Czytając doniesienia o wypadkach samolotów i śmigłowców Stanów Zjednoczonych można odnieść wrażenie, że to właśnie teraz jest ten najgorszy, najbardziej wypadkowy okres w amerykańskim lotnictwie wojskowym. Przeczyć temu jednak zdaje się bardzo groźnie wyglądająca kolizja dwóch maszyn US Navy dokładnie dwie dekady temu, o której przypomina blog The Aviationist.
8 listopada 1998 roku lotniskowiec USS Enterprise (CVN 65) był 200 kilometrów od brzegów Wirginii. Okręt prowadził nocne operacje lotnicze odświeżające kwalifikacje pilotów, co – jak się wkrótce okazało – było przygotowaniem do działań bojowych samolotów z Big E nad Irakiem w ramach operacji „Pustynny Lis”.
O godzinie 19.19 na lotniskowcu wylądował S-3B z eskadry VS-22 „Checkmates”. Oczekując na wolną drogę do kołowania, pozostał na skośnej części pokładu. Tuż za nim podchodził do lądowania EA-6B z eskadry VAQ-130 „Zappers”. Jak dowodzi zarejestrowany przez kamery film, przez cały czas zbliżania się Prowlera pokład był zajęty. Oficerowie kierujący przebiegiem lądowań uświadomili to sobie zbyt późno.
Rozpędzony EA-6B uderzył w stojącego S-3B i przełamał się na pół, po czym na pokładzie rozpętało się ogniste piekło. Obaj piloci Vikinga katapultowali się. Wkrótce później jednego z nich wyłowiono z Atlantyku, drugi zawisł ze spadochronem na masztach nadbudówek. Szczęścia nie miała załoga Prowlera – choć wszyscy czterej lotnicy katapultowali się, żaden z nich nie przeżył i odnaleziono tylko jedno ciało.
Pospiesznie ewakuowano załogi ze stojących obok, gotowych do startu samolotów. Okaleczony Viking wpadł na zaparkowane na pokładzie F/A-18, co spowodowało dalsze straty. Jeden z mechaników dostał się do jego opustoszałej kabiny i wyłączył wciąż pracujące silniki. Ponieważ w kolejce do lądowania czekały inne maszyny, pożar ugaszono w ciągu siedmiu minut, a wrak EA-6B zepchnięto do oceanu.
Za winnych incydentu zostali uznani oficer zarządzający operacjami na pokładzie lotniczym (Air Boss) oraz dwaj z oficerów kierujących lądowaniami (Landing Signal Officer). Do ich akt zostały wpisane nagany, skutecznie blokujące im dalszą karierę w marynarce. Niewielka pociecha w tym, że wypadek nie skończył się większą liczbą ofiar, tak jak przy katastrofie Prowlera USMC na lotniskowcu USS Nimitz w 1981 roku.
Zobacz też: Czterdzieści lat Vikinga
(theaviationist.com, check-six.com; na fot. inny EA-6B z VAQ-130, o tym samym numerze taktycznym co maszyna stracona w wypadku, na pokładzie USS Harry S. Truman w 2004 roku)