Około 100 żołnierzy amerykańskich sił specjalnych wspomaga bezpośrednie działania zmierzające do ujęcia zbrodniarza wojennego Josepha Kony’ego, przywódcy Armii Bożego Oporu (LRA). W przypadku uczestnictwa amerykańskich specjalsów mówi się jedynie o roli instruktorów i doradców dla żołnierzy sił specjalnych krajów afrykańskich. Sytuacja może się przedstawiać zgoła inaczej i to Amerykanie przejęli rolę dowódczą w operacji. Przykładem może być niedawny rajd na domniemany obóz Kony’ego, przeprowadzony z żołnierzami południowosudańskimi i zakończony niepowodzeniem.
Znalezienie watażki Kony’ego i jego towarzyszy nie jest łatwym zadaniem. Nie wiadomo, gdzie się ukrywają. W tej chwili mogą przebywać w kilku państwach, takich jak: Kongo, Kenia, Republika Środkowej Afryki lub Sudan Południowy. Oficjalnie Amerykanie nie mogą brać udziału w walkach, a broni mogą użyć jedynie w obronie własnej. Przeczesywanie afrykańskiej dżungli nabiera tempa, a Amerykanie, zmęczeni nieporadnością misji Unii Afrykańskiej, przejmują dowodzenie. Pentagon zdaje się szykować grunt pod rozszerzenie operacji. Już niebawem do użycia mogą trafić przemiennopłaty CV-22 Osprey, stacjonujące obecnie, podobnie jak amerykańscy żołnierze, na terytorium Ugandy. Rozszerzeniu ulegnie również obszar poszukiwań. Pozwoli to na szybsze lokalizowanie obozowisk, w których watażka może się ukrywać. Obecnie wykorzystuje się drony i psy tropiące.
Kony’ego nikomu przedstawiać nie trzeba. Przywódca Armii Bożego Oporu został oskarżony o zbrodnie przeciwko ludzkości. W 2005 roku Międzynarodowy Trybunał Karny w Hadze wydał nakaz aresztowania Kony’ego za porywanie dzieci i zmuszanie ich do walki w Armii Bożego Oporu.
(stripes.com)