Wokół przekazania Ukraińcom samolotów bojowych JAS 39 Gripen panuje zamieszanie. Najpierw słyszeliśmy, że Kijów ma wielki apetyt na szwedzkie maszyny, później – że jednak nie. Teraz dowiedzieliśmy się oficjalnie, że (wbrew wcześniejszym doniesieniom medialnym) sprawa wcale nie upadła.

Kancelaria prezydenta Ukrainy potwierdziła, że trwają negocjacje co do możliwego przekazania Gripenów. Zastępca szefa kancelarii Ihor Żowkwa podkreślił, że prezydent Wołodymyr Zełenski regularnie wspo­mina o Gripenach w rozmo­wach ze szwedzkimi politykami i że czyni to niezmiennie od czasów jeszcze przed dołączeniem Szwecji do NATO.

– Nigdy nie słyszałem o Ukraińcach odmawia­ją­cych pozyskania Gripenów – stwierdził Żowkwa. – Te myśliwce są równie dobre co F-16, a my poru­szamy się w tym kierunku.

O możliwym przekazaniu Gripenów ukraińskim siłom powietrznym usłyszeliśmy pierwszy raz już latem 2022 roku. Ale dopiero w lutym następnego roku minister obrony Pål Jonson przyznał, że otrzymał ukraińską prośbę o przekazanie pewnej liczby Gripenów, i obiecał, że Sztokholm – który dotąd przekazał Ukrainie pomoc wojskową o wartości ponad miliarda euro – tę prośbę rozważy. Spekulacje podsycił tweet ówczesnego ministra obrony Ołeksija Rezni­kowa z rysunkiem gryfa. Po szwedzku grip/gripen znaczy właśnie ‘gryf’.

Jonson podkreślił wprawdzie, że priorytetem jest dbanie o obronność Szwecji (czemu nie można się dziwić), a w kwestii samej Ukrainy – wzmac­nia­nie jej obrony prze­ciw­lot­ni­czej, ale przy­naj­mniej nie powie­dział kate­go­rycz­nego „nie”. Niemniej nasi sąsiedzi zza Bałtyku uznali wszystkie siedem­dzie­siąt Gripenów C za nie­zbędne do obrony własnego kraju.

Kilka miesięcy później Jonson, podczas wizyty w Ukrainie, powie­dział, że Reznikow prosił o dopusz­cze­nie ukraiń­skich pilotów do szkole­nia na myśliw­cach JAS 39. Szwedzi uznali to za dobry pomysł, program miał być jednak orga­ni­zo­wany z myślą o długo­fa­lo­wym rozwoju ukraiń­skiego lotnictwa, a nie o zaspoko­je­niu doraź­nych potrzeb wojen­nych. Do szkolenia mieli być delegowani lotnicy mający już za sobą wstępne szkolenie. Mieli oni zarówno odbywać loty zapoznawcze na Gripenach, jak i szkolić się na symulatorach.

I faktycznie, już we wrześniu 2023 roku kilku Ukraińców przeszło szkolenie zapoznawcze za sterami Gripenów.

Największą zaletą szwedzkiego myśliwca jest to, że maszynę i wypo­sa­że­nie obsługi naziemnej zapro­jek­to­wano pod kątem działania z lotnisk polowych oraz obsługi przez powołanych rezerwistów i żołnierzy służby zasadniczej. W teorii Gripen jest więc najprostszy do nauczenia się i nie wymaga dużego zaplecza logistycznego. Czyniłoby go to idealnym kandydatem do wpro­wa­dze­nia do służby „na już”.

Szwedzki JAS 39C w bazie Nellis podczas ćwiczeń Red Flag w 2013 roku.
(US Air Force / Senior Airman Matthew Lancaster)

Ale oczywiście nowoczesny samolot bojowy to diablo skompli­ko­wana maszyna i nie da się tak po prostu oznaj­mić pilotom: „macie samoloty, lećcie i walczcie”. Samoloty potrze­bują roz­bu­do­wa­nego zaplecza tech­nicz­nego i logis­tycz­nego, którego tworze­nie w czasie wojny jest tym bardziej utrud­nione. Ukraińcy boleś­nie się o tym przekonali w kon­tekś­cie wprowadza­nia do służby F-16.

W sierpniu ubiegłego roku premierka Danii Mette Frede­rik­sen w obecności Zełenskiego potwierdziła, że Kopen­haga przekaże dziewięt­naście Fighting Fal­co­nów. Pierwsza dostawa miała objąć sześć maszyn, które miały znaleźć się nad Dnieprem już za cztery–pięć miesięcy (czyli w grudniu/styczniu). Według duńskiego dzien­nika Berling­ske na przeszko­dzie stanął proces szkolenia pilotów i techników. Wątpliwości mogą doty­czyć również tego, czy Ukraina dysponuje już odpowiednią infrastrukturą.

I właśnie na tym tle Ukraina miała zrezygnować z Gripenów albo też Szwecja miała zrezygnować z ich przekazania. Ktoś miał uznać, że ukraińskie lotnictwo po prostu nie da sobie rady z wprowadzaniem do służby drugiego typu samolotów bojowych, skoro już jeden sprawia takie problemy. Już w maju tego roku Jonson mówił, że inne kraje z tak zwanej koalicji samolotowej apelo­wały do Sztokhomu, aby ten nie przeciążał ukraińskiego lotnictwa swoimi myśliwcami.

Tymczasem 10 lipca minister spraw zagranicznych Szwecji Tobias Billström, że to Ukraina doszła do wniosku, iż nie chce pozyskiwać Gripenów, ale zastrzegł również, że Szwecja jest gotowa powrócić do sprawy Gripenów, kiedy Ukraina z powodzeniem zakończy program pozyskiwania F-16.

Szwedzkie Gripeny C z latającą cysterną Tp84 (KC-130H).
(Milan Nykodym, Creative Com­mons Attri­bution-Share Alike 2.0 Generic)

Billström ujawnił również, że decyzja o przekazaniu Kijowowi samolotów wczesnego ostrzegania i kontroli przestrzeni powietrznej ASC 890 miała stanowić swoistą rekompensatę za brak Gripenów. Sztokholm postanowił odstąpić Ukrainie coś, co pomoże jej w skuteczniejszym użyciu Viperów.

Co więc się stało? Jakieś niepo­ro­zu­mie­nie pomiędzy oboma krajami? Zwarcie na łączach wewnątrz ukraiń­skich ośrodków decyzyj­nych? Moż­liwe. Możliwe również, że Ukraińcy po prostu zmienili zdanie. Teraz, kiedy jesteśmy o krok od pojawienia się F-16 na ukraińskim niebie, Kijów mógł uznać, że pójdzie już z górki i można się zacząć rozglądać za innymi źródłami samo­lotów. Wiadomo, że zwolen­ni­kiem szwedzkiego myśliwca jest generał brygady Serhij Hołubcow, szef lotnictwa sił powietrz­nych, właśnie ze względu na niskie wymogi co do infrastruktury.

© Milan Nykodym, Czech Republic, Creative Commons Attribution-Share Alike 2.0