Według irańskich mediów generał brygady Aziz Nasirzade złożył 14 sierpnia w parlamencie propozycję mającą na celu wzmocnienie irańskiego sektora obronnego, w tym rozbudowę lotnictwa, marynarki wojennej, potencjału rakietowego i obrony powietrznej, w tym przeciwlotniczej. Inwestycje mają objąć w szczególności rozwój sztucznej inteligencji, „ciężkich niszczycieli” i zdolności satelitarnych.

Nasirzade to nie byle kto, bo jeden z polityków, którzy znajdą się w składzie nowego rządu. Jego kandydaturę wysunął w zeszłym miesiącu Masud Pezeszkian, nowy irański prezydent wybrany jako następca Ebrahima Raisiego (przypomnijmy poprzednia świecka głowa irańskiego państwa zginęła w katastrofie śmigłowca Bell 412, do której doszło w maju w ostanie Azerbejdżan Wschodni w północno-zachodnim Iranie). Będzie wiec jednym z najbardziej wpływowych polityków w tym kraju, od którego decyzji będzie zależeć polityka obronna Iranu.

– Cele Nasirzadeha są ambitne, wręcz przesadne, ale są też spójne z tym, co widziano i słyszano w przemyśle zbrojeniowym Islamskiej Republiki Iranu – powiedział Behnam Ben Taleblu, analityk i pracownik naukowy Fundacji Obrony Demokracji w wywiadzie dla Breaking Defense.

Irański F-14A podchodzi do lądowania.
(Shahram Sharifi, GNU Free Documentation License, Version 1.2)

Mający wielkie plany Nasirzade albo popuścił wodze fantazji, albo już teraz wtłoczony został w megalomański nurt prezentowany przez tamtejszych polityków i wojskowych. Zasadniczo duże inwestycje mają dotknąć wojska lotnicze, a zwłaszcza kwestię sprzętową. Przypomnijmy, że Teheran już wcześniej prezentował konstrukcje, które miały być bardzo zaawansowane technicznie, a okazywały się wydmuszkami, które nie spowodowały świtu irańskiego przemysłu lotniczego. Samolot wielozadaniowy Ghaher-313 (Zdobywca) czy inna perełka – HESA Szafagh – nigdy się nie zmaterializowały, a wszelkie informacje o rychłym wprowadzeniu ich do służby okazały się całkowicie nieprawdziwe.

Islamska Republika Iranu, która wspomogła Moskwę dostawami bojowych bezzałogowych statków latających i amunicji krążącej, miała nadzieje na pozyskanie partii dwudziestu czterech Su-35SE pierwotnie wyprodukowanych dla Egiptu. W grudniu 2022 roku dowódca irańskich sił powietrznych, generał brygady Hamid Wahedi, stwierdził, że trwają zaawansowane rozmowy z Rosjanami w sprawie pozyskania nowych myśliwców.

Jeszcze wcześniej, bo w grudniu 2020 roku ówczesny amerykański sekretarz stanu Mike Pompeo straszył opinię publiczną wizją innych irańskich maszyn. Wówczas Waszyngton miał użyć wszelkich środków, aby zapobiec ewentualnemu przekazaniu irańskiemu lotnictwu wojskowemu rosyjskich samolotów bojowych Su-30 i chińskich J-10. Z tych planów – jeśli w ogóle istniały poza ogólnym zamysłem – również nic nie wyszło. Podobnie jak z potencjalnego zakupu myśliwców wielozadaniowych PAC/CAC JF-17 Thunder.

Teraz Teheran chce iść jednak dalej i zapowiada rozwój samolotów bojowych, zdolnych do pionowego startu i lądowania. Jest to co najmniej kuriozalne. Nie jest jasne, w jaki sposób Iran chce pozyskać jakiekolwiek zachodnie typy samolotów z takimi zdolnościami. Nie ma wątpliwości, że Teheran nie ma technologii, aby produkować silniki pozwalające na pionowy start i lądowanie. Co więcej, droga do zachodnich konstrukcji jest definitywnie zamknięta bez zmiany ustroju polityczno-religijnego. Nikt chyba nie wyobraża sobie F-35 Lightning II latających na irańskim niebie, oczywiście w malowaniu Sił Powietrznych Iranu.

Należy jednak pamiętać, że kulawa sytuacja nie dotyczy tylko wojsk lotniczych. Ostatnie wydarzenia wskazują, że Irańczycy po prostu sobie nie radzą w wielu innych dziedzinach. W szczególności warto przypomnieć perypetie tamtejszej marynarki wojennej, które w realatywnie krótkim czasie w dość głupi sposób utraciła dwa okręty. W lipcu w porcie Bandar-e Abbas zatonęła fregata Sahand (74) typu Mudże. Ostatecznie wiele wskazuje, że Irańczykom udało się podnieść okręt, ale jego kondycja nie napawa optymizmem, a przed nim jeszcze dalsza część jakże ryzykownego remontu.

Inny przedstawiciele powyższego typu – Damawand – 10 stycznia 2018 roku uderzył w betonowy falochron u wejścia do portu Bandar-e Anzali na Morzu Kaspijskim, nie radząc sobie z trudnymi warunkami atmosferycznymi na morzu. Wskutek tego zdarzenia poszedł na dno. Te dwie katastrofy spowodowały uszczuplenie potencjału floty nawodnej Iranu. Obecne plany wprowadzenia nowych jednostek pływających mają na celu zrekompensowanie tych strat, ale tak naprawdę nie wiadomo, co irańskie media mają na myśli, pisząc że do służby w marynarce trafią „ciężkie niszczyciele”. Być może będą to kolejne fregaty, podobne albo tożsame z typem Mudże.

Fregata Damawand uzbrojona była między innymi w armatę morską Fadżr-27 kalibru 76 milimetrów i system obrony bezpośredniej Kamand kalibru 30 milimetrów.
(Tasnim News Agency, CC BY 4.0)

Co ciekawe, Nasirzade nie wspomina o potencjalnych inwestycjach w wojska pancerne. Przypomnijmy, że odsunięto w czasie (a może na zawsze) zakup czołgów podstawowych T-90MS. Najpierw na przeszkodzie stawało embargo na sprzedaż uzbrojenia ofensywnego do Iranu, następnie pusta kiesa ajatollahów. Do tego ostatniego 24 lutego 2022 roku dołączyła wojna napastnicza w Ukrainie, która uwydatniła słabości rosyjskiego uzbrojenia i sprawiła, że wszelki sprzęt pancerny stał się potrzebny na froncie wojny z sąsiadem.

Podobnie jak w przypadku samolotu bojowego z prawdziwego zdarzenia, Iran nie jest w stanie sam opracować czołgu podstawowego od podstaw i jest pewne, że jeszcze długo nie będzie. Dlatego też stawia na eksperymentowanie na już posiadanej flocie pancernej, a ta stanowi mieszaninę sprzętu zachodniego i sowieckiej proweniencji. Kręgosłupem wojsk pancernych są przestarzałe czołgi podstawowe T-72M1 i T-72S, których Iran posiada w uzbrojeniu około 1500 sztuk. Ich sprawność techniczna pozostawia jednak wiele do życzenia. W uzbrojeniu pozostały też czołgi M60 i właśnie ten typ posłużył do opracowania Solejmana-402.

Powstały twór wyposażono w systemy podobne do rosyjskiego optoelektronicznego systemu zakłócającego Sztora-1, dobrze rozpoznawalny po „czerwonych oczach” po obu stronach działa głównego. Wieżę wyposażono w zdalnie sterowany moduł uzbrojenia z karabinem maszynowym, kamerę termowizyjną i czujnik meteorologiczny. Górną część czoła systemu wieżowego wzmocniono pancerzem reaktywnym SLERA (Self Limiting Explosive Reactive Armor), a kadłub wzmocniono pancerzem kompozytowym.

Inne części planu przyszłego ministra obrony obejmują wyposażenie dronów w elementy sztucznej inteligencji umożliwiające działanie w roju, a także dalsze inwestycje w amunicję krążącą, w tym wydłużenie zasięgu. Z czasem ma nastąpić również wzmocnienie obrony powietrznej i udoskonalenie krajowej produkcji pocisków balistycznych i manewrujących.

Plan zakłada również umieszczenie na orbicie 20 satelitów. Założenie to jest bardzo wygórowane, ale zważmy na to, że nie podaje się harmonogramu, a tylko wskazuje pewne cele. Teheran przez lata zmagał się z umieszczeniem na orbicie rodzimych satelitów. Według irańskich mediów państwowych udało się to dopiero na początku tego roku, kiedy na orbicie okołoziemskiej znalazły się cztery satelity.

Plan Nasrizadeha ma również na celu podwojenie eksportu w dziedzinie obronności. Sprzedaż zagraniczna skierowana będzie ku trzem głównym obszarom. Pierwszy – tak zwana bliska zagranica – to tradycyjni odbiorcy irańskiego uzbrojenia. Jednak w tym przypadku niezwykle trudno będzie o podreperowanie budżetu. Przekazywanie sprzętu i uzbrojenia jest elementem realizacji polityki zagranicznej Iranu, destabilizacji regionu i osłabiania Państwa Żydowskiego.

Bardziej dochodowymi kierunkami mają być dwa pozostałe kierunki, czyli Ameryka Łacińska i Afryka. To destynacje, które już od dawna są wykorzystywane przez państwo ajatollahów. Warto wskazać przykład Wenezueli. W lipcu 2023 roku potwierdziły się przypuszczenia, że Teheran dostarczył marynarce wojennej Wenezueli małe kutry rakietowe typu Zolfaghar uzbrojone w pociski Nasr-1 (licencyjne kopie chińskich C-701 i C-704). Armada Bolivariana pokazała kutry podczas morskich ćwiczeń wojskowych 24 lipca tamtego roku. Z kolei w Afryce dobrym kierunkiem jest Etiopia. Tamtejszym siłom zbrojnym walczącym w Tigraju przekazano Mohadżery-6 uzbrojone w kierowane telewizyjnie bomby ślizgowe Ghaem.

Khouz News