Siedem miesięcy temu prezydent Barack Obama ostrzegał syryjski reżim przed użyciem broni chemicznej w stosunku do walczącej opozycji. Wówczas zaznaczył, iż może to doprowadzić do zdecydowanej odpowiedzi Stanów Zjednoczonych, wliczając w to bezpośrednie zaangażowanie.

Chociaż zainteresowanie administracji amerykańskiej dotyczące zaangażowania militarnego w Syrii pozostaje na dość niskim poziomie, planiści przygotowują scenariusze dla sił amerykańskich, które zmuszone byłyby do wkroczenia i neutralizacji wojsk syryjskich. Jednak ich głównym zadanie byłoby zabezpieczenie i ochrona zapasów syryjskiej broni chemicznej.

Amerykańskie wysiłki wspierane są przez kilka krajów NATO, które pracują nad planami awaryjnymi dla działań wojskowych w Syrii, w tym wprowadzeniem strefy zakazu lotów. Kraje te preferują niemilitarne zaangażowanie, które jednak zapewni wsparcie dla walczącej opozycji. Jednym z preferowanych rozwiązań jest wprowadzenie całościowego embarga na eksport uzbrojenia do Syrii. Jednak jak zaznaczył admirał James Stavridis, NATO nie omawiało proponowanych rozwiązań. Dotyczy to tylko niektórych członków Sojuszu.

Zainstalowane baterie rakiet Patriot w Turcji, w pobliżu granicy z Syrią, mogą być używane jedynie w celach obronnych. Jakakolwiek decyzja o ich użyciu w charakterze ofensywnym będzie wymagać zgody wszystkich państw członkowskich.

Nie ma co do tego wątpliwości, iż amerykańska armia jest wystarczająco silna, aby podjąć odpowiednie działania przeciwko Syrii. Bazy lotnicze na całym Bliskim Wschodzie oraz pływające bazy w postaci lotniskowców pozwalają na wręcz nieograniczoną projekcję siły. Myśliwce i bombowce rozmieszczone w tych bazach oraz okręty wyposażone w pociski Tomahawk mogłyby zostać wykorzystane do uderzenia w składowane zapasy broni chemicznej. Jednak podstawowym problem jest uwolnienie środków chemicznych, które stanowiłyby zagrożenia dla ludności cywilnej w Syrii.

Stany Zjednoczone nie planują jednak akcji bezpośredniej w Syrii, która mogłaby wywołać falę obiekcji ze strony tych, którzy za amerykańskim posłannictwem nie przepadają. Mimo to Pentagon zajął się planowaniem i tworzeniem różnych scenariuszy, gdyby zaszła konieczność powzięcia bardziej zdecydowanych kroków.

Według jednej ze sporządzonych analiz, do zabezpieczenia syryjskich obiektów, w których składowana jest broń chemiczna, potrzebnych będzie około siedemdziesiąt pięć tysięcy żołnierzy. Jest to sposób na poradzenie sobie z niebezpieczeństwem ich splądrowania. Rzeczywiste liczba żołnierzy może okazać się znacznie mniejsza. Niewątpliwe jest jednak, iż główną akcję poprzedziłyby naloty, aby wyeliminować syryjską obronę przeciwlotniczą.

(armyrecognition.com)