Na portalu internetowym EUobserver ukazał się kilka dni temu wywiad z szefem belgijskiej Służby Bezpieczeństwa Państwa (VSSE), Alainem Winantsonem. Zdradził on podstawowe zasady działań wywiadowczych i kontrwywiadowczych w Brukseli, którą nazwał jedną z największych stolic światowego szpiegostwa.

Belgia gości urzędników dwóch potężnie rozbudowanych ciał międzynarodowych – Unii Europejskiej i NATO, co według Winantsa jest zarówno przywilejem, jak i odpowiedzialnością. Obie instytucje mają obowiązek zabezpieczenia swojego personelu, dokumentów i budynków – lecz kompetencje ich służb bezpieczeństwa ograniczają się tylko do obszarów bezpośredniego funkcjonowania tych instytucji. „Jeżeli zatem obcy wywiad zechce zwerbować agenta wśród pracowników NATO czy UE, raczej nie wkroczy na strzeżony teren biur tych organizacji, lecz wyjdzie na miasto, na Brukselę. A tam pole do popisu ma już VSSE” – mówi Winants.

Współpraca między VSSE a służbami bezpieczeństwa organizacji międzynarodowych opiera się na wymianie informacji, czasem też na lustracji urzędników UE. Na pytanie o wspólne szkolenia różnych służb specjalnych lub urzędników międzynarodowych szef VSSE odpowiada, że treningi to raczej rzecz indywidualna dla każdej agencji wywiadowczej i kontrwywiadowczej. Ponadto zanim urzędnik przybędzie do Brukseli w celu objęcia stanowiska jest przeszkolony przez rodzime służby i wyczulony, jak rozpoznać sytuację zagrożenia.

Na pytanie, czy oficer obcego wywiadu przyjeżdżając do Brukseli i stając się urzędnikiem dyplomatycznym ambasady swojego kraju łamie belgijskie prawo, Winants odpowiada, że nie: „Wszyscy wiedzą, że legitymacja dyplomaty lub dziennikarza jest klasycznym przykładem przykrywki dla wywiadu. My wiemy, i każda służba wywiadowcza to wie, że wielu ludzi pracujących jako dyplomaci, to faktycznie oficerowie wywiadu. Ale to nie jest złamanie prawa lub zachowanie kryminalne. Przestępstwem mogą być ich działania – kiedy kogoś inwigilują, lub usiłują zwerbować”.

Ochrona integralności tak dużych organizacji ponadnarodowych jak UE czy NATO to przedsięwzięcie na niespotykanie wielką skalę. Belgijski „łowca szpiegów” twierdzi jednak, że „tajemnicą poliszynela” jest, iż służby specjalne organów międzynarodowych są bardzo niedocenione. Dotyczy to szczególnie UE, gdyż Pakt Północnoatlantycki posiada w zakresie ochrony wywiadowczej dużo większe doświadczenie. Instytucje unijne nie są historycznie zwrócone w stronę zagrożeń wynikających z działalności obcych wywiadów.

EUobserver przywołał sprawę estońskiego urzędnika Hermanna Simma, którego w 2008 roku aresztowano pod zarzutem kradzieży informacji niejawnych Unii, NATO i Estonii. Simm NATOprawdopodobnie był oficerem rosyjskiej Służby Wywiadu Zagranicznego (SVR). Na pytanie, czy ta nagłośniona sprawa była pojedynczym incydentem, Winants przekonuje, że więcej tego typu przypadków nie było.

Szef belgijskich służb jasno wyraził pogląd, że upadek muru berlińskiego i koniec Zimnej Wojny nie zakończyły działalności szpiegów: „W Belgii szpiegostwo rosyjskie, ale również chińskie i pochodzące z jeszcze innych krajów, jest na tym samym poziomie zaawansowania, co w czasach zimnowojennych – nie może to dziwić przez fakt znaczenia miejsca, w którym się znajdujemy. Jesteśmy bowiem krajem z nadzwyczajną koncentracją działalności dyplomatów, biznesmenów, czy międzynarodowych instytucji, jak NATO i Unia. Bruksela to dla szpiega po prostu plac zabaw. Naturalne środowisko dla wywiadów. Są tu ludzie, którzy posiadają ważne i mniej istotne informacje handlowe czy polityczne, ludzie, których można zwerbować, lub na których można wpływać. Są tu rządy, na które można wywierać naciski. A granica między dozwolonym lobbingiem, a nielegalną ingerencją szpiegowską często jest trudna do zdefiniowania. Biorąc pod uwagę te okoliczności można śmiało powiedzieć, że Bruksela jest jedną z największych światowych stolic szpiegów wszystkich krajów. W Europie podobne znaczenie ma także Genewa.”

Winants dodaje, że każdy szpieg znajdzie tu coś dla siebie – informacje handlowe, obronne, polityczne, wywiadowcze, gospodarcze. Jednym z najważniejszym pól działania jest oczywiście polityka energetyczna Unii Europejskiej. „Byłoby naiwnością sądzić, że tylko Rosja, Chiny i Iran prowadzą tu nielegalną działalność szpiegowską. Naturalnie są różne poziomy aktywności konkretnych służb – niektóre nazywamy siostrzanymi, te są neutralne, inne są zdecydowanie wrogo nastawione. Jest jedno pole dla VSSE, na którym granice między służbami neutralnymi, przyjaznymi i wrogimi zanikają – ochrona potencjału gospodarczego i naukowego państwa. W tym przypadku wszyscy jesteśmy konkurentami.” Ważnym zagadnieniem jest też cyber-bezpieczeństwo. Winants ubolewa, że Belgia nie ma jeszcze scentralizowanego systemu obrony przed atakami hakerów, podobnego instytucjom brytyjskim czy amerykańskim. Takie centrum jest niezbędne, gdyż Bruksela codziennie doświadcza setek ataków cybernetycznych na różne instytucje i przedsiębiorstwa. Nowym zagrożeniem jest tzw. haktywizm, ruch zorganizowanych grup takich jak Anonymus.

Belg zdradza, że w Brukseli VSSE ma do czynienia z setkami szpiegów przebranych za dyplomatów, dziennikarzy, czasem nawet studentów i piękne blond-sekretarki. To są klasyczne legendy – nie sposób konkretniej oszacować liczbę wszystkich szpiegów działających w Belgii.

(euobserver.com)