Dowództwo duńskich sił zbrojnych poin­for­mowało o niebezpiecznym incy­dencie na pokładzie fregaty przeciw­lot­niczej F363 Niels Juel w porcie wojennym Korsør. W czasie rutynowych testów sprawności wyrzutni pocisków doszło do usterki, przez którą załoga nie może wyrzutni wyłączyć. Istnieje duże ryzyko, że znajdujący się w niej pocisk może samoczynnie wystrzelić. W związku z tym zamknięto przestrzeń powietrzną w rejonie cieśniny Wielki Bełt.

Dowództwo informuje, że w wyrzutni znaj­duje się pocisk przeciwokrętowy Harpoon. Określono, że pocisk może polecieć na odległość 5–7 kilometrów w kierunku mostu nad Wielkim Bełtem. Wojsko uspokaja jednak, iż w czasie prób aktywowana jest wyłącznie wyrzutnia, a znajdujące się w niej pociski nie są uzbrajane. Nie ma zatem zagrożenia, że pocisk w razie samoczynnego odpalenia poleci dalej niż oszacowana odległość ani że dojdzie do detonacji głowicy bojowej po upadku.



Duńscy wojskowi poinformowali służby ratownicze i urząd morski o zagrożeniu oraz zamknięciu drogi morskiej i strefy powietrznej. Na miejsce zmierzać mają specjaliści od uzbrojenia w celu wyeli­mi­no­wania usterki.

Ledwo wczoraj pisaliśmy o problemach trapiących bliźniaczą fregatę F361 Iver Huitfeldt podczas działań na Morzu Czer­wonym podczas operacji „Prosperity Guar­dian”. Wówczas usterka łącza danych pomiędzy radarem a systemem kierowania ogniem uniemożliwiła odpa­lenie pocisków przeciw­lot­niczych ESSM. Stwierdzono również obecność wadliwej amunicji artyleryjskiej. Aferę przypłacił stanowiskiem dowódca duńskich sił zbrojnych, generał Flemming Lentfer.

Warto przypomnieć, że we wrześniu 1982 roku doszło do podobnego, ale jeszcze poważniejszego incydentu na fregacie F352 Peder Skram. Podczas ćwiczeń na wodach Kattegatu usterka techniczna spo­wo­do­wała odpalenie Harpoona. Pocisk przeleciał około 34 kilometrów, po czym spadł we wsi Lumsås na Zelandii, gdzie zniszczył kilka domków let­nis­ko­wych. Na szczęście nikomu nic się nie stało.

(Aktualizacja 17.40): Według duńskich mediów Niels Juel uczestniczyć miał w ćwiczeniach na Bałtyku, a prowadzona próba wyrzutni była obowiązkową pro­ce­durą przed wyjściem w morze. Ćwiczenia mają zakończyć się jutro. Co ciekawe, pierwsze informacje o niebezpieczeństwie zostały podane nie przez wojsko, ale przez urząd morski, który wydał ostrzeżenie nawigacyjne. Dopiero później informację potwierdziły duńskie siły zbrojne.

Nie wiadomo, jak długo będzie obowiązywały ograniczenia w ruchu lotniczym i żegludze morskiej. Strefę niebezpieczną dla żeglugi wytypowano na maksymalną odległość około siedmiu kilometrów w linii prostej od portu wojennego Korsør, natomiast przestrzeń powietrzną zamknięto na wysokość jednego kilometra. Znajdujący się w wyrzutni pocisk przeciwokrętowy Harpoon nie ma stwarzać jednak żadnego zagrożenia dla ruchu samochodowego na moście Storebæltsbroen i osób na lądzie. Szacowana trajektoria ewentualnego lotu kieruje go na południe od mostu.

(Aktualizacja 20.40): Komandor Bo Overgaard z dowództwa duńskiej marynarki wojennej poinformował, że usterka wyrzutni została naprawiona, a ryzyko samoistnego odpalenia Harpoona zażegnano. Tym samym zdjęto nałożone wcześniej ograniczenie dla żeglugi i ruchu lotniczego w regionie. Wcześniej dziennikarze znajdujący się na terenie portu wojennego informowali o wyda­nym z radiowęzła okrętowego komu­ni­kacie „dziękujemy za wysiłek”, co uznano za znak rozwiązania problemu.

US Navy / Mass Communication Specialist Seaman Joshua L. Leonard