Zaczęła się kolejna duża rosyjska ofensywa, prowadzona na linii Kreminna–Swatowe. Jej skala na razie pozostaje nieznana, ale to, co wiemy o zaangażowanych siłach i o kierunkach działań, pozwala sądzić, że Rosjanie chcą wziąć w kleszcze Siewiersk i, po skonsolidowaniu pozycji, wyprowadzić natarcie w kierunku Słowiańska i Kramatorska. Być może czekają nas kolejne bitwy nad Dońcem; w trzecim miesiącu wojny przyniosły one najeźdźcom druzgocące straty, ale chyba nawet rosyjscy generałowie nie są aż tak głupi i wyciągnęli z tamtych klęsk wnioski, które teraz (niestety) wprowadzą w życie.

Dwa ramiona kleszczy posuwają się naprzód po dwóch stronach rzeki Doniec (dawnośmy o niej nie wspominali), stanowiącej w tamtym regionie granicę między obwodem ługańskim i obwodem donieckim. Według analizy ISW do ataku zaangażowano głównie pododdziały 3. Dywizji Strzelców Zmotoryzowanych, 144. Dywizji Strzelców Zmotoryzowanych i 90. Dywizji Pancernej, wspierane przez inne jednostki.



Na razie wszystko wskazuje, że Ukraińcy bronią się sprawnie i oddają przeciwnikowi niewielkie porcje terytorium. Serhij Hajdaj, głowa administracji wojskowej obwodu ługańskiego, twierdzi, że sytuacja na kierunku swatowsko-kupiańskim (gdzie znajduje się północny kraniec terenu objętego ofensywą) i pod Biłohoriwką (czyli na linii Lisiczańsk–Siewiersk) jest całkowicie pod kontrolą. Nie wspomniał jednak o tym, co dzieje się na linii Kreminna–Dibrowa. Tam według dostępnych informacji również udało się odeprzeć rosyjskie natarcie, ale ze szczątkowych informacji spływających z frontu wynika, że właśnie tam Rosjanie mają największą szansę powodzenia.

Pamiętajmy, że Moskale nie rzucili jednak do walki wszystkich dostępnych sił. Trzymają w rezerwie jednostki z 2. Dywizji Strzelców Zmotoryzowanych, która pojawiła się w obwodzie ługańskim dopiero w poprzednim miesiącu. Wydaje się, że na razie testują ukraińską obronę, szukając słabych punktów, a to, że dotąd ich nie znaleźli, nie oznacza, że nie znajdą ich jutro czy pojutrze. Dlatego też będziemy się uważnie przyglądać sytuacji pod Dibrową.

Wypada odnotować, że gdzieś w pobliżu Kreminnej ukraińskiej artylerii we współpracy z żołnierzami ukraińskiego 140. samodzielnego batalionu rozpoznawczego piechoty morskiej we współpracy udało się zniszczyć rzadko spotykany w tej wojnie bojowy wóz wsparcia czołgów BMPT Tierminator. To pierwszy pojazd tego typu utracony przez Rosjan w Ukrainie, a przynajmniej pierwszy, co do którego mamy niepodważalny dowód wizualny. Konkretnej wersji wozu – BMPT lub BMPT-72 – nie da się ustalić na podstawie tego nagrania.



Kaszłahacz

(Aktualizacja 00.30): Bitwa nad Kaszłahaczem – wcześniej o Pawliwkę, a obecnie o Wuhłedar – nie przebiega po myśli najeźdźców. Dwie samodzielne brygady piechoty morskiej (40. Krasnodarsko-Harbińska i 155. Gwardyjska) ponoszą zatrważające straty w ludziach i sprzęcie, do tego stopnia, że jeśli dowództwo będzie dalej pchać je do walki, zagrozi im dokumentne rozbicie. Powiązany z Wagnerowcami kanał Telegramu GREY ZONE, jeden z najpoczytniejszych w rosyjskiej branży milblogerskiej, pisze o sytuacji na tym odcinku wprost: pizdiec (czego tłumaczyć nie trzeba).

Rosjanie powoli posuwają się naprzód w kierunku północnym od wsi Mykilśke, ale sam Wuhłedar na tę chwilę pozostaje niezagrożony. Przypomnijmy w tym miejscu, że sama w sobie ta maleńka miejscowość jest pozbawiona znaczenia, ale jest położona blisko strategicznie ważnej linii kolejowej biegnącej przez Wołnowachę. Zajęcie Wuhłedaru ma pozwolić na wypchnięcie ukraińskiej artylerii na tyle daleko, aby infrastruktura kolejowa znalazła się poza jej donośnością. Na poniższej mapce Wuhłedar jest w lewym górnym rogu, schowany pod armatohaubicą D-20. Z tego względu zajmowanie obszarów na wschód od miejscowości nie jest całkowicie bezcelowe, ale jeśli Rosjanie chcą zrealizować swój cel w tej operacji, prędzej czy później będą musieli obrócić się w lewo, zająć Wuhłedar i jeszcze spory kawałek ziemi poza nim.

W komunikacie ukraińskiego sztabu generalnego z poranka 9 lutego poinformowano o odparciu rosyjskiego ataku między innymi pod Bohojawłenką. Ta wiadomość wzbudziła małą sensację, gdyż Bohojawłenka znajduje się osiem kilometrów na północny zachód od Wuhłedaru. Jeżeli Rosjanie rzeczywiście by tam podeszli, oznaczałoby to bardzo głęboki rajd na ukraińskie tyły i praktyczne odcięcie Wuhłedaru od zaplecza. Dziś jednak nie pojawiły się żadne dowody na obecność Moskali w tej okolicy. Wydaje się, iż rzekomy atak pod Bohojawłenką był – o ile nie mamy do czynienia z pomyłką kancelisty – jedynie próbą forsowania Kaszłahaczu gdzieś na zachód od Wuhłedaru.

Ukraińska artyleria miała dziś dobry dzień. Pod Kreminną upolowała BMPT, a pod Wuhłedarem – Mi-24. I bynajmniej nie chodzi o artylerię przeciwlotniczą. Śmigłowiec musiał lądować w związku z usterką lub uszkodzeniami doznanymi w walce i na ziemi został zniszczony przez artylerię.



Bachmut

(Aktualizacja 01.10): Powiedzieć, że front wokół Bachmutu zamarł, byłoby nadmiarem optymizmu, ale faktem jest, że najeźdźcom jakby skończyła się energia do walki na tym odcinku. Czy może raczej: skończyli się ludzie. Ostatnie natarcia były niemrawe, obrona wciąż trzyma się na obrzeżach Bachmutu i Iwaniwśkego. Co ważne, wciąż nie dotarli do miejscowości Czasiw Jar, przez którą biegnie ostatnia droga zaopatrzeniowa dla Bachmutu. Szosa T0504 biegnąca przez Iwaniwśke jest już nieprzejezdna – Rosjanie mogą ją ostrzeliwać ogniem bezpośrednim. Pozostaje więc tylko niewielka droga lokalna, nosząca numer 00506 (jeden pas ruchu w każdą stronę). Jeśli dowództwo ZSU zarządzi ewakuację „Twierdzy Bachmut”, będzie można ją zorganizować tylko tamtędy.

Tymczasem neonazistowski zbrodniarz wojenny Jewgienij Prigożyn, szef Grupy Wagnera, która długo brała na siebie lwią część ciężaru walki o Bachmut, oświadczył dzisiaj, iż przestaje werbować więźniów. Chętnych rzekomo wciąż nie brakuje (tak przynajmniej twierdzą „dziennikarze” portalu Live24), a więc, jeśli to prawda, nie chodzi o robienie dobrej miny i uprzedzanie rzeczywistości. Czyżby przerabianie zeków na mięso armatnie nie przynosiło oczekiwanych skutków? Kiedy o tę samą kwestię zapytała go telewizja CNN, Prigożyn dodał, że dzięki publikacji filmu promocyjnego skierowanego do Amerykanów Grupa Wagnera otrzymała jakoby 10 milionów zgłoszeń od obywateli Stanów Zjednoczonych. Zadeklarował również gotowość prowadzenia werbunku w amerykańskich zakładach karnych, jeżeli ze stosowną prośbą wystąpi tamtejszy Departament Stanu.

Jest to tak absurdalne, że trzeba chyba uznać, iż Prigożyn robił sobie jaja z CNN. W istocie dał sobie spokój z wcielaniem więźniów do służby, gdyż po prostu ich nie potrzebuje. Nawet na odcinku bachmuckim stopniowo coraz większą rolę odgrywają regularne siły zbrojne, toteż obecne zasoby ludzkie Grupy Wagnera są wystarczające.



A propos Amerykanów: Washington Post potwierdza to, co wszyscy przypuszczali od dawna. USA aktywnie pomagają Ukrainie w używaniu HIMARS-ów. Według źródeł WaPo – czterech osób proszących o anonimowość – Ukraińcy „prawie nigdy nie wystrzeliwują” pocisków GMLRS bez uprzedniej konsultacji, w której otrzymują dokładne współrzędne celu. Stawką jest nie tylko pozyskiwanie dokładnych informacji o potencjalnych celach i skuteczne gospodarowanie skromnymi zapasami amunicji. Kijów może również w ten sposób udowodnić Amerykanom, że potrafi „odpowiedzialnie” korzystać z nowoczesnej zachodniej broni.

Berdiańsk

(Aktualizacja 01.55): Legalna miejska administracja wojskowa miasta Berdiańsk, znajdującego się obecnie pod okupacją rosyjską, podała na Telegramie informacje o skutkach wczorajszych eksplozji na tamtejszym lotnisku. Według oficjalnych danych ukraińskich życie straciło ponad stu żołnierzy rosyjskich, zniszczeniu uległ magazyn smarów, paliw i amunicji, a uszkodzona została stacja radiolokacyjna.

Był to już drugi w tym tygodniu atak na to miasto portowe nad Morzem Azowskim. 6 lutego około godziny 13.00 w Berdiańsku rozległy się trzy eksplozje – dwie prawdopodobnie były skutkiem działania rosyjskiej obrony przeciwlotniczej, ale jeden to efekt porażenia bliżej nieokreślonego celu.

Ataki na miasta

(Aktualizacja 04.30): Dziś w nocy Moskale przeprowadzili kolejny zakrojony na dużą skalę atak pociskami manewrującymi na ukraińskie miasta. Alarm lotniczy ogłoszono między innymi w Kijowie. Na sam Charków i jego okolice skierowano około dwudziestu pocisków. Burmistrz miasta Ihor Terechow poinformował, że celem ataku była infrastruktura krytyczna, oraz uprzedził o możliwych przerwach w dostawie prądu i wody.

Heneralnyj sztab ZSU