Róg Afryki pozostaje jednym z najbardziej niestabilnych regionów świata. Niespodziewany wybuch wojny domowej w Etiopii sprawił, że Addis Abeba wycofała dużą część swoich sił z Somalii i skierowała je do walki z tigrajskimi separatystami. Zachwianie status quo mogło doprowadzić do aktywizacji Asz-Szabab. Tymczasem kolejnym, może nawet poważniejszym, ciosem dla Mogadiszu jest potencjalne wycofanie się Amerykanów.

Według doniesień z waszyngtońskich kuluarów prezydent Donald Trump ma zamiar dokonać poważnej redukcji zaangażowania Stanów Zjednoczonych w konflikty zagraniczne. Kontyngent liczy obecnie około 700 osób. Według wielu ekspertów wycofanie amerykańskiego personelu z Somalii jest najgorszą możliwą decyzją – mogącą pchnąć cały region ponownie w kierunku chaosu podobnego do tego z lat 90.

Działające w Somalii grupy terrorystyczne są wewnętrznie zróżnicowane – obok siebie walczą bojownicy powiązani zarówno z Al-Ka’idą, jak i z tak zwanym Państwem Islamskim. Najsilniejszą frakcją nadal pozostaje Asz-Szabab, mająca do dyspozycji 5–10 tysięcy terrorystów. Grupa zaangażowana jest nie tylko w walkę z rządem w Mogadiszu, ale również w szeroko rozumianą działalność przestępczą – od przemytu narkotyków i handel kontrabandą aż po wymuszenia i ściąganie haraczy.



Co istotne, ataki z użyciem dronów stacjonujących sąsiedniej Kenii i Dżibuti z pewnością nie zostaną ograniczone. Są one głównym sposobem zwalczania bezbronnych w takiej sytuacji bojowników. Ostatnio doszło do zacieśnienia współpracy wojskowej między Mogadiszu a Waszyngtonem. Powołano nawet swoistą radę wojenną, w której zasiadają przedstawiciele obu państw i uzgadniają działania wymierzone w ekstremistów.

Jednym z głównych zadań wyznaczonych amerykańskiemu personelowi było szkolenie elitarnej Brygady „Danab” (błyskawica) – tysiącosobowego związku taktycznego, który wielokrotnie udowodnił wysoką wartość bojową i ponadprzeciętną zdolność do walki z terrorystami. „Danab” uczestniczy w około 80% wszystkich operacji przeprowadzanych przez somalijskie siły zbrojne oraz niemal zawsze uczestniczą w walkach przeciwko Asz-Szabab.

Wycofanie się Amerykanów otworzy furtkę, którą mogą wykorzystać inne państwa pragnące zdobyć wpływy w Afryce Wschodniej. Przede wszystkim okazję mogą wykorzystać nie tylko Rosja i Chiny, ale również Turcja. Do tej pory około 1500 somalijskich żołnierzy zostało przeszkolonych przez Ankarę, jednak tureccy doradcy nie biorą obecnie bezpośredniego udziału w walkach przeciwko terrorystom. Mimo to, jeśli nawet Somalia nie pogrąży się ponownie w chaosie wojny domowej, stanie się polem nowej walki o wpływy w Afryce.

Sytuacja w Somalii

Od lat Somalia pozostaje synonimem państwa upadłego. Od lat 90. ubiegłego wieku kraj rozdarty jest przez wojnę rządu centralnego z ekstremistami należącymi do Asz-Szabab. Terroryści całkowicie zdominowali lokalny świat przestępczy, zyskując dostęp do ogromnych środków wykorzystywanych do prowadzenia trwającej od dekad walki.

W kraju stacjonują znaczne siły Unii Afrykańskiej, które wspierają Somalijczyków, jednak terroryści nadal kontrolują znaczne obszary, szczególnie na prowincji. Duże znaczenie w wypieraniu Asz-Szabab mają również amerykańskie naloty, które okazały się najskuteczniejszą metodą likwidacji kryjówek bojowników. Innym problemem dla Mogadiszu jest kwestia poszukiwania porozumienia z separatystami z Somalilandu i pozostałych nieuznawanych republik.

Zobacz też: Rheinmetall zaprezentował Lynksa KF41 dla Australii

(militarytimes.com)

US Army / MC2 (SW/AW) Evan Parker