W dworzec kolejowy w Kramatorsku w obwodzie donieckim uderzyły dziś dwa pociski balistyczne systemu Toczka-U. Do ataku doszło, kiedy mieszkańcy Kramatorska czekali na pociągi mające ewakuować ich na zachód. Według wstępnych informacji podawanych przez władze ukraińskie wskutek ataku zginęło 39 osób (w tym czworo dzieci), z czego 38 na miejscu. Niestety w szpitalach zmarło już dwanaście osób, a tym samym łączna liczba ofiar śmiertelnych ataku na Kramatorsk wzrosła do pięćdziesięciu.

Rannych zostało około 100 osób, wiele z nich doznało ciężkich obrażeń. Odnotowano podobno kilkadziesiąt przypadków urwania kończyn lub ran wymuszających amputację. Burmistrz Kramatorska Ołeksandr Honczarenko informuje, że dla wielu rannych zabrakło miejsca w szpitalach, w związku z czym liczba rannych z pewnością wzrośnie jeszcze w kolejnych dniach. Szacuje się, że na terenie dworca przebywało około 4 tysięcy osób.

Rzecznik Służby Bezpieczeństwa Ukrainy Artem Dechtiarenko poinformował, że wszczęto już śledztwo o charakterze kryminalnym z artykułu 428 kodeksu karnego – złamania praw i zwyczajów wojennych. Tymczasem jak poinformował Honczarenko, dalsza ewakuacja poza Kramatorsk odbędzie się samochodami i autobusami, po czym uchodźcy wsiądą do pociągów w bezpiecznej odległości od miasta.

–REKLAMA–

Kramatorsk leży tuż obok Słowiańska – z centrum jednego miasta do centrum drugiego można dojść piechotą w kilka godzin. Ewakuację mieszkańców tego regionu zarządzono, ponieważ wiele wskazuje na to, że właśnie tutaj mogą się rozstrzygnąć losy wojny. Natarcie rosyjskie idące z północy, od Iziumu wzdłuż drogi M03, musi przejść przez Słowiańsk, aby zamknąć w kotle siły ukraińskie walczące pod Siewierodonieckiem i Lisiczańskiem.

Tymczasem Rosjanie zaczęli już rozpuszczać cyniczne fake newsy, jakoby atak na 150-tysięczne miasto był ukraińską operacją pod „fałszywą flagą”. Tuż po ataku, gdy było już wiadomo, że pociski spadły na Kramatorsk, ale zanim jeszcze do mediów przedostały się informacje o skutkach ataku, kremlowskie kanały propagandowe mówiły też o ataku na ugrupowanie ukraińskich sił zbrojnych.

Niektóre źródła podają, że Rosjanie użyli pocisków systemu Iskander, ale zdjęcia szczątków wyraźnie dowodzą, że użyto pocisków z głowicami kasetowymi 9N123K. Na jednym z pocisków Moskale umieścili napis: „za dietiej” – za dzieci.

Aktualizacja (17.29): Rosyjskie tak zwane ministerstwo obrony wystosowało oświadczenie, w którym podkreślono między innymi, że pociski Toczka-U, takie jak te, których pozostałości sfotografowano w Kramatorsku, są używane wyłącznie przez siły zbrojne Ukrainy. Trudno o kłamstwo szyte grubszymi nićmi. Owszem, Ukraińcy również używają tych systemów. Ale potwierdzenie tego, że używają ich także Rosjanie, to kwestia kilku minut. A sam pomysł, że Ukraina musiałaby Rosję jeszcze w cokolwiek wrabiać, jest po prostu śmieszny.

Trudno nie mieć skojarzeń z narracją promowaną przez Rosjan po zestrzeleniu Boeinga 777 linii Malaysia Airlines. Tam również kremlowscy propagandyści próbowali zrzucać winę na Ukraińców i twardo trzymali się polityki „jak cię złapią za rękę, mów, że to nie twoja ręka”.

Zobacz też: Iskandery w wojnie w Górskim Karabachu. Paszinian krytykuje, Rosja chwali się… atakiem na szpital

mil.ru