Niemieckie siły zbrojne mają problemy z gotowością sprzętową, tożsamością czy skompletowaniem stanów kadrowych. Jak wynika z informacji uzyskanych przez dziennik Der Spiegel, lekiem na ostatni z problemów może być nabór do służby zamieszkałych w Niemczech obywateli wybranych pobliskich krajów.
Prace nad wdrożeniem takiego rozwiązania prowadzone są co najmniej od 2016 roku, a zaangażowani w nie są między innymi minister obrony Ursula von der Leyen i sekretarz stanu Gerd Hoofe. Niemcy absolutnie nie byliby w tej materii pionierami, gdyż służbę wojskową obywateli innych krajów w swoich wojskach wcześniej dopuściły już Belgia, Dania, Francja, Hiszpania, Luksemburg i Wielka Brytania.
Według szacunków tamtejszego ministerstwa obrony w grupie wiekowej od osiemnastu do czterdziestu lat w Niemczech przebywa 255 tysięcy Polaków, 185 tysięcy Włochów i 155 tysięcy Rumunów. Razem nacje te stanowią połowę obcokrajowców mieszkających w Niemczech i gdyby zaledwie co dziesiąty z nich był zainteresowany służbą wojskową, dałoby to Bundeswehrze zastrzyk ponad 50 tysięcy rekrutów.
Oczywiście w szeregi Bundeswehry mogliby trafić nie wszyscy z zainteresowanych. Przyjęci mogliby być jedynie ludzie młodzi, zamieszkali w Republice Federalnej Niemiec od kilku lat i biegle władający językiem gospodarzy. Niemcy uspokajają, że nabór obywateli innych krajów Unii Europejskiej prowadzony byłby na specjalności bezpośrednio niezwiązane z walką, na przykład informatyczne i medyczne.
Dziennikowi udało się zapytać o zdanie w tej sprawie polskiego ministra spraw zagranicznych Jacka Czaputowicza. Nieco zaskoczony minister odrzekł ponoć, że służba w jakimkolwiek wojsku silnie związana jest z lojalnością i poczuciem tożsamości narodowej. Zwrócił przy okazji uwagę na fakt, że podejmowanie przez Niemcy takich decyzji bez konsultacji ze stroną polską byłoby wysoce niestosowne.
Wcześniej obawy co do tego, że Bundeswehra lepszymi warunkami płacy i pracy może podkupywać im kandydatów do służby wojskowej, wyrażały choćby Grecja czy borykająca się z własnymi niedoborami personelu sił zbrojnych Bułgaria. Pomysł ponoć budzi też kontrowersje wśród rodowitych Niemców, którzy niekoniecznie chcieliby, aby ich kraju w razie zagrożenia broniła „obca armia”.
Komentarz
Traktując całą rzecz z perspektywy wyłącznie ekonomicznej, można by uznać, że skoro piłkarze z Polski mogą odnosić sukcesy w niemieckiej lidze, dlaczego nie mieliby czegoś podobnego robić polscy żołnierze? Należy jednak pamiętać, że nasze dwa kraje łączą stulecia niełatwej wspólnej historii, w której nie zawsze służba Polaków w niemieckim wojsku była czymś zacnym i nie zawsze była dobrowolna.
Czyżby wykorzystanie przez Bundeswehrę potencjału młodych ludzi z innych krajów nie było też kolejnym krokiem ku stworzeniu ponoć pożądanych, acz krytykowanych, wspólnych europejskich sił zbrojnych?
Zobacz też: Berliński sklep wycofuje czołgi z klocków firmy Cobi
(spiegel.de)