W należącej do Lürssena stoczni Peenewerft w Wolgaście 5 grudnia uroczyście rozpoczęto cięcie blach pod prototypową fregatę typu 126. Tym samym rozpoczęła się realizacja jednego z najważniejszych programów modernizacji niemieckich sił zbrojnych, który zaowocuje przyjęciem do służby największych okrętów tamtejszej marynarki wojennej od czasów drugiej wojny światowej.

Typ 126 zaczął karierę jako Mehrzweckkampfschiff 180 (wielozadaniowy okręt bojowy), w skrócie MKS 180. Na początku roku 2020 ogłoszono, że zwycięzcą w przetargu na budowę czterech fregat zostało konsorcjum holenderskiego Damena, dostarczającego projekt, i Lürssena, odpowiadającego za budowę jednostek. Z czasem do grupy dołączyły Thales Netherlands i kilońska German Naval Yards, konkurent w postępowaniu, który w maju 2020 roku połączył się z Lürssenem. Kontrakt na budowę okrętów podpisano 19 czerwca 2020 roku.



Projektowi od samego początku towarzyszyły kontrowersje. Marine chciała koniecznie uniknąć powtórki z powszechnie krytykowanych, niedozbrojonych „ekspedycyjnych” fregat typu 125 Baden-Württemberg i pozyskać okręty projektowane z myślą o pełnoskalowym konflikcie. Takie wymagania przełożyły się na wzrost kosztów, chociaż nie tak wielki jak w przypadku innych projektów. Na początku roku 2017 zakładano cenę około 4 miliardów euro za sześć jednostek. W roku 2020 było to już 5,27 miliarda euro, nadal za sześć jednostek. Obecnie to 5,72 miliarda euro za cztery okręty i cztery dodatkowe moduły misyjne.

Marine nie rezygnuje z pozyskania łącznie sześciu fregat typu 126, kontrakt zawiera opcję na dwa brakujące okręty, która może zostać wykonana do czerwca przyszłego roku. Wszystko rozbija się o pieniądze. Marynarka liczyła, że dodatkowe jednostki uda się sfinansować ze specjalnego funduszu (Sondervermögen) na dozbrojenie Bundeswehry. Podobnie jednak jak wojska lądowe, Marine jest przegranym gabinetowych batalii. Priorytet otrzymały lotnictwo z F-35 i ciężkimi śmigłowcami transportowymi oraz obrona przeciwlotnicza i przeciwrakietowa.

Nie zanosi się więc na pozyskanie sześciu nowych fregat. Nie jest to zresztą jedyny zagrożony ucięciem projekt marynarki wojennej. Pod znakiem zapytania stoi budowa jedenastu nowych niszczycieli min, które miałyby wejść do służby do roku 2031. Szacunkowy koszt projektu przytył z 2,7 miliarda do 4 miliardów euro.



Co już wiemy?

Z okazji rozpoczęcia budowy ujawniono bardziej szczegółowe informacje na temat okrętów. Przy wyporności ponad 9 tysięcy ton trudno mówić o fregatach, typ 126 to raczej niszczyciele, ale granice między poszczególnymi klasami okrętów coraz bardziej się zacierają i chyba najwięcej sensu zaczyna mieć bardzo ogólnikowy podział na duże i małe nawodne jednostki bojowe stosowany w US Navy. Okręty mają mieć 166,3 metra długości, 21,7 szerokości i zanurzenie 6,2 metra. Dzięki daleko posuniętej automatyzacji liczbę załogi udało się ograniczyć 114 osób, na pokładzie przewidziano jednak miejsce dla 198 osób. W tej grupie są operatorzy dodatkowych systemów, żołnierze sił specjalnych i inny dodatkowy personel.

Główną część wyposażenia elektronicznego dostarczy Thales. Chodzi konkretnie o system kierowania walką TACTICOS, radar kierowania ognia APAR Block 2 i system optoelektroniczny MIRADOR Mk2. Swój kawałek tortu dostały też niemieckie przedsiębiorstwa. Okręty otrzymają wielofunkcyjne radary AESA TRS-4DR NR i system identyfikacji swój-obcy MSSR ID Hensoldta oraz system walki elektronicznej Kora firmy Rhode und Schwarz. Wyposażenie elektroniczne domykają dwa radary nawigacyjne pracujące w paśmie S i X, nieujawnionego jeszcze dostawcy.

Cały program budowy fregat oparty jest na podziale prac między wchodzącymi w skład konsorcjum stoczniami. Sekcje rufowe mają powstawać w Wolgaście, dziobowe w Kilonii. Kadłuby będą łączone, a całe okręty wykańczane w stoczni Blohm+Voss w Hamburgu. Przy okazji uroczystego rozpoczęcia budowy prototypowej jednostki magazyn Europäische Sicherheit & Technik otrzymał szczegółowy harmonogram wprowadzania okrętów do służby. Pierwsza fregata ma podnieść banderę już 16 czerwca 2028 roku, druga 15 marca 2030 roku, a dwie ostatnie w roku 2031, odpowiednio 14 lutego i 17 grudnia.



ESUT pisze o powrocie okrętów bojowych, co jest trafnym nawiązaniem do znaczącej poprawy siły ognia nowych jednostek w porównaniu z typem 125. Ale przy tak dużej wyporności typ 126 sprawia wrażenie niedozbrojonego. Uzbrojenie artyleryjskie składać się będzie z armaty OTO Melara kalibru 127 milimetrów strzelającej amunicją precyzyjną Vulcano i dwóch zdalnie sterowanych stanowisk MLG 27 z pojedynczymi działkami kalibru 27 milimetrów. Okręty otrzymają też osiem wyrzutni pocisków przeciwokrętowych NSM.

Najwięcej wątpliwości budzi uzbrojenie przeciwlotnicze. W dolnym piętrze prezentuje się dość silnie: dwie wyrzutnie pocisków RAM Block 2. Również pociski średniego zasięgu ESSM Block 2 nie są kontrowersyjne. Problem leży w liczbie przewidzianych wyrzutni: tylko szesnaście. Wprawdzie fregaty typu 126 pomyślano jako okręty wielozadaniowe, ale to zdecydowanie za mało jak na okręty tej wielkości. Dla porównania znacznie mniejsze hiszpańskie fregaty typu Álvaro de Bazán mają czterdzieści osiem komór systemu VLS.

Ogólny trend idzie w kierunku instalowania na dużych okrętach jak największej liczby pionowych wyrzutni i zwiększając tym samym zapasu pocisków przeciwlotniczych, rzecz niezwykle istotna w przypadku pełnoskalowego konfliktu. Tą drogą idą między innymi Włochy. Ujawniony niedawno projekt niszczycieli nowej generacji, rozmiarami podobny do typu 126, przewiduje aż 96 pionowych wyrzutni.



Marine nie odeszła też całkowicie od pomysłu modułów misyjnych, generalnie niespotykanych na tak dużych jednostkach. Projekt przewiduje cztery skonteneryzowane, wymienne moduły. Pierwszy obejmuje system zwalczania okrętów podwodnych, wyposażony między innymi w sonar holowany. Kolejne moduły mogą przystosować okręty do zwalczania min, wsparcia działań nurków i funkcji aresztu dla tymczasowo zatrzymanych osób. W pierwszej transzy zamówiono dwa moduły ZOP i dwa areszty. To ostatnie rodzi sporo pytań. Czy Berlin myśli o wykorzystaniu okrętów „projektowanych na wojnę” do zwalczania nielegalnej imigracji na Morzu Śródziemnym albo w misjach antypirackich?

Nowy napęd

Odpowiadający za cały projekt Damen dużo uwagi w swoich wystąpieniach poświęca układowi napędowemu fregat. Został on zaprojektowany w nietypowym układzie CODLAD (Combined Diesel Electric and Diesel). Za napęd odpowiadać będą dwa silniki wysokoprężne dostarczone przez MAN i dwa silniki elektryczne, każdy zasilany przez sześć dieslowskich agregatów prądotwórczych mtu, dostarczonych przez Rolls Royce’a. Kolejne cztery agregaty mają zasilać systemy pokładowe.

(Damen)

To bardzo rzadko spotykane rozwiązanie, jednak nowości na tym się nie kończą. Po raz pierwszy na jednostkach bojowych zostaną zastosowane agregaty prądotwórcze o zmiennej prędkości i sieć elektryczna na prąd stały. Dieslowsko-elektryczny układ napędowy ma zapewnić prędkość maksymalną powyżej 26 węzłów, prędkość marszową rządu 18 węzłów i zasięg co najmniej 4 tysięcy mil morskich przy prędkości marszowej. Damen ma ambicje uczynić z układu CODLAD standardowe rozwiązanie dla swoich projektów.

Patrząc w przyszłość

Niemcy chcą przekuć konsorcjum Damen-Lürssen w wielonarodowy europejski sojusz przemysłowy. Tym sposobem ma dojść do integracji związanego z marynarką wojenną sektora europejskiej branży zbrojeniowej. Uzyskany tą drogą efekt skali ma umożliwić skuteczniejszą rywalizację na rynkach międzynarodowych. Jednocześnie rysuje się tutaj pole do kolejnych zgrzytów w niemiecko-francuskim motorze integracji europejskiej.



Niemiecka oferta jest atrakcyjna przede wszystkim dla północnej części Europy, gdzie w przemyśle stoczniowym i zbrojeniowym dominują firmy prywatne. Południe stawia na konglomeraty państwowe, żeby wskazać francuską Naval Group i hiszpańską Navantię. Przykład mającego opracować czołg następnej generacji MGCS niemiecko-francuskiego konsorcjum KNDS, złożonego z Nextera, KMW i Rheinmetalla, pokazuje, że podmioty państwowe i prywatne mogą żyć jak pies z kotem.

Fregaty typu 126 to dopiero początek ambicji niemiecko-holenderskiego konsorcjum. W kolejce czeka jeszcze projekt fregat przeciwlotniczych typu 127, które mają otrzymać system Aegis. Takie plany Marine wyjaśniają częściowo skromne uzbrojenie przeciwlotnicze średniego zasięgu na typie 126. Aktualne plany Marine zakładają pozyskanie do roku 2035 dwóch fregat przeciwlotniczych. Ażeby zwiększyć liczbę zamówionych okrętów i tym samym obniżyć koszty, pojawił się pomysł zaoferowania okrętów tego typu Holandii.

Pomysł ma sens. Koninklijke Marine realizuje obecnie wspólnie z Belgią program fregat ZOP roboczo nazywanych ASWF. Nowe fregaty przeciwlotnicze są w dalszej perspektywie, a udział Damena może być tutaj ważnym atutem. Z drugiej strony w nieodległej przeszłości niewiele to pomogło. Holandia odrzuciła propozycję dołączenia do programu MKS 180, który był oferowany w pakiecie z niemiecko-norweskimi okrętami podwodnymi typu 212CD.

Zobacz też: Strix – nowy, nieortodoksyjny UCAV z Kraju Kangurów

Damen