Około stu uzbrojonych bojowników Kooperatywy na Rzecz Rozwoju Konga (CODECO) wkroczyło do położonego na wschodzie Demokratycznej Republiki Konga 360-tysięcznego miasta Bunia. Nieniepokojona przez służby bezpieczeństwa, grupa dotarła do znajdującego się w centrum więzienia. Nie wiadomo, dlaczego kongijska policja i wojsko pozwoliły na swobodny przemarsz bojowników.

Po dotarciu na miejsce bojownicy otoczyli budynek i wznosili okrzyki domagające się zwolnienia osadzonych tam towarzyszy broni. Doniesienia o incydencie potwierdził burmistrz Buni, Ferdinand Fimbo. Według przedstawicieli kongijskiej policji bojownicy nie zachowywali się agresywnie, a manifestacja miała charakter pokojowy. Mimo to widok uzbrojonych w granatniki i broń automatyczną partyzantów maszerujących pod eskortą służb bezpieczeństwa wzbudził niepokój mieszkańców.

Więzienie w Buni cieszy się wyjątkowo złą sławą. Zbudowane by zapewnić cele dla 220 więźniów, od lat jest przepełnione. Obecnie przebywa w nim 1200 osób. Major Camille Nzonzi oświadczył, że od stycznia 2020 roku placówka nie otrzymała żadnych pieniędzy od rządu centralnego. Brak funduszy nie oznacza wyłącznie problemów z zapewnieniem wypłat dla pracowników, lecz także uniemożliwia zakup żywności dla więźniów. Według osób, które odbywały karę w Buni, typową racją dla więźniów jest jeden kubek owsianki co trzy dni. Bojownicy wiedzą o złych warunkach, w jakich przebywają osadzeni, dlatego zapewne nie opuszczą miasta, dopóki władze nie odniosą się do ich żądań.

Skłonienie dowódców CODECO do poddania się ogłoszono jako wielki sukces Kinszasy. Nie wiadomo jednak, czy wszyscy lokalni dowódcy podporządkowali się wynegocjowanemu układowi. Bojowników CODECO wielokrotnie oskarżano o zbrodnie wojenne i zbrodnie przeciwko ludzkości. Partyzanci rekrutują się głównie spośród Lendu – jednej z licznych grup etnicznych zamieszkujących wschodnią część Demokratycznej Republiki Konga.

Sytuacja w Demokratycznej Republice Konga

Kraj od dekad pogrążony jest w chaosie wojny domowej. Dziesiątki grup paramilitarnych, będących często milicjami etnicznymi, walczy o kontrolę nad odizolowanymi od świata wsiami w środku dżungli. Rząd w Kinszasie wielokrotnie oskarżany był o nieudolność i korupcję, które przyspieszyły rozkład kraju. Infrastruktura państwa de facto przestała istnieć, a systemy opieki zdrowotnej i edukacji opierają się głównie na wsparciu ze strony organizacji międzynarodowych.

Demokratyczna Republika Konga obok niestabilności politycznej boryka się z bardzo poważnym zagrożeniem epidemiologicznym – w kraju szaleją cholera, odra i COVID-19. Co kilka lat pojawiają się również ogniska eboli. Rebelianci często napadają na szpitale polowe i punkty medyczne, dlatego udzielanie pomocy zarażonym jest prawie niemożliwe. Demokratyczna Republika Konga, obok Republiki Środkowoafrykańskiej, uważana jest przez obserwatorów za jeden z najniebezpieczniejszych krajów na świecie.

Zobacz też: Żelazna pięść ONZ. Pojazdy pancerne misji w Kongu 1960–1963

(defenceweb.co.za, dw.com)

MONUSCO / Abel Kavanagh