Czy współczesny śmigłowiec bojowy może być zaopatrywany w paliwo na ziemi bez udziału ludzi, przez automaty? Demonstracja przeprowadzona ostatnio przez centrum badawczo-rozwojowe techniki lotniczej i rakietowej US Army (AMRDEC) w Redstone Arsenal w stanie Alabama pokazuje, że tak.
Do eksperymentu użyto zrobotyzowanego stanowiska obsługowego nazwanego Autonomous & Robotic Remote Refueling Point, od którego skrótowiec – AR3P – brzmi niczym oznaczenie robota z „Gwiezdnych Wojen”, oraz kadłuba śmigłowca AH-64. Niezbędna była do tego nieznaczna modyfikacja układu paliwowego maszyny.
Automaty wykonano według najnowszych trendów: jako urządzenia energooszczędne, z użyciem komercyjnych podzespołów i specjalistycznych elementów wytwarzanych na drukarkach 3D. Przydatne miałyby być one zwłaszcza w strefach odizolowanych i przyfrontowych, gdzie żywi mechanicy obsługujący wysunięty punkt tankowania byliby najbardziej narażeni na zmasowane ataki przeciwnika.
US Army twierdzi ponadto, że dzięki posiadanym przez roboty precyzyjnym czujnikom (zobacz też: Fiodor – rosyjski robot astronauta i… rewolwerowiec) oraz zdolności ich ramion do szybkiego i bezbłędnego zlokalizowania właściwych punktów obsługowych czas wykonania operacji zostanie skrócony. Dzięki temu wiropłaty byłyby mniej narażone na ewentualny ostrzał, a sam pit stop mniej zagrożony namierzeniem. Nie zdradzono jednak, jak utrzymywano by kontrolę nad funkcjonowaniem placówki.
Dalszy ciąg testów przewiduje użycie latającego śmigłowca. Po próbach automatycznego punktu do tankowania spodziewać się można, że kolejnym eksperymentem będą maszyny podwieszające na wiropłatach pociski rakietowe i uzupełniające amunicję w działkach pokładowych.
Zobacz też: Nowe roboty dla US Army
(army.mil)