Pełnomocniczka Bundestagu do spraw sił zbrojnych Eva Högl opublikowała coroczny raport o stanie Bundeswehry. Wnioski są miażdżące, zapowiadanej rok temu przez kanclerza Olafa Scholza „epokowej zmiany” (Zeitenwende) ani nie widać, ani nie słychać. Na niektórych polach sytuacja niemieckiego wojska jest nawet gorsza niż przed napaścią Rosji na Ukrainę. Publikowany co roku dokument jest efektem trwających łącznie sto dni podróży, wizyt w siedemdziesięciu miejscach i rozmów z 2343 żołnierzami.
Högl zaczęła prezentację raportu od mocnych słów. – Bundeswehra ma za mało wszystkiego, a od 24 lutego 2022 roku ma jeszcze mniej – mówiła na konferencji prasowej towarzyszącej prezentacji raportu.
Według Högl do Bundeswehry nie trafiło jeszcze „ani jedno euro czy cent” z ogłoszonego przez kanclerza Olafa Scholza 27 lutego ubiegłego roku liczącego 100 miliardów euro specjalnego funduszu na dozbrojenie Bundeswehry (Sondervermögen). Nie powinno to dziwić, resort obrony określił, na co mają zostać przeznaczone dodatkowe fundusze, dopiero pod koniec października. Z drugiej strony jedynie marynarka wojenna przedstawiła długoterminowy, kompleksowy plan modernizacji i rozwoju – Zielbild Marine 2035+ – który ze strony Bundeswehry zniknął jeszcze w dniu publikacji.
Högl wytyka kierowanemu przez socjaldemokratów rządowi, że niewiele zrobił, aby naprawić znane od lat braki i niedobory. Te zaś podzieliła na trzy główne obszary: sprzęt, personel i infrastrukturę. Pełnomocniczka powtórzyła też tezy z ubiegłorocznego raportu: na reanimację Bundeswehry potrzeba 300 miliardów euro, a nie 100 miliardów. Raport wzywa do dalszego usprawniania i optymalizacji systemu zamówień wojskowych, aby szybciej zawierać umowy z przemysłem.
Co istotne, dokument nie tylko krytykuje, ale też proponuje rozwiązania mające poprawić istniejąca sytuację. Högl widzi trzy możliwe instrumenty. Pierwszym jest uproszczenie przepisów regulujących zamówienia. Drugi to usprawnienie procedur, procesów i postępowań, w które wciąż zaangażowanych jest zbyt wiele agencji. Trzeci instrument budzi największe kontrowersje, żeby nie powiedzieć: strach, biurokratów. Eva Högl chce odpowiedzialności urzędników zaangażowanych w proces zamówień. Konkretne propozycje nie padają, raport jednak sugeruje rozliczanie osób odpowiedzialnych za konkretne projekty z tempa przeprowadzania procedur.
Same braki materiałowe i sprzętowe układają się w znaną od lat śpiewkę. Nadal są problemy z gotowością operacyjną pojazdów, statków powietrznych oraz okrętów wszelkich typów i klas. Szkoła wojsk pancernych musi regularnie wypożyczać czołgi z jednostek liniowych, ponieważ brakuje wozów do prowadzenia szkoleń. Szwankuje sprzęt łączności w wozach bojowych. Dotyczy to komunikacji zarówno wewnętrznej, jak i zewnętrznej. Często załogi muszą otwierać włazy albo nawet wychodzić z pojazdów, żeby porozumieć się z innymi pojazdami czy towarzyszącą im piechotą.
Żale żołnierzy dotyczą wszystkiego, od hełmów przez mundury po buty i bieliznę, na braku sprawnej broni i innego sprzętu kończąc. Oprócz jakości sortów mundurowych skargi dotyczą wydawania niewłaściwych rozmiarów. Nawet w jednostkach operujących na Litwie w ramach wysuniętej obecności NATO zdarzały się przypadki, że w celu wymiany munduru na właściwy dla użytkownika konieczne było zaświadczenie lekarskie. Takie absurdy negatywnie odbijają się na morale.
Natomiast o pomstę do nieba woła sprawa spadochronów. Większość jednostek nadal używa wadliwego systemu T-10, którymi nie można prawidłowo sterować przy dużych prędkościach lub zmianach wiatru. Efektem było sześćdziesiąt sześć wypadków podczas skoków ze spadochronem w ciągu całego roku. T-10 ma zostać zastąpiony przez znacznie lepszy EPC-B, jednak dostawy przebiegają bardzo wolno. W ubiegłym roku Bundeswehra miała otrzymać 300 spadochronów głównych i 200 rezerwowych, dostarczono odpowiednio tylko 200 i 165 egzemplarzy.
W obszarze personelu rzucają się w oczy duże braki kadrowe, sięgające 15,8%. Zgodnie ze stanem na 31 grudnia 2022 roku spośród 117 987 wojskowych etatów w Bundeswehrze, nieobsadzonych było 18 692. W takiej sytuacji raport powątpiewa, czy do roku 2031 uda się rozbudować siły zbrojne do stanu 203 tysięcy żołnierzy. Högl chce zachęcać do służby wojskowej, ale jednocześnie apeluje, by kampanie werbunkowe nie rozbudzały wśród młodych ludzi fałszywych oczekiwań. Wojna rosyjsko-ukraińska pokazała, że wojsko nie jest pracodawcą jak każdy inny.
Raport przytacza również 241 przypadków żołnierzy, którymi zainteresował się kontrwywiad wojskowy. Z tej grupy 195 podejrzanych miało związki ze skrajną prawicą, dziewiętnastu – z islamskimi radykalizmem, jedenastu – z Reichsbürgern i podobnymi grupami nieuznającymi Republiki Federalnej za legalne (ewentualnie prawdziwe) państwo niemieckie, dziewięciu – z zagranicznymi grupami ekstremistycznymi, a sześciu – ze skrajną lewicą. Wisienką na tym torcie jest jeden scjentolog.
Natomiast braki w infrastrukturze przywodzą na myśl sytuacje z Austrii, gdy Bundesheer w pewnym momencie nie miało pieniędzy na opłacenie rachunków za prąd czy wodę. Przypadki fatalnego stanu koszar czy niedziałających toalet i pryszniców są aż nazbyt częste. O ile brak dostępu do internetu w jednostkach można w jeszcze w pewnych sytuacjach zrozumieć, o tyle brak spełniających wymogi składów broni i amunicji nie da się w żaden sposób wytłumaczyć. Problemy jakościowe dotyczą nawet kuchni.
Koszt koniecznych napraw i remontów szacowany jest na 50 miliardów euro. Högl jako główny problem wskazuje jednak nie pieniądze, ale administrację budowlaną. Podobnie jak wojsko cierpi ona na dotkliwe braki personelu. Wprawdzie pieniądze na infrastrukturę wojskową pochodzą od rządu centralnego, ale administracja jest w gestii poszczególnych krajów związkowych. Wobec braku ludzi władze landowe przedkładają nad potrzeby Bundeswehry projekty służące lokalnym społecznościom, jak szkoły lub remizy strażackie.
Raport przedstawia konkretne przykłady, jak braki sprzętowe, personalne i infrastrukturalne przekładają się na codzienną służbę. To bogata kolekcja doniesień o przeszkodach stwarzanych przez biurokrację, niewłaściwym postępowaniu przełożonych czy niezgodnych z konstytucją działaniach indywidualnych osób. Na pocieszenie przedstawiono też wydarzenia, w których żołnierze Bundeswehry dali przykład, na przykład jako pierwsi reagując na miejscach wypadków.
Nie tylko pełnomocniczka Bundestagu do spraw sił zbrojnych neguje Zeitenwende ogłoszone przez kanclerza Scholza. Również niemiecki przemysł zbrojeniowy uskarża się, że żadnych zmian nie zauważył. Branża jest bardzo chętna do zwiększenia mocy produkcyjnych, jednak uzależnia swoje działania od wieloletnich ramowych umów z rządem, tych natomiast mimo upływu ponad roku od rosyjskiej napaści na Ukrainę ani widu, ani słychu.
Portal Europäische Sicherheit und Technik z niecierpliwością oczekuje już raportu pełnomocnika do spraw sił zbrojnych za rok 2023. Okaże się wówczas, czy wreszcie coś „drgnęło w reformach”, czy też będzie to kolejna powtórka z rozrywki.
Zobacz też: Alcock i Brown nad Atlantykiem. Nocny lot, który zaczął nową erę