W dniach 10–11 stycznia mjanmańskie lotnictwo przeprowadziło w pobliżu granicy z Indiami uderzenia wymierzone w siły Frontu Narodowego Chin (CNF), jednej z grup przeciwstawiających się rządzącej krajem juncie. W trakcie nalotów dwie bomby spadły po indyjskiej stronie. Następujące później wydarzenia to interesujący przykład wojny informacyjnej, w którą zaangażowali się także sympatycy Pakistanu.

W nalotach 10 stycznia miały uczestniczyć cztery samoloty. Celem ataków była baza CNF Camp Victoria. Zginąć miało pięcioro partyzantów: trzech mężczyzn i dwie kobiety. Właśnie wówczas dwie bomby spadły po indyjskiej stronie granicy, uderzyły jednak w koryto rzeki Tiau. Jedyne wyrządzone szkody to ponoć przednia szyba w ciężarówce lokalnego kierowcy, stłuczona przez podmuch eksplozji. Nagranie rzekomo dokumentujące tę szkodę zostało umieszczone przez grupę Chin Human Rights Watch i jest niemożliwe do weryfikacji.



W sieci pojawiło się także nagranie mające dokumentować atak wykonane po indyjskiej stronie granicy przez lokalnych mieszkańców. W tym przypadku OSINT-owcom udało się geolokalizować miejsce zdarzenia i potwierdzić eksplozje na terenie Indii.

Kolejny nalot przeprowadzony 11 stycznia. Tym razem uczestniczyły w nim dwa samoloty, które zrzuciły co najmniej dwie bomby. Celem ponownie był Camp Victoria, jednak tym razem bomby spadły na tamtejszy szpital.

Wróćmy jednak do wydarzeń z 10 stycznia. W sieci szybko pojawiły się doniesienia o naruszeniu indyjskiej przestrzeni powietrznej, chętnie rozpowszechniane dalej przez mjanmańską opozycję. Samoloty miały wtargnąć na głębokość dziewięciu kilometrów w głąb Indii. Atmosferę podgrzewało dodatkowo milczenie Nowego Delhi. Ministerstwo spraw zagranicznych Indii dopiero 19 stycznia zdementowało doniesienia o naruszeniu przestrzeni powietrznej.



To jednak nie koniec spekulacji i domysłów. Kilka dni przed nalotami miało odbyć się spotkanie położonych przy granicy indyjskich wspólnot i gmin; jego tematem było przygotowanie się na przyjęcie uchodźców z Mjanmy. Sugeruje to, że Naypyidaw poinformowało Nowe Delhi o swoich planach. Część źródeł twierdzi nawet, że Indie dostarczyły juncie dane wywiadowcze do przeprowadzenia nalotów.

Współpraca indyjsko-mjanmańska nie jest niczym nowym. Nowe Delhi wspiera wojskowych, którzy przejęli władzę w wyniku puczu z 1 lutego 2021 roku. Kalkulacje są proste: jeżeli Indie odwrócą się od junty, dominującą pozycję w Mjanmie zdobędą Chiny. W 2021 roku pojawiły się doniesienia o rzekomym wsparciu chińskich formacji paramilitarnych w tłumieniu protestów przeciwko juncie. Taka gra w trójkącie Nowe Delhi – Naypyidaw – Pekin trwa zresztą od lat. Nowe Delhi wspomaga rządzących krajem wojskowych, ci zaś przymykają oko gdy indyjskie siły atakują chroniące się na terenie Mjanmy grupy separatystyczne z północno-wschodnich Indii.

Nagłośnienie rzekomego naruszenia indyjskiej przestrzeni powietrznej nie miało jednak na celu poróżnienia Indii i Mjanmy. Chodziło raczej o nagłośnienie sprawy i osiągnięto tutaj sukces. W zachodnich mediach pojawiły się artykuły o dostawach komponentów dla mjanmańskiego przemysłu zbrojeniowego realizowanych przez firmy z Indii, ale także z Japonii i USA. Wypłynął także pomysł ustanowienia nad Mjanmą strefy zakazu lotów, na wzór tych w Bośni i Iraku w latach 90. Takie rozwiązanie, niezależnie od niezwykle niskiego prawdopodobieństwa realizacji, wytrąciłoby z ręki junty jeden z jej największych atutów w walce z opozycją.



Co zrzucało bomby?

Oczywiście postawiono też pytanie, jakich samolotów użyto w nalotach. Tutaj na scenę chodzą pakistańskie konta w mediach społecznościowych rozpowszechniające wersję, że były to chińsko-pakistańskie JF-17. Na reakcję indyjskich internautów nie trzeba było długo czekać. Wykorzystanie (lub nie) JF-17 stało się na internetowym polu walki kwestią dumy narodowej.

Sprawę rozwiązałyby oczywiście nagrania wideo, ale takie póki co nie wypłynęły w sieci. Co istotne, w pierwszych doniesieniach CNF była mowa o Su-30, dwa pierwsze myśliwce tego typu przyjęto do służby 15 grudnia ubiegłego roku. Później w spekulacjach coraz częściej zaczęły pojawiać się MiG-i-29. Za nimi przemawia fakt, że są to maszyny najczęściej wykorzystywane przez mjanmańskie lotnictwo do atakowania celów naziemnych. W grę oczywiście mogą wchodzić inne samoloty używane przez Tatmadaw: Jaki-130, Chengdu F-7 lub Nanchangi A-5.



Z uwagi na trwającą od dziesięcioleci wojnę domową zintensyfikowaną po ostatnim wojskowym zamachu stanu lotnictwo Mjanmy stale uczestniczy w operacjach bojowych i zdarza mu się wtargnąć w przestrzeń powietrzną sąsiednich krajów. W czerwcu 2022 roku MiG-29 wykonał kilka kółek nad wioskami w tajlandzkim dystrykcie Phop Phra. Maszyna wspierała siły walczące w pobliżu granicy. Na jej przechwycenie wysłano parę F-16, zanim jednak dotarły na miejsce, MiG-29 powrócił nad swoje terytorium.

Dużo poważniejszy przebieg miał incydent z marca 2015 roku. Mjanmańskie lotnictwo pomyłkowo zbombardowało wówczas pole trzciny cukrowej na przedmieściach chińskiego miasta Linciang. Zginęło pięć osób, a osiem zostało rannych. Pekin wezwał ambasadora Mjanmy w celu złożenia wyjaśnień, a Chińska Armia Ludowo-Wyzwoleńcza wysłały nad granicę klucz myśliwców i zintensyfikowała patrole w rejonie. Początkowo Naypyidaw nie przyznawało się do winy i zrzucało odpowiedzialność za atak na partyzantów z etnicznie chińskiej mniejszości Kogangu. Presja Pekinu okazała się jednak silna. Wspólna komisja dochodzeniowa wykazała winę mjanmańskiego lotnictwa. Ówczesna junta musiała ustąpić i wypłacić rodzinom ofiar odszkodowanie.

Zobacz też: Pierwsze lądowanie Iła-76 przy stacji polarnej Progriess

M Radzi Desa, GNU Free Documentation License Version 1.2