Sześć belgijskich F-16 Fighting Falcon wysłanych na Bliski Wschód w celu wykonywania nalotów na pozycje bojowników Państwa Islamskiego wróciło do kraju po ponaddziewięciomiesięcznej służbie. Belgijski kontyngent służbę na Bliskim Wschodzie rozpoczął 24 września 2014 roku. Podczas operacji „Desert Falcon” belgijscy piloci wykonali blisko trzysta uderzeń na cele w Iraku, operując z bazy w Jordanii. Powodem wycofania belgijskiego kontyngentu jest brak funduszy. Ministerstwo obrony Belgii nie ma dodatkowych pieniędzy na prowadzenie operacji po 30 czerwca. Nie wyklucza się innych, sporadycznych misji w ramach koalicji międzynarodowej.

– Lataliśmy nad Irakiem bardzo często, czasem sami, innym razem wespół z pilotami samolotów należących do partnerów koalicyjnych – powiedział jeden z belgijskich lotników. Standardowe operacje trwały około pięciu godzin każda i wykonywane były o każdej porze dnia i nocy. – Było to dla nas odczuwalne, ale mieliśmy również zapewnione wystarczająco dużo czasu, aby odpocząć – dodał. Piloci byli na bieżąco informowani o działalności Państwa Islamskiego dzięki mediom społecznościowym (zobacz też: Islamista wrzucił selfie do sieci, zwabił amerykańskie lotnictwo).

Sześć belgijskich F-16 wraz z pilotami i personelem naziemnym wysłano do Iraku decyzją parlamentu belgijskiego we wrześniu 2014 roku. Sto dwadzieścia osób zostało zakwaterowanych w bazie wojskowej w pobliżu miasta Al-Azrak w Jordanii. Z tej liczby na Bliskim Wschodzie pozostanie trzydziestu instruktorów, którzy przemieszczą się do Iraku i będą szkolić tamtejszych żołnierzy.

Jak poinformowały belgijskie media, powołując się na źródła rządowe, to nie ostatni akcent wojsk lotniczych tego kraju w operacji przeciwko Państwu Islamskiemu. Misje mogą być wykonywane na przemian z Holendrami, powrót Belgów w przestrzeń powietrzną Iraku jest zaś zaplanowany na okres od lipca 2016 do czerwca 2017 roku.

(airrecognition.com; Maciej Hypś, konflikty.pl)