Po dziesięciu latach od zlikwidowania artylerii samobieżnej w belgijskich wojskach lądowych poczyniono znaczący krok ku jej odbudowie. 13 maja minister obrony Belgii Ludivine Dedonder podpisała umowę międzyrządową CaMo 2 ze swoją francuską odpowiedniczką Florence Parly. Dokument potwierdza strategiczne partnerstwo między Francją i Belgią oraz ich chęć działania na rzecz europejskiej obrony.

Jednym z ważniejszych punktów tego dokumentu jest zawarcie kontraktu na dostawę dziewięciu kołowych armatohaubic samobieżnych CAESAR NG, stanowiących rozwinięcie znanych już armatohaubic CAESAR. Umowa oprócz dostaw armatohaubic obejmuje również dostawy między innymi środków łączności i informacji (CIS), pakiet szkoleniowy, materiały eksploatacyjne oraz narzędzia. Wartość podpisanej umowy wynosi 62 miliony euro. Dostawa wszystkich armatohaubic ma zostać zrealizowana w 2027 roku.

CaMo 2 jest drugą częścią zawartego w 2018 roku porozumienia CaMo (Capacités Motorisée), które zakłada osiągnięcie interoperacyjności sił lądowych obu krajów. Partnerstwo CaMo realizowane jest pod egidą Komponentu Lądowego sił zbrojnych Królestwa Belgii, francuskich wojsk lądowych, belgijskiej Generalnej Dyrekcji Zasobów Materiałowych (DG MR) i francuskiej Generalnej Dyrekcji Uzbrojenia (DGA).



Decyzję o zakupie haubic samobieżnych oficjalnie ogłoszono latem 2021 roku. Wskazano wówczas, że podstawą nowej ery w historii belgijskiej artylerii ma zostać CAESAR. Jej wybór jest kontynuacją polityki zacieśniania współpracy wojskowej z Francją, decyzja ta nie była więc zaskakująca. Innym przykładem tej polityki może być pozyskanie przez Landcomponent 382 kołowych transporterów opancerzonych VBMR Griffon i sześćdziesięciu bojowych wozów rozpoznawczych EBRC Jaguar. Dostawy tych wozów mają być zrealizowane w latach 2025–2030.

Belgijskie LG1 holowane przez pojazdy opancerzone Dingo.
(Paul Hermans)

Produkowany przez koncern Nexter Systems CAESAR (CAmion Équipé d’un Système d’ARtillerie) składa się ze zmodyfikowanej armatohaubicy TRF1 kalibru 155 milimetrów z lufą o długości 52 kalibrów osadzonej na podwoziu samochodu ciężarowego w układzie napędowym 6 × 6 lub 8 × 8. Dotychczas wykorzystywane były Renault Sherpa 5, Mercedes Unimog i Tatra T-815. CAESAR-y są w stanie prowadzić ogień na odległość do 40 kilometrów, a przy zastosowaniu amunicji z napędem rakietowym donośność wzrasta do 55 kilometrów.

Belgowie kupią jednak nową generację – CAESAR NG. Zgodnie z informacjami przekazanymi przez belgijskie ministerstwo obrony nowe armatohaubice zachowują działo TRF1, które osadzono na nowym podwoziu ze zmienioną kabiną i układem napędowym. Nowa kabina zapewnia ochronę przed ostrzałem z broni ręcznej małego kalibru i wybuchami improwizowanych ładunków wybuchowych. Zastosowano też nową skrzynię biegów i mocniejszy silnik o mocy 460 koni mechanicznych zamiast poprzedniej, dysponującej mocą 215 koni mechanicznych. Co jednak najważniejsze, CAESAR-y NG wyposażone są w najnowszą wersję systemu kierowania ogniem oraz łączności i wymiany danych co pozwala zintegrować armatohaubice na przykład ze środkami rozpoznania.

Pewna liczba belgijskich M109 stanowi obecnie własność prywatnego przedsiębiorstwa FTS. Krążą pogłoski o tym, że rząd w Brukseli odkupi je w celu przekazania Ukrainie.
(FTS)

Wprowadzenie CAESAR-ów pozwoli na częściowe odbudowanie utraconych zdolności. Belgowie w 2012 roku wycofali z eksploatacji wszystkie samobieżne armatohaubice M109A4BE o napędzie gąsienicowym. Część z nich odsprzedano Brazylii i Indonezji. Po wycofaniu M109A4BE podstawę belgijskiej artylerii – zgrupowanej w jednym batalionie, Bataljon Artillerie – stanowią jedynie trzydzieści dwa francuskie moździerze holowane RT-61 kalibru 120 milimetrów i czternaście haubic holowanych LG1 Mk II kalibru 105 milimetrów, także produkcji francuskiej. Maksymalny zasięg rażenia obecnej belgijskiej artylerii wynosi około 17 kilometrów.



Mimo że liczba pozyskiwanych systemów nie jest duża, stanowi milowy krok w kierunku wzmocnienia potencjału belgijskiej artylerii, Jej donośność zwiększy się dwukrotnie, a przy amunicji o zwiększonym zasięgu – prawie trzykrotnie. Zakup zmieni całą filozofię działania artylerii Belgów. Jak przekazuje ministerstwo obrony, obecna artyleria przekształci się w artylerię precyzyjną dalekiego zasięgu, opartą właśnie na zdolnych do transportu drogą lotniczą CEASAR-ach, uzupełnianą przez baterię wsparcia ogniowego krótszego zasięgu na używanych obecnie LG1. Całość wspierana ma być przez jednostki rozpoznania, radary artyleryjskie oraz nowoczesne systemy łączności i wymiany danych.

Zakup ten jest kolejnym wzmocnieniem Komponentu Lądowego. Oprócz wspomnianych zakupów z Francji i współpracy wojskowej z Paryżem Bruksela kupiła 322 wozy opancerzone JLTV. Do 2026 roku zastąpią one pojazdy Iveco LMV Lynx, u których wykryto defekty w postaci pęknięć w podwoziach, a potem także w pancerzu dachowym. Aż 135 egzemplarzy ma zostać wyposażonych w zdalnie sterowane moduły uzbrojenia deFNder Light z karabinem maszynowym kalibru 7,62 milimetra, a trzydzieści wozów będzie eksploatowanych przez wojskową służbę medyczną.

Rok temu pisaliśmy również o możliwym dołączeniu Belgii do programu europejskiego czołgu nowej generacji (Main Ground Combat System). Decyzję o rezygnacji z czołgów wdrożono we wrześniu 2014 roku, ale Bruksela szybko jej pożałowała. Przypomnijmy, że tuż po zakończeniu zimnej wojny belgijskie wojska pancerne miały 468 czołgów.

Zobacz też: Wyścig zbrojeń w Ladakhu. Indie chcą kupić 200 haubic K9 Vajra

Ministerie van Defensie