Dowództwo amerykańskiej marynarki wojennej planuje rozpocząć testy pocisków hipersonicznych na niszczycielu USS Zumwalt (DDG 1000) w 2027 lub 2028 roku. W tej chwili trwają prace związane z zabudową na niszczycielu wyrzutni pocisków, a równolegle trwają testy lądowe poszczególnych składowych całego systemu.
Zumwalt znajduje się teraz w stoczni Ingalls Shipbuilding w Pascagouli, należącej do stoczniowego potentata Huntington Ingalls Industries. Okręt powinien opuścić stocznię w przyszłym roku. Poza przeglądem technicznym, głównym punktem prac jest demontaż systemu artyleryjskiego Advanced Gun System i instalacja w jego miejsce wyrzutni Payload Modular Adapter systemu Conventional Prompt Strike dla pocisków hipersonicznych.
Cztery wyrzutnie będą miały kształt dużych okrągłych silosów, a w każdym zmieszczą się trzy pociski Common Hypersonic Glide Body (C-HGB) rozwijane wspólnie przez wojska lądowe i marynarkę wojenną.
C-HGB składa się z głowicy bojowej zainstalowanej w pojeździe szybującym, przyspieszaczy rakietowych, systemu naprowadzania, okablowania i osłony termicznej. Będzie stanowił bazę dla wielu amerykańskich broni hipersonicznych, ale każdy rodzaj sił zbrojnych opracuje własne systemy przenoszenia i odpalania. C-HGB ma rozwijać prędkość maksymalną Mach 17 i razić cele oddalone o co najmniej 2775 kilometrów.
Równolegle z przebudową Zumwalta toczą się naziemne testy wyrzutni, pociski i systemu startowego. Chociaż głównym wykonawcą jest Lockheed Martin, w program jest zaangażowanych kilka firm odpowiadających za poszczególne elementy. Northrop Grumman buduje przyspieszacze rakietowe i wyrzutnie, a sam pojazd szybujący buduje Dynetics. Lockheed odpowiada za oprogramowanie, wyposażenie dodatkowe i złożenie wszystkiego w jedną całość.
– Budujemy i testujemy wyrzutnie niezależnie od tego, co się dzieje na okręcie – powiedział wiceadmirał Johnny Wolfe, dyrektor programów strategicznych US Navy. – Prowadzimy kolejne testy pocisków, ponieważ ze względu na jego rozmiary zapłon silnika musi następować w momencie, gdy będzie już poza wyrzutnią. Ten pocisk jest inny niż wszystkie pozostałe. W takim pocisku zapłon nie może zostać włączony wewnątrz wyrzutni. Dla cyklu prób, który musimy jeszcze wykonać na drodze do pełnej integracji systemu na Zumwalcie, nie ma znaczenia, czy okręt jest w stoczni czy na wodzie.
Odkąd rozpoczęliśmy finansowanie Konfliktów przez Patronite i Buycoffee, serwis pozostał dzięki Waszej hojności wolny od reklam Google. Aby utrzymać ten stan rzeczy, potrzebujemy 1700 złotych miesięcznie. Rozumiemy, że nie każdy może sobie pozwolić na to, by nas sponsorować, ale jeśli wspomożecie nas finansowo, obiecujemy, że Wasze pieniądze się nie zmarnują.
Konfliktom nie grozi zamknięcie, jeśli jednak nie dopniemy budżetu tą drogą, będziemy musieli w przyszłym miesiącu na pewien czas przywrócić reklamy Google.
Możecie nas wspierać przez Patronite.pl i przez Buycoffee.to.
Poza pociskami hipersonicznymi przebudowany niszczyciel będzie uzbrojony w 80 wyrzutni pionowego startu Mk 57 VLS, z których można odpalać pociski przeciwlotnicze RIM-162 Evolved SeaSparrow Missile i pociski rodziny Standard, pociski manewrujące Tomahawk czy rakietotorpedy RUM-139 VL-ASROC. Okręty są uzbrojone także w dwa 30-milimetrowe działka automatyczne Mk 46. Na niszczycielu mogą stacjonować dwa średnie śmigłowce, na przykład MH-60R, lub jeden śmigłowiec i trzy bezzałogowe MQ-8 Fire Scouty.
Długa droga do broni hipersonicznej
Niszczyciele typu Zumwalt zostaną nosicielami pocisków hipersonicznych bardziej z przypadku niż wyniku szczegółowego planowania. Zaprojektowano je z myślą o wykorzystaniu jako okręty wsparcia dla wojsk lądowych i piechoty morskiej desantującej się z morza. Byłyby w tym podobne do amerykańskich pancerników w końcowym okresie drugiej wojny światowej, dla których ze względu na dominację lotnictwa i zdziesiątkowanie japońskiej marynarki wojennej nie było celów morskich, więc służyły jako mobilna artyleria wspierająca operacje marines.
Do wsparcia oddziałów lądowych niszczyciele typu Zumwalt miały wykorzystywać działa AGS wystrzeliwujące pociski kierowane LRLAP (Long-Range Land Attack Projectiles) o zasięgu 120 kilometrów. Zbyt duże koszty, określone na 800 tysięcy dolarów za jeden pocisk, doprowadziły w 2016 roku do wstrzymania dalszego rozwoju tej amunicji. W 2017 roku podjęto decyzję, że okręty przejdą od wypełniania zadań wsparcia do zwalczania okrętów przeciwnika. Jednak i do tego celu się średnio nadawały, ponieważ nie były uzbrojone w pociski przeciwokrętowe. W związku z tym, poszukując sensownego wykorzystania tych nowoczesnych, bardzo dużych i bardzo drogich okrętów, zdecydowano się przebudować je na nosiciele pocisków hipersonicznych.
W 2021 roku szef operacji morskich US Navy, admirał Mike Gilday, zapowiadał, że niszczyciele typu Zumwalt zostaną uzbrojone w broń hipersoniczną w ciągu czterech lat. Wtedy jeszcze analizowano, czy uda się zmieścić wyrzutnie bez demontowania dział AGS. Według samego admirała miejsce na wyrzutnie miało być wygospodarowane wzdłuż burt okrętu. Ale inni przedstawiciele marynarki uważali, że to się nie uda i warunkiem zainstalowania wyrzutni jest zdjęcie dział. Ostatecznie zastosowano drugie rozwiązanie.
Zdemontowanie AGS i montaż w ich miejsce wyrzutni pozwoli zachować dotychczasową wyporność okrętów na poziomie około 16 tysięcy ton, co zostawi identyczny zapas masy na dołożenie nowego wyposażenia w przyszłości. Także rozkład masy na poszczególnych pokładach ma być mniej więcej taki sam w przypadku obu rodzajów uzbrojenia, dzięki czemu ogólna stabilność okrętu będzie niemal identyczna.
Docelowo w wyrzutnie pocisków hipersonicznych mają zostać przezbrojone wszystkie trzy niszczyciele tego typu, a więc również USS Michael Monsoor (DDG 1001) i Lyndon B. Johnson (DDG 1002). Przebudowa będzie się odbywała w kolejnych latach przy okazji zaplanowanych pobytów w stoczniach remontowych. Wszystkie okręty tego typu wchodzą w skład eskadry Surface Development Squadron One (SURFDEVRON ONE) Floty Pacyfiku.
Prace związane z przezbrojeniem okrętów powierzono bez przetargu stoczni Ingalls Shipbuilding ze względu na szczególne wymagania dotyczące zaplecza produkcyjnego. To właśnie ten zakład był odpowiedzialny za budowę tych okrętów, więc posiada odpowiedni suchy dok, żurawie, hale montażowe i warsztaty produkcyjne. Według dowództwa marynarki wybór innego wykonawcy groziłby większymi kosztami i opóźnieniami w realizacji prac. Ostatecznie cały program i tak notuje już dwuletnie opóźnienie.