Rosyjskie ministerstwo obrony przygotowało propozycję czołgu przegubowego, który w przyszłości miałby zastąpić T-14 Armatę. Projekt zaprezentował 38. Instytut Naukowo-Badawczy Uzbrojenia i Wyposażenia Pancernego podczas forum militarno-technicznego Armija 2020. Na razie jest to jedynie koncepcja przyszłego czołgu, który miałby pojawić się dopiero w latach czterdziestych.
Dwuczłonowa konstrukcja ma zmniejszyć nacisk na podłoże oraz pozwolić na zwiększenie siły ognia i poziomu ochrony załogi.
W przedniej części pierwszego modułu – bojowego – znajdzie się opancerzony przedział bojowy dla trzyosobowej załogi. Środkowa część modułu bojowego pomieści wieżę bezzałogową z działem elektrotermochemicznym wyposażoną w automat ładowania. Rosjanie snują też wizje uzbrojenia czołgu w pionowe wyrzutnie kierowanych pocisków rakietowych o zasięgu 12 kilometrów i generator impulsów elektromagnetycznych. Wzmianka o aktywnym systemie ochrony pojazdu staje się w tym kontekście tylko formalnością.
W drugim module znajdzie się silnik turbinowy o mocy 3000 koni mechanicznych oraz bezzałogowe statki powietrzne i lądowe do rozpoznania. Silnik z turbiną gazową musiałby być znacznie mocniejszy niż ten, który planowano zainstalować na rosyjskim czołgu Czornyj Orioł z końca lat 90.
Gazeta.ru już teraz wzięła pod lupę pomysł, jego zalety oraz trudności, które może napotkać w procesie konstrukcji i wprowadzania do służby. Historyk i autor książek poświęconych broni pancernej Michaił Bariatinskij zapewnia w rozmowie z Gazeta.ru, że pod względem układu konstrukcyjnego budowa dwuczęściowego czołgu nie spowoduje większych trudności technicznych, gdyż tak na Zachodzie, jak i w Rosji znane są podobne konstrukcje.
Problemy mogą się nawarstwiać w kontekście łączności między dwiema sekcjami. Do tego dochodzi oczywiście stopień skomplikowania konstrukcji, co pociąga za sobą wysokie koszty i trudność w dotrzymaniu terminów (z czym rosyjski przemysł zbrojeniowy tradycyjnie ma duże problemy). Na razie Rosjanie nie mają ani silnika o takiej mocy, ani działa elektrotermochemicznego.
– Na razie nie można powiedzieć niczego szczególnego o tym „czołgu przyszłości” – przyznaje Bariatinskij. – To nawet nie jest projekt. To jest pomysł, swego rodzaju wizja obiecującego wozu pancernego przyszłości.
Oczywiście czołg przegubowy (dwuczłonowy) nie jest całkiem nowym pomysłem. Sama idea liczy już około pięćdziesięciu lat. Rewolucja przyszła ze Skandynawii, gdzie Szwedzi stworzyli czołg UDES XX-20 (na zdjęciu) na bazie transportera Bv 206. Dzięki konstrukcji dwuczłonowej miało zwiększyć się bezpieczeństwo załogi.
W pierwszej sekcji umieszczono załogę, bezzałogową wieżę z pozbawioną przedmuchiwacza armatą Rheinmetalla kalibru 120 milimetrów i pierwszy rzut amunicji. W drugim członie znalazł się silnik, zapas paliwa i reszta amunicji. Ostatecznie gwoździem do trumny UDES-a XX-20 stała się nadmiernie skomplikowana konstrukcja i promień skrętu, który wynosił około 20 metrów. Szwedzki czołg przegubowy nie wszedł do produkcji seryjnej i nie znalazł uznania wśród potencjalnych użytkowników.
Konstrukcje dwuczłonowe nie są też obce Rosjanom. Wystarczy wymienić transporter przegubowy DT-30 Witiaź i DT-30PM Wiezdiesuszczij, na którego bazie skonstruowano również moździerz Magnolija. Cały tylny człon przeznaczono na przedział bojowy, a jako uzbrojenie zastosowano armatomoździerz 2A80. Rosjanie przyznają, że Magnolija to odpowiedź na zapotrzebowanie wynikające z rozbudowy sił rosyjskich w Arktyce.
Zobacz też: Rheinmetall prezentuje Challengera 2 z armatą kal. 130 mm
(gazeta.ru)