Egipt został inicjatorem zawiązania koalicji antytureckiej mającej reagować na działania Ankary w basenie Morza Śródziemnego, w tym w Libii. Do paktu przystąpiły Zjednoczone Emiraty Arabskie, Grecja, Cypr i Francja. Przedstawiciele tych krajów na początku maja przeprowadziły wideokonferencję, po której wydano oświadczenie potępiające tureckie poszukiwania gazu i ropy we wschodniej części Morza Śródziemnego oraz działania Turcji w Libii.
Ankara zareagowała od razu. Zarzuciła członkom koalicji sabotowanie legalnego rządowi w Trypolisie i wspieranie sił Chalify Haftara.
Turcja aktywne wspiera Rząd Porozumienia Narodowego (GNA), z którym w listopadzie ubiegłego roku zawarła porozumienie o wzajemnej pomocy wojskowej i protokół o podziale wyłącznych stref ekonomicznych. To pozwala Ankarze na swobodną eksploatację podmorskich zasobów. 18 maja turecka państwowa firma Turkish Petroleum otrzymała od rządu libijskiego zgodę na rozpoczęcie poszukiwań gazu strefie w należącej do Libii. Decyzja ta spotkała się z ostrą reakcją sąsiednich państw, w tym Cypru i Egiptu. Kraje te realizują własne projekty energetyczne na tym obszarze z pominięciem Turcji.
W koalicji oprócz tradycyjnie niechętnych polityce tureckiej Grecji i Cypru znalazły się również Egipt i ZEA, dwaj najwięksi sojusznicy LNA, a także Francja. Egipskie władze wielokrotnie podkreślały, że nie zaakceptują w pobliżu swoich granic grup terrorystycznych ani tureckich baz wojskowych. Podobne stanowisko zajmują ZEA, które postrzegają rosnące wpływy Ankary na Bliskim Wschodzie jako zagrożenie dla „świata arabskiego”. Jednak to poparcie Paryża jest szczególnie ważne.
– Udział Francji w sojuszu ma ogromne znaczenie, ponieważ jest ona postrzegana jako mocarstwo z Unii Europejskiej, które może przyczynić się do nałożenia oczekiwanych sankcji na Turcję w celu ochrony Cypru przed tureckimi nadużyciami – stwierdził w rozmowie z serwisem Al-Monitor Tarik Fahmi, profesor politologii Uniwersytetu Kairskiego. – Francja będzie odgrywać ważną rolę w sojuszu, ponieważ jest stałym członkiem Rady Bezpieczeństwa ONZ, a zatem może zawetować każdą decyzję wspierającą tureckie poczynania w Libii.
Francja aktywnie wspiera LNA dostawami broni. Tureckie ministerstwo spraw zagranicznych w lipcu ubiegłego roku oskarżało Paryż o wysłanie do Libii żołnierzy. Należy podkreślić, że francuska marynarka wojenna jest jednym z uczestników rozpoczętej w maju nowej misji morskiej UE u wybrzeży Libii, operacji „Irini”. Ma ona na celu egzekwowanie nałożonego przez ONZ embarga na dostawy broni do tego kraju.

Jednym z okrętów uczestniczących w operacji „Irini” jest francuska fregata Jean Bart typu Cassard.
(Romain Jetur, Creative Commons Attribution-Share Alike 2.0 Generic)
Interesująca jest nieobecność Rosji w antytureckiej koalicji. Może to być spowodowane niechęcią Moskwy do jawnego zaangażowania się w Libii przeciw Turcji. Członkowie sojuszu mogą także uznawać, że ewentualna formalna obecność Moskwy okazałaby się obciążeniem z uwagi na ciążące na niej międzynarodowe sankcje i napięte relacje z Waszyngtonem.
Rosja jednak bez wątpienia nie jest członkiem koalicji jedynie formalnie i kontynuuje działania w Libii, a kilka dni temu przerzuciła do tego kraju samoloty MiG-29 i Su-24. Według tureckiego prorządowego dziennika Daily Sabah Moskwa rozpoczęła także rekrutację Syryjczyków do walk w Libii. Werbunek trwa na terenach kontrolowanych przez syryjski rząd i w prowincji Al-Hasaka zarządzanej przez ugrupowania kurdyjskie.
Do tej pory Rosja miała wysłać do Libii około 600 Syryjczyków z prowincji Hims. Mają oni otrzymywać około 1000 dolarów żołdu, podpisują trzymiesięczne kontrakty, a przed wysłaniem do Libii mają także przechodzić 45-dniowe szkolenie na lotnisku w Dajr az-Zaur. Wcześniej podobne działania podejmowała także Turcja, która od początku roku wysłała do Libii ponad 10 tysięcy syryjskich bojowników.
W ostatnim czasie siły GNA przeprowadziły udaną ofensywę na zachodzie kraju. Udało się zdobyć między innymi ważną bazę lotniczą Al-Watija. Odziały LNA starają się jednak prowadzić kontrofensywę, w poniedziałek ponownie zajęły miasto Al- Asaba, położone 120 kilometrów na zachód od Trypolisu. Intensywne walki pomiędzy stronami trwają pomimo wezwań społeczności międzynarodowej do rozejmu i rozwiązania politycznego konfliktu w Libii. Ostatnie sukcesy GNA i wzrost zaangażowania mocarstw zdaje się definitywnie torpedować jakiekolwiek negocjacje pokojowe.
Zobacz też: Nowe podejście Francji do arsenału jądrowego
(al-monitor.com, dailysabah.com)