Izraelczycy przeprowadzili dziś bra­wu­rową – i co ważniejsze: udaną – operację odbicia czworga zakład­ników z łap Hamasu. Operację przeprowadzono na terenie obozu dla uchodźców An-Nusajrat. Siły specjal­ne zaatakowały równocześnie dwie kryjówki terrorystów, w których przetrzymywano osoby porwane 7 października z festiwalu Supernova.

W tym samym czasie pododdziały liniowe Cahalu, przy rozległym wsparciu lotnictwa, przeprowadziły ataki na liczne cele w An-Nusajrat. Początkowo wydawało się, że jest to operacja wymierzona w struktury dowódcze Hamasu, na co wskazy­wa­łaby jej skala. Teraz wiemy, że były to po prostu intensywne działania dywersyjne, mające zabezpieczyć operację „specjalsów”.

Po 246 dniach w hamasowskich lochach wolność odzyskali:

  • Almog Meir Jan, lat 21, obywatel Izraela i Polski.
  • Andriej Kozłow, lat 27, emigrant z Rosji, pracujący na festiwalu jako ochroniarz.
  • Szlomi Ziw, lat 41, pracujący na festiwalu jako ochroniarz.
  • Noa Argamani, lat 26, która – dzięki poniższemu nagraniu – mimowolnie stała się twarzą symbolizującą los ćwierci tysiąca uprowadzonych. Partener Noi, Awinatan Or, wciąż przebywa w niewoli i nie wiadomo, czy żyje.

Argamani została uwolniona w jednej z uwolnionych kryjówek Hamasu, trzej mężczyźni – w drugiej. W toku operacji ciężko ranny został operator jednostki kontr­ter­ro­rys­tycznej straży granicznej Jamam (aktualizacja: ranny, dowódca Jamamu starszy inspektor Arnon Zamora, zmarł w szpitalu). Hamas informuje, że zginęło około 50 Palestyńczyków.

Wszystkich uwolnionych zakładników przewieziono śmigłowcami do Cent­rum Medycznego imienia Chaima Szeby w Ramat Gan, gdzie przechodzą obecnie badania lekarskie. Procedury opracowane na tę okoliczność obej­mują pobranie próbek krwi i moczu, a także sprawdzanie objawów, które mogłyby wskazywać na doświad­czenie przemocy seksu­alnej w niewoli. Z tego samego względu w przypadku kobiet wyko­ny­wany jest test ciążowy. Jeśli lekarze podej­rze­wają obrażenia wewnętrzne, w gotowości czeka tomograf kompu­te­rowy. Obecni są także psychologowie i psychiatrzy.

Decyzja o przeprowadzeniu operacji zapadła najpewniej w czwar­tek wieczorem. Miało się wówczas odbyć posiedzenie rządu wojennego, które odwołano na ostatnią chwilę. To wtedy premier Binjamin Netanjahu i minister obrony Joaw Galant mieli poczynić niezbędne przygotowania.

Ostateczną decyzję podjęto na naradzie, w której obok ministra obrony uczestniczyli szef sztabu Cahalu generał broni Herci Halewi, szef wywiadu wojskowego generał dywizji Aharon Haliwa (który już wcześniej podał się do dymisji, biorąc na siebie odpowiedzialność za porażki wywiadowcze prowadzące do napaści z 7 paź­dziernika) i generał dywizji w stanie spoczynku Nican Alon, obecnie doradca rządu wojen­nego i jeden z głównych negocjatorów w rozmo­wach z Hamasem. Operacją zawia­dy­wali ze stanowiska dowodzenia Halewi i szef służby bezpieczeń­stwa Szin Bet Ronen Bar.

Przedstawiciel Hamasu Sami Abu Zuri powiedział, że odzyskanie czworga więźniów po dziewięciu miesiącach walki to porażka, a nie sukces.

Z jednej strony Abu Zuri przemilczał fakt, iż to nie pierwsza taka operacja. 12 lutego wolność odzyskali Fernando Marman, lat 61, i Norberto Luis Har, lat 70, porwani 7 października z kibucu Nir Jicchak. Natomiast jeszcze w paź­­dzier­­niku ubiegłego roku odbito żołnie­rza Oriego Megidi­sza. Ale z drugiej strony – coraz inten­syw­niej­sze protesty w Izraelu nawołujące premiera do zawarcia rozejmu i uratowania zakładników za wszelką cenę dowodzą, iż spora część izraelskiego społeczeństwa w jakimś stopniu zgadza się z Abu Zurim.

Szacuje się, że w hamasowskiej niewoli tkwi jeszcze około trzy­dziestu pięciu żywych osób. Oznacza to, że nawet osiem­dzie­się­cioro zakład­ni­ków już nie żyje.

Pirs

28 maja amerykański pirs tym­cza­sowy Trident systemu JLOTS zbudo­wany na wybrzeżu Strefy Gazy został poważnie uszkodzony wskutek sztormu. Kilka jego elementów oder­wało się od konstrukcji i zostało wyrzuco­nych na ląd lub częściowo zatonęło. Szacowano wówczas, że naprawy potrwają co najmniej tydzień, ale potencjalnie dużo dłużej.

Wczoraj ponowny montaż pirsu dobiegł końca. Prace zakończono o 14.15 czasu lokalnego. Wcześniej poinformowano również, że zaktu­ali­zo­wany koszto­rys wybudowa­nia pirsu i jego obsługi do jesieni (kiedy pogoda wymusi demontaż) podaje kwotę 230 milionów dolarów. Początkowo szaco­wano koszt przedsięwzięcia na 320 milionów.

Według informacji Światowego Pro­gramu Żywnościo­wego za pośred­nic­twem pirsu dostarczono – od otwarcia w dniu 17 maja do uszkodzenia jedenaście dni później – artykuły pierwszej potrzeby, które wypełniły 137 samochodów cięża­ro­wych. Innymi słowy około 900 ton. Waszyngton podkreśla, że wciąż obowiązuje dotychczasowa polityka: w Strefie Gazy nie postanie stopa ani jednego amerykańskiego żołnierza. Zabezpieczenie instalacji powierzono zasadniczo izraelskiemu wojsku, ale Amerykanie zamontowali także własny system samoobrony C-RAM.

Nasiona lata

(Aktualizacja 17.50): Niezawodny Barak Rawid z serwisu Axios uzyskał dodatkowe informacje na temat operacji. Poznaliśmy między innymi jej kryptonim: „Nasiona Lata” (ope­ra­cja odbicia Marmana i Hara nosiła kryptonim „Złota Ręka”). Zakładników przetrzymywano w dwóch mieszka­niach należących do cywilów powiąza­nych z Hamasem, ale niebędących jego członkami. Właściciele otrzymywali zapłatę za użyczenie ich do roli więzień, ale jako wartow­nicy służyli hamasowcy. Odległość między jed­nym a drugim mieszkaniem wynosiła zaledwie 200 metrów.

Co ciekawe, w operację miał być zaangażowany personel amerykań­skiej komórki anty­ter­rorys­tycznej w Izraelu.

Źródła Rawida potwierdziły również, że w toku operacji ranni zostali palestyńscy cywile, ale nie wspomniały o ofiarach śmiertel­nych. Zginąć miało zaś kilku­dzie­sięciu hamasowców. Według informacji samego Hamasu zginęło 210 osób, a około 400 zostało rannych.

Mannie Fabian z Times of Israel dodaje, że operacja – planowana od kilku tygodni – rozpoczęła się dokładnie o godzinie 11.00 czasu miejscowego. Izraelczycy zdecydowali się na jednoczesny atak na oba mieszkania, ponieważ niewielka odległość między nimi oznaczała, że terroryści w jednym miejscu na pewno usłyszeliby, co się dzieje w drugim. A wtedy mogliby zamor­do­wać zakładników. Kiedy kontr­ter­ro­ryści już się wycofywali z zakładnikami i ciężko rannym Arnonem Zamorą, zostali jeszcze ostrzelani. Pociski trafiły w ich pojazd, ale nikomu nic się nie stało. Później hamasowcy próbowali także zestrze­lić śmigłowiec ewakuujący zakładników, ale bezskutecznie.

(Aktualizacja 19.05): Izraelczycy pokazali nagranie momentu, w którym Noa Argamani znalazła się w śmigłowcu UH-60.

x.com/idfonline