Równolegle ze sporem z Ankarą na temat zakupu rosyjskiego systemu S-400 dla tureckich sił zbrojnych (co już doprowadziło do zamrożenia udziału Turcji w programie F-35) Waszyngton zaczyna analogiczny spór z Kairem. Tym razem chodzi o myśliwce Su-35, których pozyskanie Egipt uzgodnił prawdopodobnie w ubiegłym miesiącu.
O sprawie piszą media zarówno w Stanach Zjednoczonych, jak i w Rosji. Sekretarz stanu Mike Pompeo miał otrzymać list podpisany przez siedemnastu amerykańskich senatorów (z obu partii) wzywający go do poruszenia w rozmowie z prezydentem Egiptu Abd al-Fattahem as-Sisim kwestii takich jak prawa człowieka, niezawisłość egipskiego sądownictwa czy właśnie zakup rosyjskich myśliwców. Wielu członków administracji Donalda Trumpa również niepokoi się perspektywą zwrotu Kairu na wschód, w stronę Rosji, ale także Chin, po obaleniu Husniego Mubaraka.
Spór z Egiptem najprawdopodobniej nie osiągnie takiej intensywności jak spór z Turcją, głównie dlatego, że Egipt nie jest odbiorcą jednego z najnowocześniejszych typów amerykańskiego uzbrojenia. Waszyngton nie musi więc bać się wycieku danych wrażliwych. Sprzeciw wobec zamówienia Su-35 ma naturę głównie polityczną. Kupując rosyjską broń, Egipt może jednak stanąć w obliczu nałożenia sankcji na mocy słynnej amerykańskiej ustawy CAATSA (Countering America’s Adversaries Through Sanctions Act).
Zobacz też: Egipt kupił dużą partię chińskich dronów
(washingtonpost.com, sputniknews.com)