Zakrojona na dużą skalę kontrofensywa na odcinku charkowskim przyniosła wreszcie zamierzony skutek – Rosjan odepchnięto już na tyle, że nie są w stanie ostrzeliwać Charkowa z artylerii lufowej. W jej zasięgu pozostają niektóre pomniejsze miejscowości na przedmieściach, jednak wszystko wskazuje, że niebawem i one zostaną uwolnione od ciągłego widma rosyjskiego ostrzału. Najważniejszą informacją z tej części Ukrainy w ciągu minionych dwudziestu czterech godzin było potwierdzenie odbicia wsi Ternowa, leżącej przy granicy rosyjskiej.

Długo się wydawało, że Ukraińcy w pierwszej kolejności osiągną granicę w Kozaczej Łopani ze względu na dogodny szlak natarcia wzdłuż drogi T2117. Okazuje się jednak, iż albo Rosjanie bronili się tam zacieklej, albo też Ukraińcy odpuścili. Zajęcie Kozaczej Łopani byłoby korzystne z jednego powodu: jako że jest to zachodni kranie obecnej aktywności najeźdźców, można by ich sukcesywnie spychać na wschód, ku Dońcowi, tak aby pozostawić im wybór: wycofać się na swoją stronę granicy albo dać się przyprzeć do rzeki. Z Ternowej Ukraińcy będą musieli iść na zachód, co oznacza, że jeśli Rosjanie zechcą i będą mieć siły, mogą wycofywać się nie do Rosji, ale dalej na zachód, wciąż po ukraińskiej stronie granicy.

Nie trafią tam na żadne większe miasta (największe to Sumy – sto kilometrów dalej), ale dla Ukraińców poza wymiarem taktycznym istotny jest też wymiar symboliczny. Przyjemnie byłoby obwieścić narodowi za kilka dni, po blisko trzech miesiącach wojny, że w północnej Ukrainie nie pozostał już ani jeden rosyjski żołnierz na zachód od Charkowa. Dobra wieść jest taka, że z Ternowej ukraińska artyleria może ostrzeliwać linię kolejową biegnącą z Biełgorodu na południe (w tym do Ukrainy) i węzeł kolejowy w Szebiekinie.

Najeźdźcy wyraźnie koncentrują się na szeroko rozumianym froncie donieckim. Ołeksij Gromow, szef głównego zarządu operacyjnego Sztabu Generalnego Sił Zbrojnych Ukrainy, ostrzega, że najtrudniejsza sytuacja panuje obecnie na kierunku łymańskim, ale w praktyce punkt ciężkości frontu wykształcił się dalej na wschód, pod Biłohoriwką, około dziesięciu kilometrów od Lisiczańska i Kreminnej.

Rosjanie od samego początku tej wojny dowodzą, że nieszczególnie sobie radzą z forsowaniem rzek, ale podjęli kolejną próbę i przez kilka dni wydawało się, że udaną. Już w poniedziałek postawili jeden most i zaczęli formować przyczółek. Przeprawę zerwano, ale wkrótce pojawiła się nowa. Lecz i ta nie wytrzymała długo. Artyleria 17. Samodzielnej Krzyworoskiej Brygady Pancernej imienia Konstantyna Pestuszki zniszczyła wczoraj mosty pontonowe łączące przyczółek na drugim brzegu Dońca z głównym ugrupowaniem rosyjskim. Rosjanie ponieśli przy tym ogromne straty, prawdopodobnie około trzydziestu pojazdów na samej przeprawie.

Podawane są różne informacje o przyczółku. Jedne źródła twierdzą, że został zlikwidowany, inne – że wciąż istnieje, ale jest ciągle ostrzeliwany. Jest jednak ciekawe, że Rosjanie zdecydowali się na akurat taki manewr akurat w tym miejscu. Pod Łymanem wciąż posuwają się (powoli) naprzód, odciąganie sił z tego kierunku w celu forsowania rzeki w zupełnie innym miejscu wydaje się dziwną decyzją. Jeśli miała to być próba dywersji, to zupełnie nieudana.

Niektóre źródła prorosyjskie informują, że najeźdźcy stworzyli aż cztery przeprawy na odcinku Dońca Łyman–Torśke–Kreminna–Rubiżne. Nie ma żadnych dowodów na potwierdzenie tych doniesień. Rosjanie wciąż próbują dotrzeć nad Doniec między Rubiżnem a Siewierodonieckiem, ale bez skutku.

Nie znaczy to jednak, iż niebezpieczeństwo całkowicie zażegnano. Nasz ulubiony analityk Tom Cooper (powinniśmy to zacząć skracać – „NUA” – żeby za każdym razem nie wstukiwać trzech słów) zwraca uwagę na kilka czynników, które wskazują, iż Rosjanie wciąż mają siły do walki i nie udało się ich zepchnąć w odmęty rzeki… czy raczej w głąb mokradeł, bo to one, a nie sam Doniec, są tam główną przeszkodą.

Otóż NUA podkreśla, że Ukraińcy nie chwalą się zanadto sukcesami na tym odcinku. Owszem, pokazali zdjęcia zniszczonej przeprawy i zmasakrowanych pojazdów, ale likwidacja całego przyczółka i powinna była zaowocować tak większą ilością materiałów wizualnych, jak i bardziej optymistycznymi komunikatami GenSztabu. Tom przywołuje tu sytuacją sprzed miesiąca, gdy rosyjskie natarcie pod Iziumem, podobnie zbywane milczeniem, przyniosło najeźdźcom dużo większy sukces, niż początkowo zakładali obserwatorzy. Dużo w tym momencie zależy od prawdziwości doniesień o czterech przeprawach między Łymanem a Rubiżnem. Jeśli tych przepraw nie ma, to wszystko w porządku. Jeśli są – to Ukraińcy będą jeszcze mieć sporo roboty, gdyż przeciwnik będzie prawdopodobnie starał się zorganizować szybkie natarcie na południe, ku Popasnej, aby odciąć Lisiczańsk i Siewierodonieck od zachodniej Ukrainy.

W obwodzie chersońskim sytuacja ludności cywilnej staje się coraz trudniejsza. Moskwa wciąż przygotowuje się do utworzenia tak zwanej Chersońskiej Republiki Ludowej, lecz analitycy wskazują, że Kreml rozważa pominięcie tej fazy i aneksję całego obwodu jako podmiotu Federacji Rosyjskiej. Członkowie władz kolaboracyjnych mówią o tym już zupełnie otwarcie. Ukraińcy i Ukrainki dochowujący wierności ojczyźnie są porywani i torturowani, ludność ma utrudniony dostęp do leków i żywności, a wydostanie się poza teren okupowany jest już praktycznie niemożliwe.

Od początku wojny Ukraińcy wykryli u siebie w kraju osiemdziesiąt osiem grup sabotażowo-rozpoznawczych. Do walki z dywersantami powołano 123 jednostki liczące łącznie 1161 policjantów.

Zakończmy to skrótowe podsumowanie tym pięknym nagraniem spod Nowoazowska. Jest piękne nie tylko dlatego, że rosyjski T-72 pobił rekord w rzucie wieżą, ale też dlatego, że Nowoazowsk znajduje się pod kontrolą rosyjską od 2014 roku. Jeśli nie widzimy tu skutku jakiegoś zupełnie wyjątkowego wypadku. oznacza to, że Ukraińcy zapuszczają się w głąb terytorium, które Rosjanie trzymali dotąd pewną ręką. Możliwe, że użyto klasycznej broni przeciwpancernej (NLAW, Stuhna-P, Panzerfaust), ale bardziej prawdopodobna jest mina lub improwizowany ładunek wybuchowy.