Międzynarodowe projekty zbrojeniowe mają na celu przede wszystkim podział kosztów i zwiększenie zamówień, co przekłada się na niższą cenę jednostkową produktu końcowego. W praktyce różnie to wygląda, a regularną plagą w takich przedsięwzięciach są spory kompetencyjne i rozbieżne wymagania. Tak też dzieje się z projektem belgijsko-holenderskiej fregaty, mającej zastąpić używane przez floty obu państw jednostki typu Karel Doorman.

Prace studyjne prowadzone są od roku 2013 i cały czas nie przyniosły rezultatów. Z racji zakładanych ograniczeń finansowych Haga i Bruksela miały zamówić tylko po dwie fregaty. Wobec tego mają one być okrętami uniwersalnymi, ale zoptymalizowanymi do zwalczania okrętów podwodnych. Stąd robocza nazwa projektu: ASWF (Anti-submarine Warfare Frigate). Z drugiej strony fregaty mają otrzymać też silne uzbrojenie przeciwlotnicze średniego zasięgu, w tym pociski ESSM lub SM-2. Uchwalony w roku 2018 ambitny holenderski program modernizacji floty zakładał, że pierwszy okręt dla Holandii podniesie banderę w 2025 roku.

Przeciąganie się prac nad ASWF stoi w ostrym kontraście ze sprawną realizacją również wspólnego projektu nowych niszczycieli min. Za ten projekt odpowiada Belgia, podczas gdy fregaty rozwijane są pod kierownictwem holenderskim. Daje to powód do wielu ciętych i złośliwych komentarzy w belgijskich mediach. Zarazem opóźnienia budzą duży niepokój w Brukseli i w ciągu ostatnich tygodni stały się przyczyną kilku debat parlamentarnych.



Ich wyniki nie napawają optymizmem. Według informacji dziennika De Standaard koszty projektu przekroczyły pierwotne założenia już o 700 milionów euro. Niemniej strona holenderska miała zagwarantować dostarczenie obu okrętów do roku 2030. Deputowany Nowego Sojuszu Flamandzkiego Peter Buysrogge twierdzi nawet, że w obecnej konfiguracji fregaty będą mieć problemy ze statecznością. Holenderska agencja zamówień wojskowych (Defensie Materieel Organisatie, DMO) potwierdza wzrost kosztów, ale nie podaje jego skali i odrzuca zarzuty dotyczące wadliwego projektu.

Belgijska fregata Leopold I, dawny holenderski Hr.Ms. Karel Doorman.

Holenderski serwis Marine Shepen zwraca uwagę, że kwestia finansowa jest szczególnie trudna dla strony belgijskiej. Budżet programu określono w ustawie i trudno go teraz zmienić. Zdaniem DMO Bruksela jest zdeterminowana, by uzyskać okręty tak samo wyposażone jak holenderskie, i pracuje nad zwiększeniem finansowania projektu. Rozgoryczenie w Belgii budzi fakt, że do tej pory holenderskie okręty były tańsze od zagranicznych odpowiedników.

To nie koniec zarzutów. Wątpliwości De Standaard budzi również rzekome nieprzygotowanie zaplecza logistyczno-remontowego, co ma negatywnie wpływać na utrzymanie i dostępność fregat. Według gazety ma odpowiadać za nie Damen, co znowu wywołuje zdziwienie strony holenderskiej. Za utrzymanie okrętów w służbie, ich remonty i modernizacje nie odpowiada bowiem podmiot zewnętrzny, ale podległa ministerstwu obrony Dyrekcja Utrzymania Materiałów (DMI) z siedzibą w Den Helder.

Zr.Ms. Van Amstel, jedna z dwu ostatnich fregat typu Karel Doorman w służbie holenderskiej.
(Ein Dahmer, Creative Commons Attribution-Share Alike 4.0 International)

Nie oznacza to, że problemów faktycznie nie ma lub są rozdmuchane przez szukające sensacji media. Marine Shepen wskazuje na główny grzech pierworodny prac nad ASWF, którym jest chęć upchnięcia jak największej liczby systemów w jak najmniejszym, a zatem tańszym, kadłubie. Na początku tego roku w rozmowie z serwisem szef DMO wiceadmirał Arie Jan de Waard otwarcie przyznał, że wymagania stawiane przez marynarkę wojenną nie pasują do istniejącego projektu.



De Waard jako „idealny” określił projekt z roku 2019. Ten jednak nie mieścił się w budżecie, w związku z czym w roku następnym przedstawiono pomniejszoną wersję. To z kolei doprowadziło do problemów z „przeładowaniem”, ale nie tylko. Zmniejszenie kadłuba wymusiło pomniejszenie również układu napędowego. Jako że od samego początku zakładano maszynownię w układzie CODLAG złożonym z generatorów dieslowskich zasilających silniki elektryczne, zmniejszenie siłowni przełożyło się na spadek mocy. Krótko mówiąc, fregaty według „poprawionego” projektu nie będą zdolne osiągać zakładanej prędkości maksymalnej i marszowej.

Fregata Zr.Ms. Evertsen typu De Zeven Provinciën.
(Ein Dahmer, Creative Commons Attribution-Share Alike 4.0 International)

Rozwiązaniem byłoby przeproszenie się z turbinami gazowymi. Jak wykazuje Marine Shepen, układ napędowy wykorzystujący turbinę, niezależnie od kombinacji z silnikami wysokoprężnymi i elektrycznymi, zapewniłby nawet nadwyżkę mocy, ułatwiającą późniejsze modernizacje. Problemem jest oczywiście konieczność gruntownego przerobienia projektu, co znowu pochłonie czas i pieniądze.

Fregaty ASWF są też gorącym tematem politycznym w Holandii. W ubiegłym roku ówczesna sekretarz stanu w ministerstwie obrony Barbara Visser przedstawiła parlamentowi „Raport o Odchyleniach w Porównaniu z Przeglądem Projektów Obronnych 2020”. Dokument zalecał poszukiwanie równowagi między możliwościami, wypornością i ceną. Finalna wersja raportu z maja tego roku zaleca jednak zwiększenie rozmiarów fregat.



Sprawa fregat dla Belgii i Holandii ma też niemiecki wątek. W roku 2018 Niemcy i Norwegia zaoferowały Holandii dołączenie do programu okrętów podwodnych typu 212CD. Dodatkową zachętą ze strony Berlina była propozycja dołączenia do programu fregat MKS 180, znanych obecnie jako typ F126. Haga odłożyła jednak wybór następców okrętów podwodnych typu Walrus do roku 2022. Jeszcze w 2018 roku Holendrzy de facto odrzucili niemiecką ofertę w sprawie fregat i postanowili z pomięciem procedur przetargowych zlecić przygotowanie projektu ASWF Damenowi i Thales Nederland.

Sytuacja uległa zmianie na początku roku 2020, gdy zwycięzcą w konkursie na projekt i budowę MKS 180 zostało konsorcjum złożone z Damena i Lürssena. Nowe fregaty dla Marine powstaną pod holenderskim kierownictwem w należącej do Lürssena stoczni Blohm und Voss w Bremie. Po przykrych doświadczeniach z ekspedycyjnymi fregatami typu F126, Niemcy zdecydowali się na budowę dużych wielozadaniowych okrętów. Założenia projektu cały czas są ogólnikowe, już jednak mówi się o wyporności rzędu 10 tysięcy ton. Nic nie wskazuje, by nawet mimo wiodącej roli Damena w programie wpłynęło to na stanowisko Hagi. MKS 180 najprawdopodobniej będą za duże dla holenderskich wymagań.

Zobacz też: Chińczycy pokazali w Zhuhai drona FH-97 – swój odpowiednik Valkyrie

ministerstwo obrony Holandii