W dzisiejszym orędziu do narodu prezydent Ukrainy podkreślił, że ukraińscy żołnierze radzą sobie dobrze na wszystkich kierunkach (w czym jest trochę przesady), ale konieczne jest przyspieszenie dostaw uzbrojenia od partnerów zachodnich. Zełenski skierował ten apel przede wszystkim do Stanów Zjednoczonych, Wielkiej Brytanii i Francji.

Można by powiedzieć, że to nic nowego – Ukraina jest uzależniona od dostaw zachodniego uzbrojenia, a im dłużej trwa wojna, tym to uzależnienie jest silniejsze. Podobne apele słyszymy od dwóch i pół roku. I wszystko to jest prawdą, ale wraz z ofensywą w obwodzie kurskim rachunek uległ zmianie. Po raz pierwszy w tej wojnie Ukraina działa na terytorium nieprzyjaciela.

Przesadą byłoby stwierdzenie, że po raz pierwszy ma przewagę – bo miała ją choćby już wtedy, gdy przeganiała najeźdźców spod Kijowa, z Chersonia czy spod Charkowa. Ale po raz pierwszy Ukraińcy mają coś, czego Putin pragnie, a co oni mogą mu dać. O ile bowiem nie można wykluczyć, że wojnę zakończy traktat pokojowy sankcjonujący część rosyjskich zdobyczy terytorialnych (na przykład Krym), o tyle nie do pomyślenia byłoby oddanie Moskalom terytorium, którego nawet nie kontrolują.

Ta pierwsza opcja, choć trudna do przełknięcia, mogłaby być do zaakceptowania dla Ukraińców i Ukrainek. Pokój pozwoliłby wreszcie zacząć odbudowywać kraj, a wypchnięcie Moskali z Donbasu i Zaporoża byłoby mimo wszystko zwycięstwem. Ta druga oznaczałaby niemal pewną rewolucję w całym kraju, nie po to przelewającym krew setek tysięcy mężczyzn, kobiet i dzieci, aby teraz oddawać najeźdźcom ziemię, której nawet nie potrafili sami utrzymać.

Dlatego właśnie tak istotne jest teraz okrzepnięcie sił ukraińskich już nie tylko zdobywających kawałki obwodu kurskiego, ale też mających bronić tej ziemi przed odbiciem. A do tego potrzeba uzbrojenia. I dlatego też Zełenski apeluje o przyspieszenie dostaw.

Na domiar złego Ukrainę wciąż obowiązują zakazy nałożone przez Amerykanów. Nie wchodzi w grę na przykład użycie pocisków ATACMS do rażenia celów na terytorium Rosji. Co gorsza, jak zwraca uwagę The Times, Londyn prosi Amerykanów o zmianę stanowiska, ale dopóki tego nie zrobią, także Wielka Brytania nie chce pozwolić na atakowanie celów w Rosji za pomocą brytyjskich pocisków manewrujących Storm Shadow.

Według Timesa taka zmiana wymaga konsensusu czterech państw członkowskich NATO: Stanów Zjednoczonych, Wielkiej Brytanii, Francji i jeszcze jednego, nieujawnionego kraju. Czyżby chodziło o Niemcy z ich kanclerzem Scholzem, który,„gdy Putin kaszle, natychmiast szuka bunkra”? Rzeczniczka amerykańskiego Departamentu Obrony Sabrina Singh przyznała, że Waszyngton wciąż obawia się eskalacji, i dodała, że Ukraina nie potrzebuje uzbrojenia dalekiego zasięgu, aby wyzwolić okupowane terytorium.

Trzeba podkreślić, że obostrzenia dotyczą jedynie uzbrojenia dalekiego zasięgu. Ukraina z powodzeniem (choć nie bez strat) wykorzystuje w obwodzie kurskim amerykańskie Bradleye i Strykery czy brytyjskie Challengery (a także polskie PT-91). Dodajmy również, że w tym samym orędziu Zełenski powiedział, iż celem operacji jest utworzenie strefy buforowej na terytorium rosyjskim.

Pertraktacje

A skoro wspomnieliśmy – bardzo hipotetycznie – temat negocjacji między Ukrainą a Rosją, wypada pochylić się nad wczorajszym artykułem The Washington Post. Zacytujmy:

Jak powiedzieli dyplomaci i urzędnicy zaznajomieni ze sprawą, Ukraina i Rosja miały w tym miesiącu wysłać delegacje do Ad‑Dauhy, aby negocjować przełomowe porozumienie wstrzymujące ataki na infra­struk­turę elek­tro­ener­ge­tyczną po obu stronach, co byłoby równoznaczne z częściowym zawieszeniem broni i dałoby wytchnienie obu krajom.
Ale według tych urzędników rozmowy, w których Katarczycy pełniliby funkcję mediatorów i spotykaliby się osobno z delegacją ukraińską i rosyjską, zostały udaremnione przez zaskakujące ubiegłotygodniowe wtargnięcie Ukrainy do obwodu kurskiego w Rosji. O możliwym porozumieniu i planowanym szczycie wcześniej nie informowano.

Miały to być pierwsze negocjacje ukraińsko-rosyjskie od pierwszych tygodni wojny. Ostatnia runda rozmów odbyła się w Stambule jeszcze w marcu 2022 roku. Później (także za pośrednictwem Turcji) zawarto jeszcze porozumienie zbożowe, które wytrzymało niemal dokładnie rok.

Niektórzy uczestnicy niedoszłych rozmów mieli ponoć nadzieję, że takie ograniczone porozumienie przetrze drogę czemuś trwalszemu i zakrojonemu na większą skalę. Trzeba jednak zwrócić uwagę na to, o jakim porozumieniu tu mówimy. Dla Ukrainy ataki na jej infra­struk­turę elek­tro­ener­ge­tyczną są obecnie największym zagrożeniem, na pewno większym niż wszystko, co Rosjanie są w stanie na krótką metę zorganizować na froncie. Jeśli uderzenia osiągną krytyczną gęstość, a ukraińska obrona przeciwlotnicza nie będzie mieć środków, aby się im przeciwstawić, Rosjanie mogą de facto uniemożliwić funkcjonowanie państwa ukraińskiego, a tysiącom ludzi coraz bliższa zima może przynieść śmierć od mrozu w domach, których nie ma jak ogrzać.

Oczywiście Moskale już wcześniej tego próbowali i nie dali rady. Ale zagrożenie nie minęło. Ewentualne porozumienie mogłoby rzeczywiście dać Ukrainie chwilę wytchnienia, gdyby Rosjanie je uszanowali chociaż przez kilka miesięcy.

Dla Rosji ukraińskie ataki za pomocą zdalnie sterowanych samolotów ultralekkich nie stwarzają nawet zbliżonego zagrożenia. Ale każdy taki atak, zwłaszcza daleko w głębi Rosji, to kolejny bolesny cios w wizerunek Putina. A dla despoty wizerunek to jeden z fundamentów władzy. To, że nie umiał podbić Ukrainy, to już wtopa, ale „każdemu może się zdarzyć”. Natomiast nieumiejętność zabezpieczenia własnego kraju to już potężna plama na reputacji.

Zmycie tej plamy mogło być dla Putina warte zrezygnowania z potencjalnie bardzo mocnego środka nacisku na przeciwnika. Tyle że zanim strony zasiadły do rozmów, plama gwałtownie się powiększyła.

Putin

A skoro już mówimy o The Washington Post, warto przeczytać także dzisiejszą analizę autorstwa Robyn Dixon. Znów zacytujmy fragment:

W obliczu kryzysu Władimir Putin zamiera.
Wolna, niezdarna reakcja wojskowa Moskwy na zaskakujące zajęcie przez Ukrainę kawałka obwodu kurskiego to kolejny przykład tego, jak szef Kremla nie potrafi podejmować szybkich, zdecydowanych działań, które dorównałyby jego wojowniczej retoryce.
Ofensywa kurska to już czwarty duży cios wymierzony władzy Putina od czasu jego inwazji na Ukrainę w lutym 2022 roku. Podkreśla on słabość zarządzanej odgórnie autokracji, której motorem napędowym są strach i kara.

W praktyce cała rola Putina w tym kryzysie (bo to bez wątpienia jest kryzys) sprowadza się do wydawania nikomu niepotrzebnych rozkazów w rodzaju: „ustabilizować sytuację” czy „usunąć wroga z terytorium Rosji”. Oczywiście trudno oczekiwać, żeby prezydent zawiadywał działaniami poszczególnych plutonów czy nawet pułków, ale mógłby na przykład – wzorem Zełenskiego – wygłosić orędzie i zapowiedzieć podjęcie niekonwencjonalnych kroków dla ulżenia ludności cywilnej. Tymczasem jakby nigdy nic udał się z wizytą do Azerbejdżanu, gdzie powitano go jako przyjaciela.

Front

Według ukraińskiego źródła, na które powołuje się The Wall Street Journal, ZSU pojmały już około 2 tysięcy jeńców. A przypomnijmy, że są to na ogół dość młodzi mężczyźni i, co bardzo istotne w rosyjskim kontekście, Słowianie, a nie Azjaci. Z perspektywy Putina to bardzo ryzykowna sytuacja. Jego władza opiera się wprawdzie na resortach siłowych, ale jednocześnie istnieje ciche porozumienie z obywatelami: ludność rosyjska (słowiańska) z wielkich miast, głównie Moskwy i Petersburga, ma być chroniona przed niepomyślnymi skutkami decyzji Putina i ma żyć we względnym dobrobycie. Jeśli coś się zepsuje, ciężar tej sytuacji ma być przerzucany przede wszystkim na ludność Kaukazu, Syberii i Azji Środkowej.

82. Samodzielna Brygada Powietrzno-Szturmowa opublikowała fascynujące nagranie z pola walki w obwodzie kurskim. Notabene Rosjanie mają tradycję nazywania jednostek na cześć ważnych operacji, w których brały udział. Istnieje na przykład 200. Samodzielna Pieczengska Brygada Strzelców Zmotoryzowanych Czerwonego Sztandaru Orderu Kutuzowa czy 121. Gwardyjski Sewastopolski Ciężki Pułk Bombowy, czy też (uwaga!) 37. Samodzielna Gwardyjska Budapeszteńska Brygada Strzelców Zmotoryzowanych Kozaków Dońskich Czerwonego Sztandaru Orderu Czerwonej Gwiazdy imienia J.A. Szczadienki. Na złość Moskwie Ukraina powinna ochrzcić 82. Brygadę mianem Kurskiej.

Ukraińcy niszczą mosty na rzece Sejm. Wprawdzie może im to w przyszłości utrudnić dalszy marsz w stronę Rylska – o ile w ogóle mają takie plany – ale na razie ważniejszą kwestią jest odcięcie sił na południe od rzeki i uniemożliwienie im zarówno odwrotu, jak i podciągnięcia posiłków. Na razie ukraińska ofensywa wyraźnie straciła tempo i być może celem na najbliższe tygodnie będzie jedynie dojście do brzegów Sejmu i utwardzenie zarówno obrony na froncie, jak i administracji wojskowej terenów okupowanych. Te zaś obejmują już terytorium czterech rejonów obwodu kurskiego: sudżańskiego, korieniewskiego, biełowskiego i głuszkowskiego.

Na razie nie ma jasności co do tego, kto kontroluje Korieniewo. Wczoraj opanowano leżącą dziesięć kilometrów na południe Apanasowkę. Do Korieniewa na pewno dotarły już ukraińskie pododdziały rozpoznawcze, ale na potwierdzone informacje co do zajęcia miejscowości przez Ukraińców, przyjdzie nam poczekać co najmniej do jutra. Zajęcie Korieniewa stanowiłoby spory sukces taktyczny, ponieważ jest ono doskonałym punktem do rozpoczęcia ewentualnego natarcia na Rylsk.

Tymczasem jak alarmują rosyjskie kanały na Telegramie, Ukraińcy starają się zablokować drogę 38K-017, biegnącą od granicy ukraińskiej przez Rylsk do Lgowa, za pomocą dronów FPV. I ponoć dobrze sobie z tym radzą. Po raz kolejny widzimy jak ważne jest zakłócanie rosyjskiego zaplecza logistycznego.

Według ustaleń The Economist na podstawie „źródła zbliżonego do” generała Ołeksandra Syrskiego Ukraińcy z pełnym rozmysłem nie powiadomili zawczasu swoich zachodnich sojuszników o operacji kurskiej. Źródło mówi: „Zachód już dwa razy podkopał Syrskiemu wcześniejsze operacje. Informacje o jednej podsunięto Rosjanom, a w drugim przypadku kazano nam zrezygnować”. Tymczasem na Telegramie przewijają się oskarżenia pod adresem generała Gierasimowa: miał on jakoby zameldować Putinowi, iż zauważone przygotowania do ukraińskiej ofensywy to mistyfikacja lub dezinformacja.

Japonia

I jeszcze ciekawostka na koniec. Do Ukrainy dotarła partia sześciu pojazdów rozminowania Nikken BM307-V16, opartych na konstrukcji koparki gąsienicowej Hitachi ZX160. Łącznie Kijów otrzyma dwadzieścia dwa pojazdy tego typu. Każdy z nich w optymalnych warunkach może oczyścić 800 metrów kwadratowych ziemi na godzinę. Ukraińscy operatorzy szkolą się w Kambodży, gdzie przy okazji pomagają w oczyszczaniu wciąż zaminowanych połaci tego kraju.

Japońska pomoc dla Ukrainy (głównie finansowa i humanitarna) przekroczyła już 12 miliardów dolarów.

Heneralnyj sztab ZSU