Zbliża się wielkimi krokami rozstrzygnięcie konkursu na bezzałogową latającą cysternę MQ-25A Stingray, która za kilka lat operować będzie z lotniskowców US Navy. W ostatnich miesiącach dwaj kandydaci testowali kolejne z rozwiązań, które miałyby zwiększyć ich szanse na zwycięstwo.
Lockheed Martin przeprowadził w maju w zakładach w Palmdale w Kalifornii próby poruszania się swojej wersji MQ-25A (na ilustracji) po symulowanym pokładzie lotniskowca. Jak twierdzi John Clark, jeden z wiceprezesów Skunk Works, szerokokątna kamera umieszczona w dziobie maszyny ma zapewnić jej operatorowi doskonałą widoczność pokładu startowego, wcale nie gorszą niż mają piloci F/A-18.
Po starcie z okrętu bezzałogowiec będzie miał dwie możliwości funkcjonowania: w dalszym ciągu przy udziale ludzkiego operatora lub w trybie autonomicznym. Choć Clark nie ujawnia, kiedy prototyp MQ-25A od Lockheeda miałby wykonać dziewiczy lot, twierdzi, że jeśli marynarka chce otrzymać Stingraya naprawdę szybko, jego firma jest gotowa, by sprostać takim wymaganiom.
Sukces MQ-25A w wersji General Atomics mają zapewnić zbiorniki integralne, które zwiększą zapas zabieranego przez maszynę paliwa mimo jej stosunkowo niewielkich rozmiarów. Paliwem wypełnione będzie wnętrze płatów z grubego laminatu, dodatkowo zabezpieczone masą samouszczelniającą. W kwietniu producent potwierdził, że jest już gotów do rozpoczęcia produkcji takich skrzydeł.
Zobacz też: W Chinach powstaje trudno wykrywalny UCAV naddźwiękowy?
(aviationweek.com, navaltoday.com)