Jedną z najważniejszych zasad, którymi powinni się kierować miłośnicy eksploracji miejskiej, jest pozostawianie odwiedzanych miejsc w takim samym stanie, w jakim się je zastało. Niestety czworo rosyjskich eksploratorów nie uszanowało tej żelaznej zasady i po wejściu na teren kosmodromu Bajkonur zdewastowało radziecki wahadłowiec Buran. Umieścili na nim graffiti i kilka tagów, a swoje „dzieła” sfotografowali i opublikowali w internecie. Na Buranie pojawiły się między innymi napisy: „Jura, przybyliśmy” (odniesienie do kosmonauty Jurija Gagarina) i „Zanim polecimy w gwiazdy, musimy nauczyć się żyć na Ziemi”.

Zdjęcia zdewastowanego Burana trafiły na portale społecznościowe. I tylko dzięki temu sprawa wyszła na jaw. Jeden z grafficiarzy pochwalił się swoim wyczynem, pisząc, że wraz z kolegami chciał w ten sposób zwrócić uwagę na żałosny stan techniczny opuszczonych wahadłowców, które od trzydziestu lat stoją na wpół zapomniane w hangarach i niszczeją, a (inni) wandale powoli rozkradają je na pamiątki (niektóre trafiają potem na aukcje internetowe) i nawet zakradają się do wnętrza.

Według zamieszczonego opisu ekspedycji była ona dobrze przygotowana i obejmowała między innymi dwudniową wyprawę przez step. W czasie całej podróży grupa nie została dostrzeżona i nieniepokojona weszła do hangaru. Relacja z wejścia do kompleksu przypomina sceny z filmu sensacyjnego. Cztery osoby, unikając patroli policji i świateł, włamały się do hangaru, w którym stoją dwa wahadłowce. Inni członkowie rosyjskich społeczności grafficiarzy zareagowali oburzeniem i zaczęli dążyć do zidentyfikowania i ujawnienia tożsamości sprawców.



Cała afera sprowokowała wiele pytań dotyczących między innymi tego, jak chroniony jest znajdujący się w Kazachstanie kompleks, ponieważ nie było to pierwsze wtargnięcie na teren Bajkonuru. Prezes Roskosmosu Dmitriej Rogozin poinformował, że wzmocniono środki bezpieczeństwa wokół Bajkonuru, aby uniemożliwić ponowne zdewastowanie wahadłowca. Podczas kolejnego spotkania Międzypaństwowej Kazachstańsko-Rosyjskiej Komisji do spraw Bajkonuru wypracowane zostaną mechanizmy lepszej ochrony „unikatowych obiektów” znajdujących się na terenie kosmodromu. Inną propozycją jest przeniesienie na stałe wahadłowca do muzeum.

Kontrowersje wzbudziło też zachowanie rosyjskich władz. Przede wszystkim nie wiadomo, dlaczego Roskosmos potwierdził, że doszło do takiego zdarzenia, dopiero wtedy, kiedy poinformował o tym jeden z wandali. Z jednej strony może to oznaczać, że próbowano zatuszować sprawę w nadziei, że nikt się o tym nie dowie. Z drugiej jednak – być może wahadłowce naprawdę stoją zapomniane i nikt się nimi nie interesuje, tak że nawet personel kosmodromu nie zauważył malowideł. Co więcej, Roskosmos powiedział, że graffiti zamalowano. Nie usunięto, ale właśnie zamalowano.



Nie jest do końca jasne, czy zdewastowany Buran to niemal w pełni ukończony wahadłowiec 1.02, określany pieszczotliwie Pticzka (ptaszek), czy pełnowymiarowa makieta wykorzystywana do testów. Oba znajdują się na terenie Bajkonuru, stoją jeden za drugim w tym samym hangarze.

W innym z hangarów stał również jedyny Buran który odbył lot kosmiczny. Niestety egzemplarz 1.01 (noszący nazwę własną Buran, która jednocześnie stałą się określeniem całego programu i zbiorczą nazwą wszystkich orbiterów) uległ zniszczeniu w 2002 roku podczas katastrofy budowlanej. W trakcie prac remontowych zawalił się dach hangaru, czego efektem była śmierć ośmiu osób i zniszczenie wahadłowca. Rzecznik rosyjskiej agencji kosmicznej Siergiej Grobunow poinformował wówczas, iż po zniszczeniu dachu cały hangar zaczął się chwiać. Świadczy to o bardzo kiepskim wykonaniu, doskonale podsumowującym historię radzieckiego programu wahadłowców.

Orbiter Buran prezentowany wraz z ciężkim samolotem transportowym An-225 w Paryżu w 1988 roku.
(Felix Goetting, GNU Free Documentation License, Version 1.2)

Historia rozwoju Buranów doskonale nadaje się na scenariusz serialu szpiegowskiego. Rozpoczęty w 1974 roku program korzystał z dokonań amerykańskich inżynierów pracujących przy wahadłowcu Columbia, który od samego początku był na celowniku radzieckiego wywiadu. Kradzież rozwiązań technicznych, presja czasu i naciski ze strony kierownictwa w Moskwie sprawiły, że program daleki był od doskonałości. Problemy ze spoiwami, mocowaniem elementów i niedbałość sprawiły, że po jedynym, trwającym 206 minut, bezzałogowym locie orbitalnym, wykonanym 15 listopada 1988 roku, wahadłowiec nie nadawał się do ponownego użytku.

Na jego korzyść przemawiało jednak, iż w fazie wejścia w gęstsze warstwy atmosfery wahadłowiec stracił tylko osiem z blisko 40 tysięcy płytek osłony termicznej, co sugerowałoby, że pod tym względem Rosjanie wyprzedzili konkurentów z Ameryki. Bardzo dobrze zadziałał też system automatycznego lądowania (amerykańskie wahadłowce nigdy nie mogły działać w trybie autonomicznym). Tak więc program kontynuowano.



Wahadłowiec 1.02 miał również polecieć w kosmos. Dziewiczy rejs zaplanowano na ostatni kwartał 1991 roku. Niestety z powodu faktycznego wygaszania programu (choć nigdy oficjalnie go nie zamknięto) i kolejnych cięć budżetowych program Eniergija-Buran w 1990 roku zawieszono. Jeszcze smutniejszy los spotkał maszyny oznaczone 2.01, 2.02 i 2.03. Pierwszą ukończono mniej więcej w połowie, po czym trafiła jako eksponat na lotnisko Żukowski pod Moskwą. Dwie pozostałe znajdowały się we wczesnej fazie budowy, dlatego podjęto decyzję o rozmontowaniu obu wahadłowców.

Wahadłowiec 1.01 powstał w pośpiechu, a jego konstrukcja oparta była na nieprawidłowych danych, co doprowadziło do ostatecznej klęski Burana jako koncepcji. Projekt finansowano do 1993 roku, gdy ostatecznie uznano go za bezcelowy. Brak dalszego zainteresowania sprawił, że to, co pozostało z ambitnego założenia, porzucono, a zbudowanym wahadłowcom pozwolono de facto się rozpaść. Wraz z upadkiem Związku Radzieckiego nie do końca wiedziano, co zrobić z porzuconymi Buranami. Moskwa, w zamian za możliwość korzystania z Bajkonuru, przekazała prawa własności do orbiterów Kazachstanowi, który nie miał pomysłu jak je zagospodarować.

Zobacz też: Amerykańscy komandosi ćwiczyli w warunkach arktycznych na północy Szwecji

(ria.ru, thedrive.com, buran-energia.com)

instagram.com/burda.dobro