością z okrętami nawodnymi i podwodnymi oraz obsługą systemów uzbrojenia.

Po co to komu?

Jeśli mamy do czynienia z maszyną stworzoną tylko lub przede wszystkim z myślą o szkoleniu pilotów, świadczyłoby to – paradoksalnie – kiepsko o chińskim przemyśle lotniczym i „kuźni” pilotów w siłach powietrznych ChALW. Nie bez powodu F-22 Raptor, F-35 Lightning II i rosyjski Su-57 nie mają wersji szkolno-bojowej, nie ma też planów utworzenia takich odmian w przypadku Tempesta i europejskiego NGF. Oprócz zwyczajnych samolotów szkolno-treningowych piloci korzystają z symulatorów, a same maszyny bojowe dysponują komputerowymi systemami wspomagania lotu, które można przestawić na działanie szkoleniowe – w zakresie zarówno pilotażu, jak i realizowania scenariuszy taktycznych. Nie ma więc zapotrzebowania na dwustery.

Oczywiście nie wiemy, czy J-20B/S/AS w ogóle dysponuje przyrządami sterowymi na tylnym stanowisku. Dopóki nie pojawią się w tej kwestii oficjalne informacje, bezpieczniej będzie zakładać, że nie i że lotnik zajmujący drugi fotel będzie wyłącznie operatorem, a nie pilotem.



Potencjalnie najciekawsze zadanie, które można by powierzyć drugiemu członkowi załogi, to zawiadywanie formacją bezpilotowych aparatów latających. Koncepcja lojalnego skrzydłowego zdobywa coraz większą popularność na całym świecie (więcej na ten temat pisaliśmy tutaj), a jednym z głównych problemów, z którymi zmagają się projektanci, jest zapewnienie sprawnej współpracy między UCAV-ami a maszyną załogową. Stworzyć uzbrojonego drona, który nadąży za myśliwcem, to mały problem, ale niewarta skórka wyprawki, jeśli jeden dron będzie absorbować uwagę pilota na tyle, że nie będzie on w stanie wydawać rozkazów pozostałym ani nawet walczyć za pomocą własnego samolotu.

Chiny od lat kładą duży nacisk na rozwój systemów bezzałogowych i sztucznej inteligencji. Niemniej wśród licznych mniej lub bardziej autonomicznych projektów, zdolnych do działania w roju i nie, pojawiało się niewiele informacji na temat lojalnego skrzydłowego. Kilka tygodni temu ujawniono jednak samolot bezzałogowy FH-97. Od kilku lat znana jest też koncepcja drona nazwanego Anjian (po angielsku: Dark Sword), która jednak najwyraźniej nie wyszła jeszcze poza etap pełnowymiarowej makiety. Wiadomo również, że zainicjowano prace nad odpowiednikiem amerykańskiego projektu Skyborg, czyli sztucznej inteligencji dla bezzałogowców.



Rój dronów jednego typu towarzyszących maszynie załogowej powinien być zdolny do wykonania tego samego wachlarza zadań co formacja samolotów załogowych. I tak część może odpowiadać za walkę radioelektroniczną, część – przenosić systemy samoobrony, inne – pociski powietrze–powietrze na wypadek spotkania z myśliwcami nieprzyjaciela, jeszcze inne zaś – bomby i pociski powietrze–ziemia, które zneutralizują właściwy cel. W przypadku maszyn starszej generacji lojalni skrzydłowi mogą stać się namiastką zdolności gwarantowanych przez dużo droższe samoloty piątej generacji budowane w koncepcji stealth. Z kolei w formacji z maszynami klasy F-35 czy Tempesta lojalny skrzydłowy to sposób na rozszerzenie małym kosztem zdolności już istniejących.

Tymczasem samoloty bojowe piątej generacji, jako się rzekło, wszędzie poza Chinami mają po jednym członku załogi. W takiej sytuacji dron musi być zdolny do działania w trybie półautonomicznym, a pilot musi mieć wsparcie oprogramowania, w tym zaawansowanych algorytmów rozpoznawania i klasyfikacji celów. Dwumiejscowy samolot pozwoli ugryźć ten sam problem z przeciwnej strony: zamiast absorbować pilota flotyllą dronów, można pozwolić mu się skupić wyłącznie na pilotażu i walce we własnym samolocie, a lojalnych skrzydłowych można powierzyć drugiej głowie i drugiej parze rąk.

Zobacz też: Nowe japońskie niszczyciele: coraz droższe i być może wielokadłubowe

via twitter.com/RupprechtDeino