Wiemy już, skąd Sierra Nevada Corporation (SNC) weźmie Boeingi 747 przeznaczone do konwersji do roli powietrznych stanowisk dowodzenia strategicznego SAOC mających zastąpić obecnie używane E-4B. Pierwsze pięć maszyn będzie pochodziło z zasobów linii lotniczej Korean Air. Potrzebne będą jednakże najpewniej co najmniej trzy kolejne, gdyż program SAOC zakłada powstanie od ośmiu do dziesięciu „samolotów dnia sądu”. Z drugiej strony być może Pentagon zgodzi się poprzestać na pięciu egzemplarzach.
Jak poinformował dziś Reuters, Koreańczycy otrzymają za swoje samoloty 674 miliony dolarów. Wszystkie zostaną przekazane Amerykanom do września przyszłego roku, a linia planuje zastępować je w swojej flocie nowymi samolotami. SNC otrzymała w ubiegłym miesiącu kontrakt o wartości 13 miliardów dolarów na realizację programu. To jeden z największych projektów w historii stosunkowo niewielkiego przedsiębiorstwa Fatiha i Eren Özmenów.
W obecnej flocie Korean Air znajduje się dziewięć Boeingów 747-8. Każdy ma kabinę podzieloną na trzy klasy, liczące łącznie 368 miejsc. Jeden z nich to ostatni wyprodukowany pasażerski Boeing 747, noszący rejestrację HL7644 (ostatni w ogóle to maszyna w wersji cargo 747-8F dla Atlas Air, dostarczona w styczniu 2023 roku). Wszystkie koreańskie Jumbo Jety są stosunkowo nowe, najstarszy przekazano linii w sierpniu 2015 roku.
SNC będzie musiała opracować i zintegrować systemy łączności, zabezpieczyć samolot przed skutkami ataku nuklearnego i przed zagrożeniami elektronicznymi oraz opracować systemy obsługi naziemnej tam, gdzie potrzebne będą nowe. Nowe maszyny będą też oczywiście musiały otrzymać instalację do tankowania w powietrzu. Całość ma być realizowana w architekturze modułowej, tak aby ułatwić późniejsze modernizacje.
SNC is building the airborne command center of the future! SAOC is a highly specialized aircraft that ensures continued critical command, control and communication during national emergencies for POTUS, SECDEF and CJCS. We're honored to support this important mission. pic.twitter.com/krqjfwXtoM
— Sierra Nevada Corporation (@SierraNevCorp) April 28, 2024
Już w sierpniu ubiegłego roku SNC otworzyła nowy hangar – przystosowany właśnie do obsługi Boeingów 747-8 – w porcie lotniczym w mieście Dayton w stanie Ohio. Lotnisko leży 630 kilometrów od bazy Andrews w stanie Maryland, gdzie E-4B czekają w gotowości, aby przyjąć na pokład prezydenta lub sekretarza obrony, i niecały 1000 kilometrów od bazy Offutt w stanie Nebraska, gdzie stacjonują na co dzień. Do tego pod Daytonem znajduje się też baza lotnicza Wright-Patterson.
Survivable Airborne Operations Centre
Samolot określany jako Survivable Airborne Operations Centre (zdolny do przetrwania – w domyśle: warunków wojny pełnoskalowej – powietrzny ośrodek operacyjny) ma stać się nowym powietrznym stanowiskiem dowodzenia strategicznego, określanym jako „Nightwatch”, a popularnie zwanym „samolotem dnia sądu”. Ta ostatnia nazwa jasno wskazuje na jego ostateczne przeznaczenie. Jeśli miałoby dojść do wojny jądrowej między mocarstwami, być może to właśnie z jednego z tych samolotów zostaną wydane rozkazy użycia amerykańskiego arsenału strategicznego.
Pierwotnie tę funkcję pełniły trzy samoloty Boeing EC-135J National Emergency Airborne Command Post (NEACP). Obecnie w służbie są cztery E-4B, będące przebudowanymi Boeingami 747-200B. Trzy z nich, określane jako AACP (Advanced Airborne Command Post), weszły do służby w konfiguracji E-4A w latach 1973–1974. Następnie zamówiono czwartą maszynę w zmodernizowanej wersji E-4B NAOC (National Airborne Operations Center), po czym wcześniejszą trójkę również doprowadzono do tej konfiguracji.
Służba NAOC-ów dobiegnie końca w latach trzydziestych. Ich następca będzie musiał spełnić wygórowane warunki. Na co dzień NAOC służy jako samolot wożący sekretarza obrony (mimo że zasadniczo do przewozu urzędników w randze sekretarza departamentu służą C-40B). Ale jego najważniejszym zadaniem jest bowiem umożliwić prezydentowi USA wydawanie rozkazów siłom zbrojnym, a przede wszystkim siłom nuklearnym. W związku z tym musi dysponować bogatym pakietem urządzeń komunikacyjnych.
Na przykład wiadomo, że owiewka na górnej powierzchni kadłuba E-4B skrywa (tylko? między innymi?) antenę do łączności na falach centymetrowych. Podobnie jak rosyjski Ił-80, również E-4B dysponuje (a jego następca zapewne będzie dysponować) anteną długości 8 kilometrów rozwijaną z bębna w tylnej części kadłuba służącą do komunikacji z zanurzonymi okrętami podwodnymi na falach superdługich. Źródła podają, że NAOC dysponuje łącznie trzynastoma różnymi systemami łączności, które mogą być używane w dowolnej konfiguracji.
Standardowa procedura zakłada, że kiedy prezydent Stanów Zjednoczonych udaje się w podróż zagraniczną, jeden E-4B podąża śladem Air Force One. Kiedy prezydent jest w kraju, jeden E-4B musi całodobowo znajdować się w gotowości do startu. W 2019 roku powódź w Nebrasce sprawiła, że realizowanie tej normy stanęło pod znakiem zapytania.
Formalnie poszukiwanie wykonawców zamówienia rozpoczęto w 2021 roku wraz z publikacją wstępnych wymagań. Niestety szczegółowe kryteria, które musi spełnić SAOC, są utajnione, ale z nieoficjalnych przecieków wynikało, iż USAF oczekiwał ściśle określonych rozmiarów (zbliżonych do obecnych E-4B) i czterech silników.
Tym sposobem wybór już na starcie ograniczono do dwóch typów samolotów pasażerskich: Boeinga 747-8 i Airbusa A380. Tymczasem podobnie jak w przypadku samolotu prezydenckiego trudno sobie wyobrazić, że Amerykanie mogliby postawić na konstrukcję europejską. W grę wchodzą nie tylko parametry samolotu jako takiego, lecz także względy polityczne i wizerunkowe. Potęga amerykańskiego przemysłu lotniczego powinna – wręcz musi – być w stanie zapewnić rządowi Stanów Zjednoczonych statki powietrzne o znaczeniu strategicznym.
Wybór Jumbo Jeta miał też znaczenie czysto pragmatyczne. Nie chodzi tylko o obecne E-4B, które są Boeingami 747-200B. Prezydenckie VC-25A wprowadzone do służby w 1990 roku to również B747-200B, a mające zająć ich miejsce VC-25B będą Boeingami 747‑8i (notabene również kupionymi z drugiej ręki).
Doświadczenia z E-4A/B ułatwiły więc przystosowanie Jumbo Jetów do roli Air Force One. Urządzenia łączności, ochrona przed skutkami (względnie) bliskich wybuchów jądrowych, w tym przed impulsem elektromagnetycznym, optymalizacja wyposażenia VIP‑owskiego, procedury zabezpieczania samolotu w powietrzu i na ziemi, przygotowanie maszyny do pozostawania w powietrzu kilkadziesiąt godzin – wszystko to ewoluuje w US Air Force w sposób ciągły od 1973 roku wokół maszyn tego samego typu, jedynie różnych konfiguracji. Przesiadka na Boeingi 747‑8 umożliwi kontynuowanie tego procesu.
Jedyną potencjalną alternatywą byłby ciężki samolot transportowy C-5M Super Galaxy. Już w latach 80. Lockheed przedstawił wizję swojego ogromnego samolotu przystosowanego do roli powietrznego stanowiska dowodzenia. W tej wersji miał on nosić oznaczenie EC-5B i miał zająć miejsce samolotów EC-135C Looking Glass. Trudno jednak byłoby oczekiwać, aby koncernowi z Bethesdy chciało się odkurzać ten pomysł, zwłaszcza że produkcja C-5 również dobiegła już końca.
A więc Jumbo Jet. Tylko skąd go wyczarować? Produkcja Boeingów 747 dobiegła końca w grudniu 2022 roku, nie da się zamówić nowych egzemplarzy wprost z linii produkcyjnej w Everett, pozostają jedynie te z rynku wtórnego.
Dlaczego sam Boeing nie zajął się modyfikacją swoich samolotów? Według anonimowych źródeł wszystko rozbiło się o kwestię praw intelektualnych i sposobu finansowania programu. Pentagon chce, aby zawrzeć kontrakt na zasadzie ceny stałej, to znaczy odgórnie ustalić, ile maksymalnie zapłaci, i mieć święty spokój. Wszelkie przekroczenie kosztorysu byłoby problemem wykonawcy kontraktu i to on musiałby pokryć koszty. Boeing nie chciał się na to zgodzić. O przekreśleniu kandydatury producenta Jumbo Jetów dowiedzieliśmy się w grudniu ubiegłego roku.
W ostatnich latach koncern sparzył się na takich kontraktach. FlightGlobal podaje przykład choćby VC-25B. Tylko w okresie od lipca do września 2023 roku dział Defense, Space & Security odnotował stratę w wysokości 924 milionów dolarów, z czego aż 482 miliony to właśnie skutek przekroczenia kosztów programu VC-25B, wynikłego głównie z wyższych niż przewidywane kosztów współpracy z poddostawcami. Według Reutersa od 2014 roku koncern stracił na kontraktach o cenie stałej aż 16,3 miliarda dolarów.
W grę wchodziło też jedno alternatywne rozwiązanie. W 2018 roku Dowództwo Zaopatrzeniowe Sił Powietrznych (AFMC) opublikowało dokument zawierający plan zastąpienia trzech typów samolotów specjalnego przeznaczenia – E-4B, E-6B i C-32A – pojedynczym nowym modelem. E-4B bazuje na Boeingu 747-200, E-6B to zmodyfikowany Boeing 707, a C-32A powstał na bazie Boeinga 757. Szesnaście E-6B należących do US Navy w razie wybuchu wojny atomowej będzie wykorzystane do łączności z zanurzonymi okrętami podwodnymi i lądowymi silosami z pociskami balistycznymi.