Dowództwo US Air Force postanowiło, że A-10 Thunderbolt II pozostanie w służbie co najmniej do roku 2021. Informację tę podał szef sztabu amerykańskich wojsk lotniczych, generał David Lee Goldfein.
Przyszłość jednego z najsłynniejszych współczesnych amerykańskich samolotów wojskowych wisiała na włosku od kilku lat. Podjęta w Pentagonie decyzja o rychłym wycofaniu A-10 wzbudziła jednak ogromne kontrowersje, krytykowano ją w Kongresie, suchej nitki nie zostawił na niej również amerykański odpowiednik Najwyższej Izby Kontroli. O ocalenie Thunderboltów stoczono zaciętą walkę, która w styczniu ubiegłego roku zakończyła się częściowym sukcesem.
Dzięki informacjom ujawnionym przez Goldfeina sukces ten zyskał konkretniejszy wymiar. Generał zapowiedział, że ostateczna data wycofania Warthogów ze służby liniowej zostanie ustalona zostanie po rozmowach z sekretarzem obrony Jamesem Mattisem.
Dzięki zmodernizowanym płatom produkcji Boeinga A-10 mogą teoretycznie latać aż do roku 2040. O ile tak długa służba Thunderboltów jest mało prawdopodobna, o tyle można się spodziewać, że spędzą one w linii więcej niż zapowiedziane pięć lat. Orędownikiem takiego rozwiązania jest dowódca Air Combat Command, generał Herbert Carlisle.
– Kupiliśmy trochę skrzydeł do A-10, zatrzymamy je do późnych lat dwudziestych, może nawet do lat trzydziestych – zapowiedział Carlisle.
Spełnienie tych obietnic zależy w dużej mierze od kształtu budżetu na rok 2018. Teraz jednak wiadomo, że dowództwo US Air Force nie zamierza już walczyć z Kongresem o jak najszybsze wycofanie Warthogów i że proces skreślania ich ze stanu wojsk lotniczych będzie prowadzony w sposób bardziej zrównoważony. Przebieg tego procesu będzie zapewne skorelowany z rozwojem następcy A-10 (określanego jako A-X2), o ile maszyna taka w ogóle powstanie.
Jeden samolot do wszystkiego?
Generał Goldfein przyznaje, że jest zwolennikiem odejścia od myślenia o działaniach CAS (bliskiego wsparcia powietrznego) w kategoriach „platformocentrycznych”. W zamian stawia na myślenie w kategoriach „rodziny systemów”, tak aby uwzględniać rzeczywistość, w której wsparcie wojskom lądowym zapewnia więcej niż tylko jeden typ samolotów.
Jako przykład podaje misje CAS w ramach konfliktu afgańskiego. W górach wschodniego Afganistanu funkcję tę pełniły często bezzałogowe MQ-9 Reapery, na otwartych polach w południowej części tego kraju najlepiej radziły sobie A-10, podczas gdy na północy przydatna okazywała się długotrwałość lotu i duży udźwig, którymi mogą się pochwalić bombowce B-1 Lancer. Z kolei myśliwce wielozadaniowe F-16 Fighting Falcon najwięcej pracy miały na zachodzie Afganistanu.
#A10 #warthog #USAF #Army #Marines #Navy #USA #Airman #soldier #Marine #AirSupport #CombatAircraft #CashMeOusside #HowBoutDat#LoveMyCountry pic.twitter.com/8UXh806dRH
— Airman (@TheNCAirman) 7 lutego 2017
(flightglobal.com, defensenews.com)