Członkowie jednej z największych grup zbrojnych działających w Kiwu Północnym wydali zaskakujące oświadczenie: bojownicy ogłosili wyrzucenie dowódcy ze swoich szeregów i zamiar poddania się rządowi centralnemu. Organizacja znana jako Mai-Mai Sheka lub NDC-R (Nduma défense du Congo-Rénové) jestem jednym z największych graczy na rynku nielegalnego handlu złotem, z czego czerpie większość środków przeznaczanych na walkę.
Partyzanci oskarżają dotychczasowego dowódcę Shimiraya Guidona o zbrodnie wojenne i „nienormalne zachowania”. Powody wydają się niecodzienne, ponieważ niemal każdy kongijski watażka ma na sumieniu przestępstwa przeciwko ludności cywilnej. Trwająca od lat wojna domowa to jeden z najbrutalniejszych konfliktów na kontynencie. Zaskakująca deklaracja bojowników może doprowadzić do rozpadu grupy, ponieważ wielu dowódców polowych nie zgodzi się na porzucenie kontroli nad nielegalnymi kopalniami złota.
W Demokratycznej Republice Konga Mai-Mai Sheka uznawana jest za bojówkę nieoficjalnie kontrolowaną przez rząd w Kinszasie. Władze centralne miały w przeszłości wykorzystywać jej członków do walki z innymi grupami zbrojnymi w Kiwu Północnym. Doniesieniom tym zaprzecza rzecznik sił zbrojnych DRK, major Guillaume Ndjike Kaiko. Według sił rządowych decyzja grupy związana jest z naciskiem ze strony kongijskich oddziałów przeprowadzających kolejną ofensywę.
Sytuacja w Demokratycznej Republice Konga
Kraj od dekad pogrążony jest w chaosie wojny domowej. Dziesiątki grup paramilitarnych, będących często milicjami etnicznymi, walczy o kontrolę nad odizolowanymi od świata wsiami w środku dżungli. Rząd w Kinszasie wielokrotnie oskarżany był o nieudolność i korupcję, które przyspieszyły rozkład kraju. Infrastruktura państwa de facto przestała istnieć, a systemy opieki zdrowotnej i edukacji opierają się głównie na wsparciu ze strony organizacji międzynarodowych.
Demokratyczna Republika Konga obok niestabilności politycznej boryka się z bardzo poważnym zagrożeniem epidemiologicznym – w kraju szaleją cholera, odra i COVID-19. Co kilka lat pojawiają się również ogniska eboli. Rebelianci często napadają na szpitale polowe i punkty medyczne, dlatego udzielanie pomocy zarażonym jest prawie niemożliwe. Demokratyczna Republika Konga, obok Republiki Środkowoafrykańskiej, uważana jest przez obserwatorów za jeden z najniebezpieczniejszych krajów na świecie.
Zobacz też: DRK: Tesla, Google i Apple mogły korzystać z pracy dzieci-górników
(defenceweb.co.za)