Kanadyjska marynarka wojenna wysłała jeden ze swoich okrętów w celu sprawdzenia doniesień o zalegającej na dnie u wybrzeża Kolumbii Brytyjskiej amerykańskiej bombie atomowej, która spadła do morza w 1950 roku. Bomba zrzucona z bombowca B-36 była przeznaczona do szkolenia i nie zawierała materiałów radioaktywnych. Samolot leciał z Alaski, gdy część jego silników się zapaliła i załoga opuściła bombowiec na spadochronach. Pięciu lotników zginęło, a dwunastu uratowano.
Kilka dni temu nurek na głębokości piętnastu metrów w okolicy wyspy Pitt znalazł obiekt, który może być bombą. Ponieważ nie miał ze sobą aparatu, naszkicował znaleziony obiekt. Później pokazał go spotkanemu rybakowi, który wspomniał, że to może być zaginiona bomba. Gdy zaczął przeszukiwać Internet, natknął się na zdjęcie bomby Fat Man rozłożonej na części, z których jedna wyglądała jak obiekt znaleziony przez nurka.
W rejon znaleziska wysłano okręt Morskiej Straży Wybrzeża, który w ciągu dwóch tygodni ma przeprowadzić stosowne poszukiwania. Chociaż bomba nie zawiera głowicy atomowej, mogą się w niej znajdować inne materiały wybuchowe.
Katastrofa wydarzyła się 13 lutego 1950 roku. Wrak samolotu został odnaleziony trzysta kilometrów od miejsca ewakuacji załogi, na zboczu góry Mount Kologet. Amerykańskie wojsko przeprowadziło wtedy ekspedycję w celu odzyskania z samolotu tajnego wyposażenia.
Zobacz też: Pierwszy lot B-36
(ottawacitizen.com, fot. USAF)