W środkowym Mali ponownie rozegrały się pogromy Dogonów. Prawdopodobnie ataki miały podłoże etniczne, a sprawcami były uzbrojone grupy Fulanów. Tym razem zginęło trzydziestu jeden cywilów i dziewięciu malijskich żołnierzy.
Napięcia między społecznościami Dogonów i Fulanów już w przeszłości przeradzały się w zbrodnie przeciwko ludności cywilnej. Do poprzedniego pogromu na taką skalę doszło trzynaście miesięcy temu. We wsi Sobane-Kou w południowym Mali zginęło około stu Dogonów. Kilka miesięcy wcześniej Dogonowie zamordowali około 160 osób.
1 lipca grupy uzbrojonych mężczyzn napadły na cztery wsie Dogonów w środkowym Mali. Youssouf Tiessogue, członek starszyzny wsi Gouari, potwierdził, że napastnicy nie oszczędzali nikogo. Zabijali dorosłych, dzieci i starców. Na odsiecz natychmiast wysłano oddział malijskich żołnierzy, lecz dotarli oni na miejsce za późno. Mogli pomóc mieszkańcom jedynie w pochowaniu zabitych.
Dzień później wojsko poinformowane, że wieś ma zostać ponownie zaatakowana. Po przybyciu do Gouari żołnierze zastali tylko opuszczone domy, jednak to były tylko pozory. W rzeczywistości oddział wpadł w starannie przygotowaną zasadzkę. W wymianie ognia poległo dziewięciu żołnierzy, a dwóch zostało rannych. Nie wiadomo, jakie straty ponieśli bojownicy.
Sytuacja w Mali
Mali od 2012 roku jest źródłem, z którego niestabilność rozlewa się na całą Afrykę Zachodnią. Początkowo rządem w Bamako wstrząsnęła rebelia Tuaregów domagających się powołania niepodległego Azawadu na północy kraju. Bunt szybko przejęli islamiści, którzy zdominowali wojnę narodowo-wyzwoleńczą i zmienili ją w walkę o powołanie muzułmańskiej teokracji.
Bamako, wiedząc, iż nie poradzi sobie z rebelią, poprosiło o wsparcie Francję, która nadal ma silną pozycję w byłych koloniach. Paryż natychmiast wysłał wojsko do Mali. Oddziały działające w ramach operacji „Barkhane” współpracują z międzynarodową koalicją MINUSMA. Kraje Sahelu próbują samodzielnie zabezpieczyć region, ale ich wysiłki ograniczone są przez niewielkie możliwości finansowe. Mali stało się bazą wypadową dla terrorystów, którzy rozszerzają działalność na południe, zagrażając między innymi Burkina Faso, Ghanie i Beninowi. W zabezpieczenie Afryki Zachodniej mocno angażuje się społeczność międzynarodowa, jednak zauważalna jest wola przekazania większości ciężaru walki z ekstremistami rządom krajów regionu.
Zobacz też: UNICEF: W Mali podwoiła się liczba dzieci-żołnierzy
(france24.com)