Książki Chrisa Chanta „Myśliwce aliantów 1939–1945” i „Bombowce aliantów 1939–1945” wydane przez Bellonę mają w założeniu być doskonałym źródłem informacji dla entuzjastów lotnictwa. Tak przynajmniej czytamy na okładce pozycji o bombowcach. Z kolei książka o myśliwcach ma wyczerpująco prezentować alianckie jednostki myśliwskie w omawianym okresie.
Takie stwierdzenia od razu powodują zapalanie się lampek ostrzegawczych. Wszak wyczerpująco o samolotach nie traktują nawet ich monografie, a co dopiero pozycje zbierające w jednym miejscu wszystkie maszyny z okresu II wojny światowej. Okazuje się jednak, że zawartość obu pozycji prezentuje się przyzwoicie. Niestety nie udało się w korekcie uniknąć prostych omyłek w opisach i tabelkach, co razi gdyż książki mają być swego rodzaju podręcznikami, do których sięgamy w sytuacji awaryjnej i które mają udzielić nam podstawowych informacji bez konieczności wertowania monografii. Na szczęście omyłek tych nie ma wiele.
Próba zebrania w jednym miejscu tak ogromnego materiału to zawsze duże wyzwanie dla Autora. Z oczywistych względów musi nastąpić selekcja informacji i takie ich zestawienie, by nie ominąć najważniejszych kwestii. Gdy dołożymy konieczność zmieszczenia odpowiedniego pakietu materiału ikonograficznego, sprawa staje się jeszcze trudniejsza.
Trzeba przyznać, że Chant wychodzi obronną ręką z tego zadania. Poza kolorowymi profilami i skrótowymi danymi technicznymi w poszczególnych częściach prezentuje takie informacje jak organizacja i struktura jednostek czy wykazy samolotów, wyszczególnia również zwycięstwa czy straty. Cenne jest graficzne zobrazowanie wielkości jednostek lotniczych, gdzie liczba samolotów przedstawiana jest małymi ikonkami myśliwców. Z pewnością daje to lepszy efekt niż sucha liczba w wielkiej tabelce. W dobie społeczeństwa obrazkowego istnieje większa szansa na zapamiętanie przedstawianej informacji.
Dla polskiego Czytelnika pozycja traktująca o myśliwcach zaczyna się nico dziwnie, gdyż od maszyn francuskich. Autor zdecydował się podzielić pozycję na pięć głównych rozdziałów, w których opisuje myśliwce Francji, Wielkiej Brytanii i krajów Wspólnoty Brytyjskiej, Stanów Zjednoczonych oraz Związku Sowieckiego. Na końcu występuje rozdział „Pozostałe alianckie siły powietrzne” i w nim możemy odnaleźć nasze P.11. Przedstawiono tam trzy plansze barwne jedenastek i jedną maszyny Breguet Bre.19. Tutaj rodzi się pytanie – może zamiast tego samolotu warto było pokazać P.7? Również pozostałym krajom sprzymierzonym nie poświęcono zbyt wiele miejsca, ale trzeba przyznać, że kluczową rolę i tak odegrały Wielka Brytania, USA i ZSRR, więc im poświęcono rdzeń książki, choć Wielka Brytania zdecydowanie zajmuje największą objętość, a stosunkowo mało w porównaniu z nią poświęcono armii ZSRR. Widać również europocentryczne podejście Autora. Brak odpowiedniego odzwierciedlenia zaangażowania lotnictwa pokładowego USA w walce na Pacyfiku, który to teatr działań wojennych był równie ważny, jeśli nie ważniejszy dla Stanów Zjednoczonych.
Z kolei pozycja opisująca bombowce alianckie zupełnie pomija udział polskich maszyn bombowych we wrześniu 1939 roku. Z niezrozumiałych powodów Autor, stosując w zasadzie podobny układ jak w przypadku myśliwców, zdecydował się pominąć działania naszego lotnictwa bombowego. Oczywiście jego rola nie nie była znacząca, nie odniosło spektakularnych sukcesów, ale skoro można było w jednym zbiorczym rozdziale opisać Francję, Holandię i Belgię, dodanie choćby jednej strony o polskim lotnictwie bombowym nie powinno stanowić problemu, a dopełniłoby obrazu początku konfliktu. Podobnie jak w przypadku maszyn myśliwskich najwięcej uwagi poświecono samolotom brytyjskim, a tradycyjnie najmniej sowieckim. Pewną wadą obu pozycji jest również brak choćby szczątkowej bibliografii mogącej podpowiedzieć, na czym opierał się Autor.
Zważywszy wszystkie zalety i wady obu pozycji, trzeba przyznać, że więcej jest tych pierwszych. Książki te zbierają w jednym miejscu ciekawy zestaw informacji pozwalający stworzyć podstawowy obraz jednostek myśliwskich i bombowych, który można potem pogłębiać, sięgając po monografie, opracowania i wspomnienia. Pomimo niewielkiej objętości udało się tak skonstruować treść, by zawrzeć w niej kluczowe dane.