Ukraina broni się przed barbarzyńskim najazdem już ćwierć tysiąca dni. Patrząc z drugiej strony barykady – rosyjska trzydniowa „specjalna operacja wojskowa” przeciągnęła się już ponadosiemdziesięciokrotnie. Według oficjalnych komunikatów ukraińskiego sztabu generalnego Rosjanie stracili już 71 820 zabitych (średnio prawie 300 dziennie), 2686 czołgów (11 dziennie), 5485 innych wozów bojowych (22 dziennie), 275 samolotów i 253 śmigłowce. Samego 30 października miało zginąć 620 rosyjskich żołnierzy.

Abstrahując od oczywistego przesadyzmu, ułamek prawdy kryjący się w tych liczbach jest dość duży, aby po raz kolejny przypomnieć o jednym fakcie: sytuacja rosyjskiego wojska jest na pograniczu beznadziejności. Jeszcze tej granicy nie przekroczono, Rosja wojny jeszcze nie przegrała, ale obecnym kursem może podążać jedynie ku klęsce. Ukraińcy, rzecz jasna, również tracą ludzi i sprzęt (i skrupulatnie pilnują, aby konkretne liczby nie wyszły na światło dzienne), ale mają po swojej stronie przewagę „gry” w obronie i wsparcia z Zachodu, podczas gdy Rosjanie mogą liczyć na pomoc jedynie z Iranu.

Według statystyk skompilowanych przez autorów bloga Oryx Moskale stracili 1427 czołgów (53% liczby podawanej przez Ukraińców), 1633 bojowe wozy piechoty, 936 transporterów opancerzonych i pokrewnych wozów bojowych, 183 mobilne stanowiska dowodzenia i 206 samochodów opancerzonych, 55 śmigłowców oraz 63 samoloty.



Donieck i okolice

Najciekawszą nowością ostatnich dni jest ta, że Moskale ruszyli się pod Donieckiem. Na północ od tego miasta ruszyła ofensywa na Awdijiwkę – swoiste miasto twierdzę, broniące się przed najeźdźcami od ośmiu lat. Od rozpoczęcia pełnoskalowej inwazji w lutym Awdijiwka była celem regularnego ostrzału artyleryjskiego, ale ostatnio Rosjanie jakby zapomnieli o tym odcinku frontu i koncentrowali się tam, gdzie albo mieli większe szanse na sukces, albo też groziło im zebranie solidnego manta.

Równolegle z Doniecka ruszyła ofensywa na wschód, wymierzona w linię Kurachowe–Perwomajśke, a także – kawałek na południowy zachód – w kierunku Pawliwki. Właśnie tam Moskale odnoszą obecnie największe sukcesy, wiadomo, że zdołali wkroczyć w granice administracyjne tej dużej wsi, liczącej przed wojną 2,5 tysiąca mieszkańców. Być może do tych ataków zaangażowano część sił, które jeszcze niedawno walczyły o Bachmut, gdyż akurat tam – po kilku miesiącach ataków prowadzonych przez neonazistów z Grupy Wagnera – zapanowała obecnie namiastka spokoju. Walki wciąż trwają, zwłaszcza pod Sołedarem, ale z wyraźnie niższą intensywnością.

Większość działań wokół Doniecka prowadzi jednak pospolite ruszenie z tak zwanej Donieckiej Republiki Ludowej. Rosyjskie kanały w mediach społecznościowych informują zaś, że ukraińskie wojsko ściąga duże posiłki w rejon Pawliwki i leżącego po drugiej stronie rzeki Kaszłahacz Wuhłedaru.

W pobliżu Berestowego, dwadzieścia kilometrów na północny wschód od Bachmutu Ukraińcy zestrzelili rosyjski śmigłowiec Mi-8.

Z kolei po drugiej stronie Bachmutu, w pobliżu Konstantynówki, rozbił się ukraiński Mi-8. Notabene w granicach Bachmutu nie ma już ani jednego rosyjskiego pododdziału. Trudno powiedzieć, że bitwa o miasto zakończyła się zwycięstwem Ukrainy, ponieważ nie wiemy jeszcze, czy w ogóle się zakończyła; równie dobrze walki mogą rozgorzeć z pełną mocą już jutro. Ale jeśli spokój utrzyma się jeszcze trochę, ewentualne kolejne natarcie Wagnerowców będzie można uznać (przynajmniej do celów formalnych) za początek drugiej bitwy.



Swatowe

Na kierunku swatowskim Ukraińcy wciąż posuwają się powoli naprzód, skupiając się na linii wsi zajmujących trzydziestokilometrowy odcinek między Swatowem a Kreminną. Z kolei na północny wschód od Swatowego Rosjanie podjęli nieudaną próbę kontrataku. Trzeba jednak podkreślić, że przez minione dziesięć dni linia frontu przesuwała się minimalnie, Ukraińcom albo zabrakło sił do dalszego natarcia, albo też przegrupowują się przez kolejnym zakrojonym na większą skalę uderzeniem.

Kilka dni temu pod Swatowem Ukraińcy wzięli do niewolę grupę zmobilizowanych Rosjan, którzy twierdzą, że zmuszono ich do walki (czy też jak sami to ujęli: posłano na rzeź) pod groźbą użycia broni.

Chersoń

O sytuacji w tym regionie wciąż wiadomo niewiele. Wydaje się, że na północy linia frontu mogła się ustabilizować mniej więcej na odcinku Kaczkariwka–Dawydiw Brid. Z kolei w kwestii południowej części frontu chersońskiego, czyli tam, gdzie znajduje się samo miasto Chersoń, dziś poszła plotka, że Rosjanie porzucili blokposty w Biłozerce, dziesięć kilometrów od Chersonia. Nie ma żadnych dowodów, które by to potwierdziły, ale nawet jeśli to prawda, nie upatrujemy w tym żadnego przełomu. Dezercje się zdarzają, czasem na dużą skalę, a Biłozerka znajduje się za linią frontu, w najlepszym razie mamy więc do czynienia z kolejnym przejawem erozji dyscypliny w wojskach okupacyjnych, ale nie ze zwiastunem przełomu.

W tej części frontu Ukraińcy zdołali podobno zestrzelić dwa śmigłowce uderzeniowe Ka-52.

Tom Cooper uważa, że Rosjanie za nic nie wycofają się z Chersonia. Jego zdaniem generał Surowikin, nowy dowódca sił rosyjskich w Ukrainie, wzmocnił i skonsolidował obronę – jest więc zwolennikiem tej opcji, która zakłada, że widziane tam niedawno ruchy wojsk oznaczały rotację i podciąganie posiłków, a nie odwrót – i będzie bronił całej linii od Dawydiwego Bridu do Chersonia.

Odnotujmy również w tym miejscu, że Rosja nie rezygnuje z kampanii atakowania infrastruktury elektroenergetycznej. Dziś zużyto na ten cel około pięćdziesięciu pocisków manewrujących odpalanych z samolotów Tu-160 i Tu-95. Szczątki jednego pocisku zestrzelonego przez ukraińską opl spadły na mołdawską wieś Naslavcea przy granicy z Ukrainą. Ataki wzbudziły entuzjazm na prokremlowskim kanale Rybar, gdzie zauważono, że celem było przede wszystkim niszczenie aparatury rozdzielczej.

„Rzeźnik Syrii” Surowikin ma nadzieję, że uda mu się wprowadzić w życie bezpardonowe metody walki, które wcześniej stosował na Bliskim Wschodzie, i że przyniesie mu to podobny skutek. Na przykład to jego rzekomo autorskim pomysłem były wykorzystanie – najpierw w Syrii, później w Ukrainie – wozów rozminowania UR-77 Mietieorit (na podwoziu haubicy 2S1) z ładunkiem wydłużonym w roli swoistej artylerii „oblężniczej”. Na szczeblu strategicznym celem Surowikina będzie prowadzenie wojny na wyczerpanie w nadziei, że ogromne (ale przecież nie nieskończone) rosyjskie zasoby ludzkie pozwolą wziąć Ukraińców i ich zachodnich sojuszników na przeczekanie tak długo, aż nie będą w stanie dłużej walczyć lub też nie będą mieli już woli kontynuowania wojny.

Dostawy uzbrojenia

Wyszły na jaw nowe informacje w sprawie pomocy sprzętowej udzielanej Ukrainie przez Włochy. Rząd Maria Draghiego przekazał, według włoskich mediów, sześć haubic PzH 2000 (z sześćdziesięciu ośmiu posiadanych), dwie wyrzutnie M270 MLRS (z osiemnastu posiadanych) i ponad dwadzieścia haubic M109L.

Ukraińskie siły powietrzne oświadczyły, że dostarczone z Niemiec zestawy przeciwlotnicze IRIS-T wykazały się dzisiaj stuprocentową skutecznością w zwalczaniu pocisków manewrujących. Trudno się zresztą dziwić, dla tak nowoczesnego systemu rosyjskie „rakiety skrzydlate” nie powinny stanowić wyzwania. Ukraińcy pochwalili się zestrzeleniem łącznie czterdziestu czterech pocisków manewrujących Ch-101 i Ch-555.



Pojawił się też ciekawy wątek relacji niemiecko-szwajcarskich. Berlin stara się pozyskać dodatkową amunicję dla Gepardów, konkretnie od lipca ma domagać się od Szwajcarii dostawy 12 tysięcy nabojów kalibru 35 milimetrów. Berno jednak odmawia, zasłaniając się neutralnością i niedostarczaniem broni w rejony konfliktów. Według szwajcarskiego dziennika Tages Anzeiger Berlin odpowiada, że amunicja ma służyć Gepardom broniącym portu w Odessie, a tym samym ochraniających eksport ukraińskiego zboża, co należy zakwalifikować jako misję humanitarną. W przypadku odmowy Niemcy mają grozić rezygnacją z kupna szwajcarskiej broni.

Skąd to całe zamieszanie? Według Tages Anzeiger tylko Szwajcaria produkuje amunicję kalibru 35 milimetrów, którą można wykorzystać w Gepardach. Próba pozyskania zapasów z Norwegii zakończyła się fiaskiem, gdyż pociski okazały się wadliwe. Z kolei sytuacja z Brazylią jest niejasna. Podobno kraj ten dostarczył kilka tysięcy sztuk amunicji, jednak wzbrania się przed dalszymi dostawami. Powody są dwa: niechęć do uszczuplania własnych zapasów, a przede wszystkim sympatia wobec Rosji.

Jeszcze o śmigłowcach

(Aktualizacja 00.10) W internecie pojawiło się nagranie pokazujące wrak rosyjskiego Mi-8MTKO, tego, o którym pisaliśmy wyżej. Zamalowane oznaczenia, w tym numer indywidualny płatowca, wskazują, że pechowy śmigłowiec należał do prywatnego lotnictwa Grupy Wagnera. Nie jest natomiast prawdą, że wcześniej należał do białoruskich sił powietrznych. Nie zgadza się rozkład zamalowanych plam – owszem, jedna jest tam, gdzie powinna być, to znaczy na wlocie powietrza do silnika, ale brakuje drugiej pod dyszą, w miejscu, w którym Białorusini nanoszą numer taktyczny.

Druga ciekawostka dotyczy zniszczenia dwóch śmigłowców Ka-52 w bazie Wierietje pod Ostrowem w obwodzie pskowskim. Ukraińskie kanały w mediach społecznościowych podają, że poniższy film pokazuje sabotażystę przygotowującego ładunki wybuchowe, które zniszczyły obie maszyny, odesłane tam w celu naprawy. Sam fakt eksplozji, do których doszło wczoraj około 22.00, potwierdzają także rosyjskie kanały.



Transporty zboża

(Aktualizacja 01.25) Mimo że Moskwa zerwała porozumienie o korytarzu zbożowym, nie zdecydowała się na próbę nałożenia blokady morskiej na port w Odessie. Dziś wyszły stamtąd kolejne statki wiozące ukraińskie płody rolne w szeroki świat. Łącznie aż dwanaście jednostek zabrało 354 tysiące ton zboża – pobito w ten sposób rekord dzienny, co sugeruje, że przez minione dwa dni zebrała się kolejka transportów, którą teraz rozładowano.

Wprawdzie Rosjanie nijak nie próbowali zatrzymać konwoju statków idących do Turcji, ale ostrzelali holownik prowadzący barkę zbożową w pobliżu Oczakowa (to jest północnego cypla zamykającego Zatokę Dniprowską). Zginęło dwóch marynarzy, jeden został ranny.

Mobilizacja

(Aktualizacja 02.40) Obiecaliśmy w każdym sprawozdaniu pisać coś o perypetiach rosyjskich mobików. Zakończmy więc tym krótkim nagraniem pokazującym jakość przydzielanych im karabinków automatycznych. Trzeba będzie odkurzyć złotą myśl generalissimusa Suworowa: „pula – dura, sztyk – mołodiec”. Bo strzelać z tego czegoś będzie trudno, pozostanie tylko szarża z bagnetami.

Heneralnyj sztab ZSU