W dniach 10–11 stycznia mjanmańskie lotnictwo przeprowadziło w pobliżu granicy z Indiami uderzenia wymierzone w siły Frontu Narodowego Chin (CNF), jednej z grup przeciwstawiających się rządzącej krajem juncie. W trakcie nalotów dwie bomby spadły po indyjskiej stronie. Następujące później wydarzenia to interesujący przykład wojny informacyjnej, w którą zaangażowali się także sympatycy Pakistanu.
W nalotach 10 stycznia miały uczestniczyć cztery samoloty. Celem ataków była baza CNF Camp Victoria. Zginąć miało pięcioro partyzantów: trzech mężczyzn i dwie kobiety. Właśnie wówczas dwie bomby spadły po indyjskiej stronie granicy, uderzyły jednak w koryto rzeki Tiau. Jedyne wyrządzone szkody to ponoć przednia szyba w ciężarówce lokalnego kierowcy, stłuczona przez podmuch eksplozji. Nagranie rzekomo dokumentujące tę szkodę zostało umieszczone przez grupę Chin Human Rights Watch i jest niemożliwe do weryfikacji.
Commenting on the airstrike on Camp Victoria, a Mizo truck owner who was near the Tiau River on the Indian side of the international border, says the blast was so powerful that it shattered the windshield of his truck pic.twitter.com/kxAAtrRXQL
— ChinHumanRightsOrg (@ChinHumanRights) January 10, 2023
W sieci pojawiło się także nagranie mające dokumentować atak wykonane po indyjskiej stronie granicy przez lokalnych mieszkańców. W tym przypadku OSINT-owcom udało się geolokalizować miejsce zdarzenia i potwierdzić eksplozje na terenie Indii.
Our team of Myanmar and international #OSINT investigators at @MyanmarWitness are working to investigate more of what happened, where it happened, as well as verify further strikes that reportedly occurred today. https://t.co/kzMc9qjaJK
— Benjamin Strick (@BenDoBrown) January 11, 2023
Kolejny nalot przeprowadzony 11 stycznia. Tym razem uczestniczyły w nim dwa samoloty, które zrzuciły co najmniej dwie bomby. Celem ponownie był Camp Victoria, jednak tym razem bomby spadły na tamtejszy szpital.
Wróćmy jednak do wydarzeń z 10 stycznia. W sieci szybko pojawiły się doniesienia o naruszeniu indyjskiej przestrzeni powietrznej, chętnie rozpowszechniane dalej przez mjanmańską opozycję. Samoloty miały wtargnąć na głębokość dziewięciu kilometrów w głąb Indii. Atmosferę podgrzewało dodatkowo milczenie Nowego Delhi. Ministerstwo spraw zagranicznych Indii dopiero 19 stycznia zdementowało doniesienia o naruszeniu przestrzeni powietrznej.
Indian Air space was not violated but the bomb fell on the Indian side which is concerning, MEA Spox @MEAIndia on Myanmar strikes near the border with India. pic.twitter.com/mA3V5eyqq2
— Sidhant Sibal (@sidhant) January 19, 2023
To jednak nie koniec spekulacji i domysłów. Kilka dni przed nalotami miało odbyć się spotkanie położonych przy granicy indyjskich wspólnot i gmin; jego tematem było przygotowanie się na przyjęcie uchodźców z Mjanmy. Sugeruje to, że Naypyidaw poinformowało Nowe Delhi o swoich planach. Część źródeł twierdzi nawet, że Indie dostarczyły juncie dane wywiadowcze do przeprowadzenia nalotów.
Współpraca indyjsko-mjanmańska nie jest niczym nowym. Nowe Delhi wspiera wojskowych, którzy przejęli władzę w wyniku puczu z 1 lutego 2021 roku. Kalkulacje są proste: jeżeli Indie odwrócą się od junty, dominującą pozycję w Mjanmie zdobędą Chiny. W 2021 roku pojawiły się doniesienia o rzekomym wsparciu chińskich formacji paramilitarnych w tłumieniu protestów przeciwko juncie. Taka gra w trójkącie Nowe Delhi – Naypyidaw – Pekin trwa zresztą od lat. Nowe Delhi wspomaga rządzących krajem wojskowych, ci zaś przymykają oko gdy indyjskie siły atakują chroniące się na terenie Mjanmy grupy separatystyczne z północno-wschodnich Indii.
Nagłośnienie rzekomego naruszenia indyjskiej przestrzeni powietrznej nie miało jednak na celu poróżnienia Indii i Mjanmy. Chodziło raczej o nagłośnienie sprawy i osiągnięto tutaj sukces. W zachodnich mediach pojawiły się artykuły o dostawach komponentów dla mjanmańskiego przemysłu zbrojeniowego realizowanych przez firmy z Indii, ale także z Japonii i USA. Wypłynął także pomysł ustanowienia nad Mjanmą strefy zakazu lotów, na wzór tych w Bośni i Iraku w latach 90. Takie rozwiązanie, niezależnie od niezwykle niskiego prawdopodobieństwa realizacji, wytrąciłoby z ręki junty jeden z jej największych atutów w walce z opozycją.
Co zrzucało bomby?
Oczywiście postawiono też pytanie, jakich samolotów użyto w nalotach. Tutaj na scenę chodzą pakistańskie konta w mediach społecznościowych rozpowszechniające wersję, że były to chińsko-pakistańskie JF-17. Na reakcję indyjskich internautów nie trzeba było długo czekać. Wykorzystanie (lub nie) JF-17 stało się na internetowym polu walki kwestią dumy narodowej.
Low quality JF 17 Blunder are grounded 🤣🤣🤣
— A.G.Rhithwik 🇮🇳 (@A_G_Rhithwik) January 20, 2023
Sprawę rozwiązałyby oczywiście nagrania wideo, ale takie póki co nie wypłynęły w sieci. Co istotne, w pierwszych doniesieniach CNF była mowa o Su-30, dwa pierwsze myśliwce tego typu przyjęto do służby 15 grudnia ubiegłego roku. Później w spekulacjach coraz częściej zaczęły pojawiać się MiG-i-29. Za nimi przemawia fakt, że są to maszyny najczęściej wykorzystywane przez mjanmańskie lotnictwo do atakowania celów naziemnych. W grę oczywiście mogą wchodzić inne samoloty używane przez Tatmadaw: Jaki-130, Chengdu F-7 lub Nanchangi A-5.
Finally a real picture of a delivered Myanmar🇲🇲Su-30SME (🇷🇺) ?
Also first sightings of recently delivered FTC-2000 (🇨🇳) and unexpectedly a Ka-27 Helix (🇷🇺) pic.twitter.com/VgHStnG2fq
— Joseph Dempsey (@JosephHDempsey) December 11, 2022
Z uwagi na trwającą od dziesięcioleci wojnę domową zintensyfikowaną po ostatnim wojskowym zamachu stanu lotnictwo Mjanmy stale uczestniczy w operacjach bojowych i zdarza mu się wtargnąć w przestrzeń powietrzną sąsiednich krajów. W czerwcu 2022 roku MiG-29 wykonał kilka kółek nad wioskami w tajlandzkim dystrykcie Phop Phra. Maszyna wspierała siły walczące w pobliżu granicy. Na jej przechwycenie wysłano parę F-16, zanim jednak dotarły na miejsce, MiG-29 powrócił nad swoje terytorium.
Dużo poważniejszy przebieg miał incydent z marca 2015 roku. Mjanmańskie lotnictwo pomyłkowo zbombardowało wówczas pole trzciny cukrowej na przedmieściach chińskiego miasta Linciang. Zginęło pięć osób, a osiem zostało rannych. Pekin wezwał ambasadora Mjanmy w celu złożenia wyjaśnień, a Chińska Armia Ludowo-Wyzwoleńcza wysłały nad granicę klucz myśliwców i zintensyfikowała patrole w rejonie. Początkowo Naypyidaw nie przyznawało się do winy i zrzucało odpowiedzialność za atak na partyzantów z etnicznie chińskiej mniejszości Kogangu. Presja Pekinu okazała się jednak silna. Wspólna komisja dochodzeniowa wykazała winę mjanmańskiego lotnictwa. Ówczesna junta musiała ustąpić i wypłacić rodzinom ofiar odszkodowanie.
Zobacz też: Pierwsze lądowanie Iła-76 przy stacji polarnej Progriess