Licząca dziesięć okrętów eskadra chińsko-rosyjska opłynęła Japonię. Tokio wyraziło zaniepokojenie, aczkolwiek samo wydarzenie nie jest aż taką nowością, jak mogłoby się wydawać. Chińskie i rosyjskie okręty wielokrotnie przechodziły już ta trasą. Istotne jest wszakże to, iż pierwszy raz przeprowadziły taki rejs wspólnie. Czy to początek nowej jakości i jakie perspektywy wnosi to do współpracy rosyjsko-chińskiej?

Wszystko zaczęło się wraz z morską odsłoną ćwiczeń „Interakcja″ (Xibu/Wzaimodiejstwije), przeprowadzoną w dniach 14-17 października ma Morzu Japońskim pod kryptonimem „Morskoje wzaimodiejstwije 2021″. Główną bazą był Władywostok, gdzie chińskie okręty przybyły 13 października. Manewry koncentrowały się na zwalczaniu okrętów podwodnych i zagrożeń minowych. Objęły także strzelania artylerii okrętowej i nieco enigmatyczne „wspólne manewrowanie taktyczne″.

Według dowództwa Floty Oceanu Spokojnego stronę rosyjską reprezentowały: niszczyciel (według nomenklatury rosyjskiej: duży okręt ZOP) Admirał Pantielejew projektu 1155 Friegat, korwety GromkijGieroj Rossijskoj Fiedieracyi Ałdar Cydienżapow projektu 20380 Stierieguszczij, okręt podwodny B-494 Ustʹ-Bolszerieck projektu 877, a także niewymienione z nazwy dwa trałowce, kuter rakietowy i holownik ratowniczy.



Z Chin przybyły Nanchang, prototypowy niszczyciel typu 055 (przyjęty do służby w styczniu ubiegłego roku), a także niszczyciel Kunming typu 052D, korwety Luzhou i Qinzhou typu 056 oraz niewymienione z nazwy konwencjonalny okręt podwodny, jednostka zaopatrzeniowa i okręt ratowniczy. Oprócz okrętów w ćwiczeniach uczestniczyło jeszcze dwanaście samolotów i śmigłowców.

Rejs wokół Japonii

Nie był to koniec wspólnych operacji. Rosyjsko-chiński zespół skierował się na wschód i 18 października wyszedł na Pacyfik, przechodząc przez międzynarodowe wody cieśniny Tsugaru, oddzielającej japońskie wyspy Honsiu i Hokkaido. W składzie grupy zaszły pewne zmiany w stosunku do listy jednostek uczestniczących w „Morskom wzaimodiejstwii″. Do Admirała Pantielejewa i obu Stierieguszczich dołączyły drugi Friegat, Admirał Tribuc, i okręt rozpoznania Marszał Kryłow. Natomiast w chińskiej części zespołu Nanchangowi i Kunmingowi towarzyszyły nie korwety, ale fregaty typu 054A: Binzhou i Liuzhou. Udało się też zidentyfikować jednostkę zaopatrzeniową jako Dongpinghu typu 903.



Po wyjściu na Pacyfik okręty skierowały się na południe, przeprowadziły kolejne ćwiczenia i nocą z 22 na 23 października przeszły przez cieśninę Ōsumi u południowych wybrzeży Kiusiu. W ocenie japońskiego ministerstwa obrony była to kolejna część ćwiczeń „Morskoje wzaimodiejstwije″. Po wejściu na Morze Wschodniochińskie zespół się rozdzielił. Rosjanie przez Cieśninę Koreańską skierowali się z powrotem na Morze Japońskie. Strona japońska nie odmówiła sobie drobnej złośliwości, wskazując, że rosyjska grupa przeszła w pobliżu Cuszimy.

Działania chińsko-rosyjskiego zespołu były monitorowane przez Morskie Siły Samoobrony, w tym niszczyciele Tone i Yamagiri, a także morskie samoloty patrolowe Kawasaki P-1 i P-3C Orion. ćwiczenia z udziałem chińskich i rosyjskich śmigłowców pokładowych spowodowały również poderwanie dyżurnych myśliwców przechwytujących Powietrznych Sił Samoobrony.



Nowości nowe i nie nowe

Wspólne ćwiczenia okrętów chińskich i rosyjskich w regionie to żadna nowość. Marynarki wojenne obu państw zorganizowały pierwsze duże ćwiczenia na Morzu Japońskim w roku 2015. Rok później Chiny przeprowadziły samodzielne manewry na tym akwenie. Podobnie ma się rzecz z rejsami przez cieśniny Tsugaru i Ōsumi. Zaskakująca była natomiast liczebność zespołu i długość ćwiczeń. Japoński minister obrony Nobuo Kishi ocenił działania Chin i Rosji jako demonstrację siły i kolejny przykład pogarszania się środowiska bezpieczeństwa w regionie. Warto też zauważyć, że rosyjsko-chińskie ćwiczenia wokół Japonii zbiegły się w czasie z wizytą w Tokio amerykańskiego sekretarza marynarki Carlosa Del Toro.

Przy tej okazji japońskie media przypomniały o ciekawym statusie prawnym obu cieśnin. Tsugaru ma szerokość 12,1 mili morskiej, zaś Ōsumi – ledwie 3 mil morskich. Obie więc zgodnie z prawem międzynarodowym znajdują się wewnątrz wód terytorialnych, których granica przebiega 12 mil morskich od brzegu. Cieśniny te nie są poza tym istotnymi szlakami morskimi.

Nanchang na zdjęciu z kwietnia 2021 roku.
(ministerstwo obrony Japonii)

Jak zatem zostały umiędzynarodowione? Okazuje się to spadkiem po zimnej wojnie. W roku 1967 premier Eisaku Satō zadeklarował Trzy Zasady Nienuklearne (Hikaku San Gensoku), które na dobrą sprawę zablokowały możliwość składowania amerykańskiej broni jądrowej na terenie Japonii. Aby na wypadek trzeciej wojny światowej umożliwić swobodne przemieszczanie swojego arsenału nuklearnego wokół Japonii, USA wymogły umiędzynarodowienie cieśnin pomiędzy Wyspami Japońskimi.

Trzy Zasady w relacjach między sojusznikami pozostały jednak fikcją. Amerykańska broń atomowa została formalnie wycofana z Japonii do początku lat 70., jednak w myśl całej serii tajnych porozumień między Waszyngtonem i Tokio głowice nadal składowano na terenie amerykańskich baz w Japonii. Gdy dokumenty na ten temat zostały ujawnione w roku 2010, wybuchł skandal, który z drugiej strony potwierdził wieloletnie podejrzenia japońskiej opinii publicznej.



Kunming w cieśninie Tsugaru.
(ministerstwo obrony Japonii)

Warto też zwrócić uwagę na wyjątkowo dużą aktywność Nanchanga. Jako największy chiński niszczyciel naturalnie służy on do pokazywania bandery i demonstrowania siły. Pod koniec sierpnia w towarzystwie niszczyciela Guiyang typu 052D, okrętu zaopatrzeniowego typu 903 i okrętu rozpoznania elektronicznego został zaobserwowany u wybrzeży Aleutów, będących częścią Alaski. Znowu nie był to pierwszy taki przypadek, jednak obecny stan relacji między USA a Chinami doprowadził do nagłośnienia sprawy przez amerykańskie media. W odpowiedzi media chińskie zaczęły zapowiadać pojawienia się okrętów marynarki wojennej ChALW w pobliżu Hawajów. Do czegoś takiego jednak już doszło i to niejeden raz. We wrześniu 2013 roku niszczyciel Qingdao typu 052, fregata Linyi typu 054A i okręt zaopatrzeniowy Hongzehu odwiedziły Pearl Harbor.

Chińska marynarka wojenna od dawna ma już zdolności do prowadzenia działań na odległych wodach, jednak wcześniej rzadko je demonstrowała. Do zmiany doszło po przyjęciu konfrontacyjnego kursu przez Komunistyczną Partię Chin pod przywództwem Xi Jinpinga. Z jednej strony Chiny chętniej demonstrują swoją siłę, licząc na zastraszenie sąsiadów (co jak do tej pory przynosi odwrotne rezultaty). Z drugiej – takie wypady mają zdecydowany posmak odpowiedzi na amerykańskie, i nie tylko, rejsy przez Cieśninę Tajwańską.

Admirał Trybuc.
(Rhk111, Creative Commons Attribution-Share Alike 4.0 International)

Cały czas jednak Chiny nie przeprowadziły takiej demonstracji siły i zdolności jak Związek Radziecki w 1974. Podczas manewrów „Okiean 74″ radzieckie okręty ćwiczyły na wodach północnego Atlantyku, Morza Śródziemnego, Oceanu Indyjskiego i Pacyfiku. Nawet przy współudziale Rosji chińskim ćwiczeniom daleko skalą i rozmachem do tych regularnie prowadzonych przez US Navy i sojuszników na wodach Azji Wschodniej.



Znowu o relacjach chińsko-rosyjskich

Dyżurni chińscy komentatorzy od spraw militarnych, jak Song Zhongping i Yue Gang, pospieszyli przedstawiać ćwiczenia jako przykład rosnącej interoperacyjności między siłami zbrojnymi Chin i Rosji, wkład obu państw w zapewnienie regionalnej stabilności i pokazanie, że nie mają nic do ukrycia. Song był bardziej konfrontacyjny, mówiąc o demonstracji siły wobec USA i Japonii, a także odpowiedzi na presję zewnętrzną, jak chociażby niedawne porozumienie AUKUS pomiędzy Australią, Wielką Brytanią i Stanami Zjednoczonymi, mające jego zdaniem być zagrożeniem także dla Rosji. Jeszcze ciekawszy był komunikat chińskiego ministerstwa spraw zagranicznych, przedstawiającego relacje z Rosją jako coś więcej niż sojusz.



Jest to bardzo ciekawa zamiana ról, bowiem do tej pory to Rosja przedstawiała relacje między obydwoma państwami jako zmierzające ku sojuszowi. Chiny przez lata były bardzo wstrzemięźliwe, obecnie to Moskwa sprawia wrażenie starającej się zachować dystans. Niezwykle ceniony w Chinach rosyjski sinolog i doradca Kremla Aleksandr Łukin posunął się nawet do stwierdzenia, że szczyt relacji rosyjsko-chińskich mógł już minąć. Oba kraje postrzegają Zachód, a zwłaszcza Stany Zjednoczone, jako zagrożenie dla swoich systemów politycznych, a tym samym pozycji elit, może to jednak być zbyt słaby fundament trwałej współpracy.

Głównym punktem niezgody może okazać się Azja Środkowa, uważanej przez Rosję za tradycyjną strefa wpływów, gdzie Chiny stale umacniają swoją pozycję. Z tych powodów Kreml postrzega chociażby Nowy Jedwabny Szlak jako konkurencję dla Eurazjatyckiej Unii Gospodarczej. Kolejny punkt zapalny to uwidaczniająca się chęć Chin do sprowadzenia Rosji do roli młodszego partnera, na co ta nigdy się nie zgodzi.

Zobacz też: Wysokie wymagania i nietypowe koncepcje w programie systemów ppanc. BGOAA

Ministerstwo obrony Federacji Rosyjskiej