Według doniesień serwisów Wired i The War Zone amerykańska Centralna Agencja Wywiadowcza opracowała system uzbrojenia, który może unieruchamiać statki w sposób nieletalny i pozwalający na uniknięcie wykrycia. Amerykanie mają posiadać jeden egzemplarz tego systemu, który ma być w stanie oddziaływać nawet na duże jednostki pływające. Nie wiadomo jednak, na jakiej zasadzie ma działać.

Donald Trump miał rozważać wykorzystania tego tajemniczego systemu przeciwko zbiorni­kowcom podróżującym między Kubą a Wenezuelą. Najprawdopodobniej chodzi o okres między 2018 a 2020 rokiem. Ograniczenie handlu ropą między oboma reżimami miałoby uderzyć w ich gospodarkę.

Jednym z potencjalnych rozwiązań tej zagadki może być broń działająca na bazie mikrofal o dużej mocy. Fale elek­tro­mag­ne­tyczne mogą wpływać na elektronikę pokładową, a przez to prowadzić do unieruchomienia statku. Na poparcie tej wersji można znaleźć kilka argu­men­tów. Zainteresowanie Waszyngtonu takim uzbrojeniem nie jest niczym nowym. US Navy i US Air Force uczestniczą już w programie „High-power Joint Electromagnetic Non-Kinetic Strike” (HiJENKS, co czyta się jak hijinks – wygłupy). Za tym spektakularnym przykładem nowo­mowy wojskowej kryje się zapewne pocisk lub bomba mająca niszczyć wrogą elektronikę.

Program HiJENKS jest uznawany za następcę programu CHAMP, czyli Counter-electronics High Power Microwave Advanced Missile Project, którego pierwsze testy odbyły się w 2012 roku. Cztery lata później USAF zapowiadał wyposażenie w CHAMP pocisków manewrujących AGM-86 ALCM przenoszonych przez bombowce B-52H Stratofortress. Broń tego typu miała w ograniczonej skali być wykorzystana w Syrii, trudno jednak zweryfikować te doniesienia.

Oprócz „elektrycznej amunicji” Stany Zjednoczone miały rozwijać platformy naziemne. W 2013 roku zademonstrowano system przeciwlotniczy działający na podobnej zasadzie opracowany przez Raytheon. Pokaz miał obejmować zwalczanie małych dronów, jednak można założyć, że w ciągu dekady technologia ta mogła się rozwinąć. Zastanawia jednak, że system CIA ma zapewniać niewykrywalność, co wskazuje na możliwość ukrycia takiego uzbrojenia na cywilnej jednostce lub wykorzystanie okrętów podwodnych.

Odkąd rozpoczęliśmy finansowanie Konfliktów przez Patronite i Buycoffee, serwis pozostał dzięki Waszej hojności wolny od reklam Google. Aby utrzymać ten stan rzeczy, potrzebujemy 1700 złotych miesięcznie. Rozumiemy, że nie każdy może sobie pozwolić na to, by nas sponsorować, ale jeśli wspomożecie nas finansowo, obiecujemy, że Wasze pieniądze się nie zmarnują.

Konfliktom nie grozi zamknięcie, jeśli jednak nie dopniemy budżetu tą drogą, będziemy musieli w przyszłym miesiącu na pewien czas przywrócić reklamy Google.

Możecie nas wspierać przez Patronite.pl i przez Buycoffee.to.

GRUDZIEŃ BEZ REKLAM GOOGLE 82%

Innym możliwym rozwiązaniem jest broń cybernetyczna, która wpływałaby na systemy statku. Na początku 2024 roku Amerykanie mieli dokonać cyberataku na irański statek Behszad, będący de facto okrętem wykorzystywanym przez Korpus Strażników Rewolucji Islamskiej. Zastanawiające jest jednak, jak oprogramowanie miałoby wejść do systemów statku.

Kolejną opcją jest rozwiązane fizyczne, które w jakiś sposób miałoby atakować układ sterow­niczy lub napędowy. Jednocześnie system taki musiałby nadal spełniać warunek nie bycia śmiercionośnym. Najprawdopodobniej byłby rodzaj siatki lub innego obiektu, który paraliżowałby działanie śruby, nawet dużych rozmiarów. Taka operacja zapewne wiązałaby się z użyciem platformy bezzałogowej. Wymagałoby to jednak sporej precyzji połączonej z dyskrecją. Jednocześnie broń ta musiałaby być zdolności obezwładnić duże statki, które mają więcej niż jedną śrubę napędową.

System należący do CIA – zakładając jego faktyczne istnienie – zapewne przez najbliższe lata pozostanie tajemnicą. Sama perspektywa jego posiadania jest niezwykle kusząca. Pomijając wszelkiego typu operacje specjalne, wyposażenie takie mogłoby trafić do sił zajmujących się ochroną wybrzeża i granic morskich. Możliwość unieruchomienia jednostki mogłaby służyć jako alternatywa dla abordażu lub jako element ułatwiający wejście na pokład żołnierzom lub funkcjonariuszom.

Taki system mógłby również mieć zastosowanie w konwencjonalnych działaniach zbrojnych na morzu. Korzyści wynikające z ograniczania mobilności wrogiej floty są oczywiste. Trudno jednak powiedzieć coś więcej na temat broni, o której ma się jedynie szczątkowe informacje.

CIA ma rozbudowaną gałąź odpowiadającą za wywiad naukowo-techniczny – Dyrektoriat do spraw Nauki i Technologii. W kulturze popularnej działalność tej instytucji kojarzona jest z wieloma szalonymi projektami CIA. Przykładem takiego przedsięwzięcia jest projekt MKUltra, który obejmował badania nad wykorzystaniem LSD i innych środków psychoaktywnych na nieświadomych osobach. Do dzisiaj jest to jeden z najczarniejszych epizodów w historii agencji.

Pomimo licznych ślepych uliczek funkcjonariusze CIA mieli wkład w rozwój istotnych systemów wykorzystywanych przez Stany Zjednoczone, takich jak samoloty szpiegowskie czy satelity wykorzystywane do tego samego celu. Z czasów bardziej współczesnych można wymienić opracowanie pocisków AGM-114R9X – wersji Hellfire’a mającą ograniczać niezamierzone straty dzięki temu, że zamiast wybuchać, rani cel ostrzami.

Smailtn via Wikimedia Commons