Ujawniono fragmenty wystąpienia przed francuskim senatem dowódcy Marine nationale, admirała Pierre’a Vandiera. Tematem były rezultaty ćwiczeń „Orion 23” i „utrata” w ich trakcie dwóch fregat, a przynajmniej tyle wynika z odtajnionych fragmentów. Jest to kolejny odcinek sagi o niedostatecznej obronie francuskich okrętów przed pociskami rakietowymi i systemami bezzałogowymi.

Dyskusja nad brakiem zestawów obrony bezpośredniej na pokładach francuskich jednostek ruszyła po ćwiczeniach „Polaris 21”, przeprowadzonych w listopadzie 2021 roku. Manewry symulowały pełnoskalowy konflikt o wysokiej intensywności z równorzędnym przeciwnikiem, takim jak Rosja albo Chiny. W tym celu organizatorzy zdecydowali się na „zakłócanie” na dużą skalę łączności satelitarnej i radiowej, a siły czerwonych „otrzymały” pociski przeciwokrętowe P-800 Oniks i 3M-54 Kalibr. Uczestniczące w manewrach siły lądowe tworzyły imitacje stref antydostępowych.

Oprócz Francuzów udział w ćwiczeniach uczestniczyły także kontyngenty amerykański, brytyjski, hiszpański, włoski i grecki, jednak to francuska marynarka wojenna poniosła najbardziej dotkliwe straty. W ciągu pierwszego kwadransa symulowanych walk „zatopiono” dwie fregaty, a dwie kolejne wyeliminowano z akcji.



Rezultaty ćwiczeń „Polaris 21” analizowano i omawiano na wszystkie strony, a wnioski z nich miano sprawdzić w trakcie „Oriona 23”. Przeprowadzone między końcem lutego a początkiem maja tego roku manewry były największym tego typu międzynarodowym przedsięwzięciem organizowanym przez Francję. W podzielonych na cztery fazy ćwiczeniach uczestniczyło 12 tysięcy żołnierzy z Francji, Niemiec, Wielkiej Brytanii, USA, Belgii, Grecji, Włoch i Hiszpanii. Wachlarz ćwiczonych scenariuszy był szeroki, po raz kolejny jednak koncentrowały się one na intensywnym, pełnoskalowym konflikcie z równorzędnym przeciwnikiem. Sporo uwagi poświęcono również działaniom w nowych domenach – cyberprzestrzeni i kosmosie – oraz zwalczaniu dezinformacji.

W prowadzonej na Morzu Śródziemnym morskiej części ćwiczeń wzięły udział dwa lotniskowce, dwadzieścia sześć okrętów nawodnych, w tym siedem fregat francuskich i siedem fregat sojuszniczych, uniwersalne okręty desantowe Tonnerre, Mistral i Juan Carlos I, dwa okręty podwodne oraz czterdzieści osiem statków powietrznych. Główny scenariusz obejmował operację desantową, przy czym duży nacisk położono na logistykę.

Sporo uwagi poświęcono atakom rakietowym na okręty. Kilkadziesiąt mil morskich od Tulonu symulowano atak lotnictwa na jedną z francuskich fregat typu FREMM, nie podano jednak rezultatów. „Trafienie” zaliczyła też jednostka pomocnicza typu Loire. Wprawdzie pocisk okazał się „niewybuchem”, ale i tak „spowodował” wyciek paliwa.



Ze względu na scenariusz ćwiczeń „Orion 23” największym zagrożeniem dla floty inwazyjnej okazały się pociski przeciwokrętowe odpalane z wyrzutni lądowych. Takimi środkami, konkretnie pociskami Excocet, zaatakowano z zaskoczenia z zaskoczenia i „zatopiono” brytyjską fregatę. Admirał Vandier przytoczył tutaj doświadczenia wojny o Falklandy, ale jak zwraca uwagę serwis Zone Militaire, trafniejsze byłoby porównanie do zatopienia krążownika Moskwa pociskami R-360 Neptun w ubiegłym roku.

Zestaw Phalanx na niszczycielu USS Porter.
(US Navy / Mass
Communication Specialist 3rd Class Ford Williams)

Najciekawszy wydaje się jednak przypadek nieujawnionej fregaty Marine nationale. Okręt ukrywał się na północ od położonych naprzeciwko Marsylii wysp Frioul, gdzie był trudny do wykrycia i porażenia pociskami przeciwokrętowymi. Fregata padła ofiarą nocnego ataku z lądu przeprowadzonego przez siły specjalne. Admirał Vandier stwierdził ogólnikowo, że jednostka została „zatopiona” przy użyciu „pocisków używanych przez wojska lądowe”. Pod tym ogólnikowym stwierdzeniem mogą kryć się przeciwpancerne Akeron MP. W trakcie wojny z rosyjskim najazdem Ukraińcy wielokrotnie z powodzeniem używali przeciwpancernych pocisków kierowanych przeciw okrętom nawodnym, były to jednak najczęściej różnorodne kutry i jednostki pomocnicze. Wyeliminowanie z walki fregaty, nawet tylko w trakcie ćwiczeń tworzy zupełnie nową jakość.

– Jedną z lekcji, które z tego wyciągnęliśmy, jest powrót ekstremalnej brutalności w walkach morskich. Symetryczne konflikty morskie są bardzo gwałtowne. […] Aby wygrać, trzeba być niezwykle reaktywnym i nastawionym ofensywnie. Przez lata korzystaliśmy z pełnego morza, uważając je za obszar niskiego ryzyka. Obecnie zasięg i precyzja naszej broni oznaczają, że musimy być czujni. […] Naszą główną konkluzją jest to, że nieustępliwość się opłaca. Udało nam się opracować skuteczne i elastyczne sposoby działania – podsumował swoje wystąpienie przed senatem admirał Vandier.



Co dalej?

Nadal jednak nic nie wskazuje, by na francuskich okrętach miały pojawić się zestawy obrony bezpośredniej, takie jak Phalanx czy RAM. Dowództwo Marine nationale nigdy nie było sympatykiem tego typu uzbrojenia. Nawet teraz we francuskim dyskursie postulaty instalowania takich systemów pojawiają się rzadko. Sprawa obrony okrętów przed pociskami przeciwokrętowymi jest jednak paląca. Chodzi nie tylko o Rosję, ale także o Chiny. Paryż aktywnie działa na Pacyfiku, gdzie Pekin inwestuje duże środki w budowę stref A2/AD. Nowe zagrożenie stwarzają nie tylko rosyjskie i chińskie pociski hipersoniczne, ale także systemy bezzałogowe, od amunicji krążącej po zdalnie sterowane motorówki.

Jednym z argumentów przeciw klasycznym zestawom obrony bezpośredniej jest szybki rozwój systemów laserowych i broni mikrofalowej. Są one traktowane jako środki bardziej perspektywiczne, tańsze w użyciu i pozwalające na stworzenie wielowarstwowych systemów obrony, umożliwiających również zwalczanie powietrznych i nawodnych bezzałogowców. Wyraźnie widoczna jest jednak awersja do systemów hard-kill i preferowanie systemów soft-kill.

Dużym zainteresowaniem cieszą się wabiki i systemy walki elektronicznej, mające zakłócać pracę systemów naprowadzania wrogich pocisków. Każdy kij ma jednak dwa końce. Liczba urządzeń elektronicznych na okrętach rośnie i jak sami Francuzi przyznają, systemy WRE będą musiały uważać, aby nie zakłócać pracy radarów i innych czujników na własnych jednostkach.

Francuzi również pracują intensywnie nad nowymi rozwiązaniami. W roku 2020 firma Lacroix Defense przedstawiła demonstrator wabika VESTA (Versatile EW Self-Protection Tactic onboard unmanned Aircraft). Rozwiązanie jest niekonwencjonalne, urządzenia zakłócające zamontowano na pokładzie drona. Dalsze prace rozwojowe są prowadzone we współpracy z Naval Group i Thalesem. Z kolei Safran pracuje nad NGDS (New Generation Dagaie System). Według zapewnień producenta system ma działać w dwóch osiach i korzystać z całej gamy wabików krótkiego, średniego i dużego zasięgu emitujących zakłócenia w paśmie podczerwieni, spektrum elektromagnetycznym, a nawet akustyczne.



Już po zakończeniu „Orion 23” Marine nationale przeprowadziła ćwiczenia z udziałem fregaty Bretagne typu FREMM, okrętu patrolowego Enseigne de vaisseau Jacoubet typu d’Estienne d’Orves, strzelców piechoty morskiej z batalionu „Amyot d’Inville” oraz myśliwców Rafale M z eskadr 11F i 12F Aéronavale. Ich tematem była obrona przed bezzałogowymi statkami powietrznymi, mikrodronami i niewielkimi nawodnymi bezzałogowcami. Do zwalczania tych celów użyto szerokiej gamy środków od dział okrętowych kalibrów 76 milimetrów i działek kalibru 20 milimetrów przez broń strzelecką piechoty morskiej po ręczne zestawy antydronowe. Ćwiczenia miały zakończyć się powodzeniem.

Warto zwrócić uwagę, że nie tylko francuska marynarka wojenna nie przekonała się do zestawów obrony bezpośredniej. Podobną ścieżką poszły Włochy, tam jednak poświęcono zagadnieniu obrony okrętów na krótkich dystansach więcej uwagi. Włosi wykorzystują w tym celu armaty Oto Melara kalibru 76 milimetrów Sovraponte. Z uwagi na szybkostrzelność i stosowanie amunicji programowalnej są one w stanie, przynajmniej w teorii, skutecznie zwalczać szybko poruszające się cele powietrzne i nawodne.

Zobacz też: Budowa drugiego lotniskowca typu Ford przedłuży się o rok

JC Hervé, Creative Commons Attribution-Share Alike 4.0 International