Dzięki opanowaniu Gomy oddziały M23 mogły rozpocząć marsz na południe, w stronę Bukavu. Tymczasem rozszerzenie kontroli nad wschodnim wybrzeżem jeziora Kiwu prowa­dzone jest metodycznie, w działaniach partyzantów nie widać brawury. To dobrze zorga­ni­zo­wana ofensywa umożliwiła podbój stolicy Kiwu Północnego, więc podobny model ma zostać powtórzony w Kiwu Południowym. Tymczasem na szczycie M23 widać zmiany. Kontrolę powoli przejmuje charyzmatyczny Corneille Nangaa, nadając ruchowi ponad­etniczny charakter i kwestionując integralność terytorialną Demokratycznej Republiki Konga.

4 lutego przedstawiciele M23 ogłosili jednostronne zawieszenie broni. Do deklaracji od początku podchodzono bardzo ostrożnie. Według Kinszasy było to działanie obliczone na zdobycie czasu i przegrupowanie sił przed kolejną fazą wojny. Rebelianci utrzymywali, że wstrzymanie walk ma umożliwić otwarcie korytarzy humanitarnych i dotarcie transportów z pomocą materialną dla cywilów. Pobudki humanitarne okazały się jednak przykrywką. Obecni w Kiwu Północnym przedstawiciele ONZ donoszą, że walki trwają, a zawieszenie broni było tylko pustą deklaracją.

Goma pozostaje w rękach bojowników, którzy, korzystając ze wsparcia rwandyjskich żołnierzy, powoli zacieśniają kontrolę nad miastem. Z powodu bierności kongijskiego wojska siły M23 znajdują się około 40 kilometrów na północ od Bukavu. Kolejnym celem prawdopodobnie będzie znajdujące się w Kavumu lotnisko. Może się wydawać, że tempo ofensywy jest duże, jednak przy minimalnym oporze ze strony FARDC atak przypomina bardziej trekking w dżungli z okazjonalną wymianą ognia. Ale im bliżej stolicy Kiwu Południowego, tym większy opór ze strony sił rządowych i wspierających je lokalnych bojówek Wazalendo. Zapowiada to długą i krwawą walkę oraz jeszcze dłuższy stan permanentnego kryzysu w i tak niestabilnym regionie.

Do tej pory walki o Gomę doprowadziły do śmierci około 3 tysięcy osób. Dopiero teraz widoczna jest skala cierpienia, jakiego doświadczyła ludność cywilna od początku konfliktu. W bazach sił ONZ schroniło się około 2 tysięcy Kongijczyków, którzy, mimo iż są tam bezpieczni, nie mogą liczyć na zbyt wiele ponad to. Błękitne hełmy znajdują się na łasce bojowników M23, którzy sprawują realną władzę w mieście. Nie wolno im wychodzić na patrole jednak dostawy towarów do baz nie są blokowane. W Gomie przywrócono częściowo dostawy wody i energii elektrycznej. Częściowo otworzyły się również bazary, jednak z powodu ogromnego niedoboru towarów ceny są wielokrotnie wyższe niż zazwyczaj.

Ekonomista-bojownik na czele M23

W samym ruchu M23 zaszły poważne zmiany organizacyjne. Stojący do tej pory na czele Sultani Makenga odsunął się w cień. Jego miejsce zajął przywódca Sojuszu Rzeki Kongo Corneille Nangaa. Od momentu zdobycia Gomy jest on politycznym numerem jeden ruchu. Wysunięcie się na czoło tego właśnie dowódcy może świadczyć o głębszych przemianach w organizacji.

Niebędący Tutsi Nangaa ma szansę pilotować odejście M23 od wizerunku etnicznej bojówki będącej zbrojnym ramieniem Rwandy. Da to możliwość nadania ruchowi bardziej panetnicz­nego i ogólno­kongij­skiego charakteru. Sam dowódca SRK jest postacią niezwykle interesującą. Wykształcony w Kinszasie ekonomista był w przeszłości między innymi dyrektorem Niezależnej Narodowej Komisji Wyborczej i konsultantem współpracującym z Programem Narodów Zjednoczonych do spraw Rozwoju. Z powodu konfliktu z prezydentem Félixem Tshisekedim zmuszony był do emigracji do Kenii, z której powrócił, aby stanąć na czele SRK.

Zmiana przywódcy i zapowiedzi marszu na stolicę mogą okazać się wyjątkowo groźne dla samego istnienia DRK. Sojusz Rzeki Kongo i M23 zasadnie zadają bardzo ważne pytanie: co do tej pory rząd zrobił dla mieszkańców wschodnich prowincji? Bierność i słabość Kinszasy idzie w parze z ogromnym potencjałem surowcowym ziem wokół jeziora Kiwu. Rebelianci coraz głośniej podnoszą problem samostanowienia prowincji, które de facto już od wielu lat zostały pozostawione bez jakiegokolwiek wsparcia rządu centralnego.

Sukces na polu walki i ambitne cele polityczne mogą doprowadzić do konsolidacji grup niezadowolonych z władzy prezydenta Tshisekediego. Zjednoczony i spójny front opozycji wspartej militarnie przez Rwandę mógłby okazać się egzystencjalnym zagrożeniem dla kongijskiej państwowości. Najlepiej oddają to słowa samego Nangi: „Jesteśmy tutaj, w Gomie, stoimy tu jako Kongijczycy […] Będziemy kontynuować marsz wyzwolenia aż do Kinszasy”.

© MONUSCO / Sylvain Liechti