Służba prasowa amerykańskiego Dowództwa Centralnego poinformowała, że doszło do starcia piratów należących do ruchu Huti ze śmigłowcami US Navy. Krótka bitwa zakończyła się bezdyskusyjną klęską piratów. Trzy z czterech motorówek zostały zatopione, a ich załogi zginęły. Po stronie amerykańskiej nikomu nic się nie stało.

Wszystko zaczęło się od kontenerowca Maersk Hangzhou (IMO 9784300, pod banderą Singapuru), znajdującego się w południowej części Morza Czerwonego. Wczoraj około godziny 20.30 czasu lokalnego załoga statku zawiadomiła o trafieniu pociskiem. Na wezwanie o pomoc odpowiedziały amerykańskie niszczyciele USS Gravely (DDG 107) i USS Laboon (DDG 58). Nikt z załogi nie został ranny, a uszkodzenia nie stanowiły przeszkody w dalszym rejsie.

W czasie interwencji Gravely zestrzelił kolejne dwa przeciwokrętowe pociski balistyczne zmierzające w kierunku tych trzech jednostek.



Huti uznali jednak, iż nie zostawią Maersk Hangzhou w spokoju. Dziś o 6.30 rano czasu lokalnego kontenerowiec wezwał pomocy po raz drugi. Tym razem był atakowany przez cztery motorówki, których załogi ostrzeliwały go z ręcznej broni automatycznej i broni maszynowej. Motorówki zbliżały się nawet na 20 metrów, a piraci próbowali dostać się na pokład. Zapobiegła temu uzbrojona ochrona znajdująca się na statku.

Wkrótce na miejscu zjawiły się śmigłowce MH-60 z lotniskowca USS Dwight D. Eisenhower (CVN 69) i niszczyciela Gravely. Amerykanie zaczęli od wezwań pod adresem piratów, aby się oddalili. Ci jednak nie posłuchali dobrej rady i zaczęli strzelać do śmigłowców. Amerykanie odpowiedzieli ogniem i wkrótce trzy z czterech motorówek pogrążyły się w Morzu Czerwonym. Ostatnia zdołała uciec. Ansar Allah przyznało się później do dziesięciu ofiar śmiertelnych po swojej stronie.

Amerykanie nie ujawniają, jakiego uzbrojenia użyli. Możliwe, że ostrzelali piratów z pokładowych karabinów maszynowych. Skoro piraci strzelali do śmigłowców, można założyć, że odległość była stosunkowo mała, w sam raz, żeby odgryźć się ogniem z wukaemu. Ale Seahawki są też zintegrowane z pociskami kierowanymi AGM-114 Hellfire. Ich użycie pozwoliłoby śmigłowcom trzymać się na dystans i zapewniłoby im bezpieczeństwo.

Odpalenie pocisku AGM-114M Hellfire ze śmigłowca MH-60R Seahawk. Zdjęcie z 2016 roku.
(US Navy Combat Camera / Mass Communication Specialist 2nd Class Arthurgwain L. Marquez)

Było to pierwsze bezpośrednie starcie Hutich z Amerykanami. Do tej pory okręty US Navy ograniczały się do zestrzeliwania wypuszczanych z Jemenu pocisków i dronów.

Gravely wraz z niszczycielem USS Mason (DDG 87) i krążownikiem USS Philippine Sea (CG 58) wchodzi w skład 2. Lotniskowcowej Grupy Uderzeniowej (Carrier Strike Group 2) skupionej wokół Eisenhowera. Lotniskowiec znajduje się obecnie na wodach Zatoki Adeńskiej, oddzielonej od Morza Czerwonego cieśniną Bab al-Mandab.



We wtorek 26 grudnia Super Hornety z Ike’a wespół z USS Laboon strąciły łącznie dwanaście dronów, trzy przeciwokrętowe pociski balistyczne i dwa pociski manewrujące ziemia–ziemia.

Przypomnijmy, że w połowie grudnia trzech gigantów z branży transportu morskiego zaangażowanych w opisane wydarzenia – MSC, Hapag-Lloyd i właśnie Maersk – zadeklarowało, że będą omijać Morze Czerwone. Duńska spółka częściowo anulowała tę decyzję po ogłoszeniu międzynarodowej operacji „Prosperity Guardian”. W następstwie dzisiejszego ataku Maersk ponownie ogłosił zawieszenie żeglugi po Morzu Czerwonym, tym razem na czterdzieści osiem godzin.

Po tym wydarzeniu na pewno wzrośnie presja międzynarodowa wywierana na Teheran, który jest patronem Hutich i wykorzystuje ich w wojnie zastępczej przeciwko Arabii Saudyjskiej. Jeszcze przed starciem z Amerykanami brytyjski sekretarz spraw zagranicznych David Cameron ostrzegł swojego irańskiego odpowiednika Hosejna Amira Abdollahijana, że na Teheranie spoczywa odpowiedzialność za powstrzymanie ataków prowadzonych przez ruch Huti (którego zbrojnym ramieniem jest Ansar Allah).

Nie należy jednak traktować dzisiejszego starcia jako ostrzeżenia pod adresem Hutich czy tym bardziej przygrywki do amerykańskich (czy też koalicyjnych) ataków na cele w Jemenie. Nic nie wskazuje, aby US Navy planowała stoczenie bitwy z piratami, sytuacja po prostu wymusiła rozwiązanie siłowe. Ale też nigdy dotąd się nie zdarzyło, aby piraci z Ansar Allah tak po prostu ostrzelali amerykańskich marynarzy. Niewykluczone, że sprowokuje to uderzenia odwetowe. Jeśli tak, zapewne usłyszymy o tym w ciągu kilku dni.

US Navy / Mass Communication Specialist 2nd Class Mick DiMestico