Program europejskiego myśliwca następnej generacji od początku napotyka liczne problemy, związane głównie z ambicjami francuskiego i niemieckiego przemysłu zbrojeniowego, a także odmiennymi wymaganiami partnerów. Opublikowany 29 czerwca raport niemieckiego ministerstwa obrony, poświęcony głównym programom zbrojeniowym na potrzeby Bundeswehry, jest jednak ważnym sygnałem ostrzegawczym. Ogólnie dokument nie daje europejskiej branży zbrojeniowej powodów do optymizmu i pokazuje, że Berlin nadal nie może odnaleźć się w nowej rzeczywistości.

Raporty tego typu, zwłaszcza w niemieckim wydaniu, są z reguły nijakie i rozwlekłe. W przypadku FCAS kluczowe jest jedno zdanie: „Jeśli nie można osiągnąć porozumienia, które spełniałoby interesy wszystkich trzech partnerów w odniesieniu do równego udziału, dalsza współpraca powinna zostać zakwestionowana”. To bardzo mocne stwierdzenie, ale pokrywa się z wcześniejszymi sygnałami napływającymi z Niemiec.

W ubiegłym roku tygodnik Spiegel dotarł do dwóch wewnętrznych raportów niemieckiego ministerstwa obrony. Pierwszy, przygotowany przez Federalny Urząd do spraw Wyposażenia, Technik Informatycznych i Wsparcia Eksploatacji Bundeswehry (BAAINBw), zalecał renegocjację porozumienia z Francją i Hiszpanią. Zdaniem autorów w obecnym kształcie FCAS spełnia wymogi jedynie Francji. Z kolei wewnętrzny raport resortu obrony uznał za niemożliwe opracowanie samolotu bojowego szóstej generacji i ostrzegał przed ryzykiem stworzenia za niemieckie i francuskie pieniądze „Rafale’a Plus”.



Schemat programu FCAS obejmującego myśliwce nowej generacji NGF współpracujące z bezzałogowcami, satelitami i starszymi samolotami.
(Airbus)

Francja odrzuca te zarzuty. Warto zwrócić uwagę, że większość utarczek słownych odbywa się między przedstawicielami przemysłu. W wywiadzie dla dziennika Les Échos prezes Airbus Defense & Space Michael Schoellhorn zarzucił stronie francuskiej podważanie kompetencji partnerów, niszczenia ducha współpracy i wzajemnego szacunku. Przyznał także, iż między Airbusem a Dassaultem istnieje „różnica interpretacji” na temat „sposobu prowadzenia autentycznej współpracy przemysłowej”.

Prezes Dassaulta Éric Trappier nie pozostaje dłużny. W kolejnych wywiadach i wystąpieniach podkreśla największe doświadczenie francuskiej firmy w projektowaniu nowoczesnych myśliwców, co jest prawdą. Zdaniem Trappiera Francja poszła już na wiele ustępstw wobec Niemiec i Hiszpanii, czego efektem jest brak podmiotu kierującego połową zadań i równy podział kompetencji w drugiej połowie między trzech partnerów. Szef Dassault określił równy podział obowiązków na trzy części jako oszukiwanie francuskich sił zbrojnych.

Wizja artystyczna myśliwców NGF na przyszłym francuskim lotniskowcu nowej generacji.
(Rama, Creative Commons Attribution-ShareAlike 3.0 France)

Skąd takie ostre słowa? Według Trappiera taka sytuacja prowadzi jedynie do wzrostu kosztów i wydłużenia czasu prac. Dassault ma być gotów do podpisania kolejnych umów z Airbusem i nie chce dalszych przepychanek. Może to być bardziej zawoalowane powtórzenie ubiegłorocznej groźby o gotowości do samodzielnego kontynuowania prac nad FCAS.



Złe wieści dla innych programów

Wspólny myśliwiec napsuł już sporo krwi między Niemcami a Francją, ale nie jest jedynym punktem zapalnym. Raport niemieckiego ministerstwa obrony nie stwierdza tego wprost, ale wygląda na to, że Berlin zamierza skreślić europejski morski samolot patrolowy Maritime Airborne Warfare System (MAWS). Projekt zaczął się sypać w marcu ubiegłego roku, gdy Niemcy uzyskały zgodę Waszyngtonu na kupno pięciu P-8A Poseidonów. Od kilku tygodni krążą pogłoski o zamiarze pozyskania kolejnych siedmiu maszyn tego typu, nie zostały jednak potwierdzone przez amerykański departament obrony.

Éric Trappier (z lewej) i były już szef Airbus Defence and Space Dirk Hoke.
(Airbus)

Początkowo Poseidony miały być rozwiązaniem pomostowym do czasu wdrożenia MAWS. Jeśli jednak Niemcy faktycznie zwiększą zamówienie na P-8A, prace nad europejskim samolotem stracą rację bytu. Co znamienne, MAWS nie pojawia się w raporcie.

Berlin cały czas nie podjął też decyzji w sprawie śmigłowców bojowych Tiger. Chodzi o to, czy posiadane przez Bundeswehrę maszyny zostaną zmodernizowane do wersji Mk III, czy też zastąpią je AH-64E Guardiany. Niemcy są jednym z czterech, a jednocześnie drugim po Francji największym użytkownikiem Tigerów, więc decyzja o przejściu na Apache byłaby poważnym ciosem dla programu europejskiego śmigłowca. Decyzja ma zapaść w „połowie roku 2022″. Pytanie jak te ramy czasowe są definiowane w Niemczech.

P-8A Poseidon.
(US Navy)



Najwyraźniej zapadło już wieko trumny systemu zintegrowanej obrony powietrznej i antyrakietowej Taktisches LuftVerteidigungsSystems (TLVS), mającego być następcą Patriota. Program borykał się z opóźnieniami, brakami finansowania i innymi problemami. Po rosyjskiej inwazji na Ukrainę zaczęły się nerwowe poszukiwania możliwości wzmocnienia niemieckiej obrony przeciwlotniczej i przeciwrakietowej. W mediach pojawiały się pogłoski o pozyskaniu na przykład izraelskiego Chec 3 lub amerykańskiego THAAD-a. Raport resortu obrony ucina spekulacje: „Patriot może poprawić swoje możliwości poprzez modernizację, a kontynuacja użytkowania do 2048 roku z perspektywy ogólnego planowania powinna być wyraźną preferencją”.

Dobrych wieści nie ma też dla marynarki wojennej i zaniedbywanych wojsk lądowych. Nadal nie ma decyzji w sprawie zakupu dodatkowych okrętów podwodnych typu 212CD i fregat typu 126. Raport słowem nie wspomina o ewentualności zakupu kolejnej transzy bojowych wozów piechoty Puma. Decyzja w tej sprawie ma zapaść dopiero po określeniu potrzeb planowanej dywizji średniej, która będzie wyposażona w mieszaninę Boxerów i pojazdów gąsienicowych.

Eurocopter Tiger niemieckich wojsk lądowych.
(Jim.van.de.Burgt)

Raport nie przynosi samych złych wieści. Pozyskanie F-35A wspomniano w rozdziale opisującym program następcy Tornada. Pojawiły się też ciężkie śmigłowce transportowe CH-47F. Berlin ma nadzieję podpisać kontrakt na początku przyszłego roku. Sporo miejsca poświęcono dalszym dostawom i utrzymaniu w służbie morskiej i lądowej wersji śmigłowca NH90. To ważny sygnał po tym jak Norwegia zrezygnowała z maszyn tego typu i zażądała zwrotu pieniędzy. Marine ma otrzymać drugą transzę korwet typu K130, co zgodnie z przewidywaniami oznacza rezygnację z modernizacji okrętów pierwszej serii.



Gdzie te 100 miliardów?

Wydawało się, że ogłoszony po wybuchu wojny pakiet 100 miliardów euro na dozbrojenie Bundeswehry pozwoli na zaspokojenie je najpilniejszych potrzeb, a przyszłość sztandarowych europejskich programów jest na jakiś czas bezpieczna. Okazuje się jednak, iż jak już pisaliśmy, „najpilniejsze potrzeby” oznaczają przede wszystkim modernizację systemów łączności i dowodzenia, zakup amunicji i wyposażenia indywidualnego. Poza tym priorytet otrzymały kupno F-35A i opracowanie wersji ECR/SEAD Eurofightera.

Tak jak pisali pesymiści, czy może raczej realiści, 100 miliardów euro to za mało, aby szybko nadrobić trzy dekady zaniedbań. Europejskie państwa kupowały nowe uzbrojenie w homeopatycznych dawkach, co oczywiście przekładało się na wysoką cenę jednostkową. W obliczu „pilnej potrzeby operacyjnej” i ograniczonych funduszy najrozsądniejszym wyjściem jest kupno tańszego i sprawdzonego uzbrojenia amerykańskiego, a nie inwestowanie w europejskie projekty. Ze względów politycznych Berlin i Paryż będą pewnie dążyć do utrzymania FCAS przy życiu, jednak losy programu cały czas nie są pewne.

Zobacz też: Iran ćwiczy atak rakietowy na ośrodek nuklearny Dimona

Rama, Creative Commons Attribution-ShareAlike 3.0 France